|
Warszawa - Środa, 26 października 2011, godz. 18:30 Puchar Polski - 1/8 finału |
|
Legia Warszawa
- 45+2' Wawrzyniak
- 55' Manú
- 62' Wolski
|
3 (1) |
|
Widzew Łódź
| 0 (0) |
Sędzia: Sebastian Jarzębak Widzów: 11436 Pełen raport |
|
|
Roztańczona Żyleta
Jeszcze kilka lat temu, gdy zespoły Legii i Widzewa rywalizowały o miano tytanów ligi, bezpośrednie mecze tych drużyn w niewyobrażalny dziś sposób elektryzowały kibiców obydwu drużyn. Mimo iż wielu młodych fanów nie pamięta już tamtych czasów, animozje pomiędzy kibicami pozostały do tej pory.
Widać to było choćby w niedzielę przy Łazienkowskiej, gdy kibice RTS-u zaprezentowali w swoim sektorze sektorówkę imitującą skradzioną przez nich flagę Visitors.
Cztery dni po tych wydarzeniach piłkarze Legii i Widzewa spotkali się po raz kolejny – tym razem w ramach 1/8 finału Pucharu Polski. Niestety, w związku z zachowaniem gości, którzy odpalili w niedzielę race i rzucili je na murawę oraz w trybuny, zarząd Legii podjął decyzję o niewpuszczeniu przyjezdnych na stadion. Z tego względu widzewiacy musieli odwołać rozpoczętą już sprzedaż biletów na to spotkanie. "Piłka nożna dla kibiców!" – fani Legii podkreślili swoje niezadowolenie związane z nieobecnością kibiców z Łodzi. W efekcie w sektorze gości zasiadły zorganizowane grupy dzieci i młodzieży.
Tuż przed meczem i w jego przerwie zaprezentowano nowy legijny utwór - "(L)" zespołu Bananique Musicology. Możecie go posłuchać również na www.legionisci.com.
W środowy wieczór przy Łazienkowskiej zgromadziło się prawie o połowę mniej osób niż w niedzielę - ok. 11 500. Mogliśmy się jednak przekonać, że ilość nie zawsze idzie w parze z jakością. Chociaż kibiców nie było zbyt wielu, doping momentami był naprawdę bardzo dobry. Ogólnie jednak stać nas na znacznie więcej, o czym przekonywaliśmy już wielokrotnie.
I tym razem piłkarze Widzewa nie mieli taryfy ulgowej i nie mogli liczyć na miłe powitanie. Bluzgów było jednak stosunkowo niewiele. Prowadzący doping "Szczęściarz" co i rusz przypominał kibicom, że muszą dawać z siebie wszystko. Niestety, musiał to powtarzać zbyt często, bo wiele osób zapomniało, po co przychodzą na Żyletę.
W momencie wyjścia piłkarzy na murawę tradycyjnie odśpiewaliśmy "Mistrzem Polski jest Legia". Później kilkakrotnie krzyknęliśmy "Ceeeeee!", śpiewaliśmy "Tylko Legia, ukochana Legia!" czy "Legia! Legia Warszawa". Przypomnieliśmy sobie także pieśń "My kibice z Łazienkowskiej...".
Trzeba przyznać, że w środę sporo tańczyliśmy, skakaliśmy i wyginaliśmy ciało. Efektownie wyglądały "choreografie" znane już z ostatniego wyjazdu do Chorzowa.
Po raz kolejny dały o sobie znać problemy z utrzymaniem odpowiedniego rytmu śpiewania - część pieśni wykonywana była bardzo nierówno albo zbyt szybko. Inna sprawa, że często bębny nadające rytm są po prostu niesłyszalne.
Tylko raz czy dwa zachęciliśmy do wspólnego śpiewu i tańczenia kibiców z pozostałych trybun. Fakt, że tego dnia nie było ich na stadionie zbyt wielu. "Za nasze miasto" i "Legia Warszawa to nasza duma i sława" to kolejne elementy legijnego repertuaru zaprezentowane podczas meczu z Widzewem. Śpiewaliśmy także "Szkoła, praca...", "Legia, Legia gol..." czy "Hej Legia gol, hej Legia gol, hej Legia gooool!". Mimo usilnych starań gniazdowego, w naszym śpiewie często brakowało mocy. A szkoda, bo potencjał kibiców Legii jest przecież ogromny.
Momentami było jednak całkiem nieźle, jak choćby pod koniec pierwszej połowy, kiedy rzut wolny wykonywał Jakub Wawrzyniak. Tuż przed przerwą "Rumiany" zdobył pierwszą bramkę dla warszawskiego zespołu, a my nie zważając na końcowy gwizdek, nadal świętowaliśmy na trybunach.
Drugą odsłonę meczu rozpoczęliśmy od "Ja kocham Legię", później pozdrowiliśmy nasze zgody. "Mamy dziś Dzień Dziecka" – zażartował w pewnym momencie gniazdowy, a następnie zadaliśmy pytanie "kto wygra mecz?" młodym kibicom zgromadzonym w sektorze gości. Trzeba przyznać, że dzieciaki naprawdę świetnie się bawiły.
Później rozpoczęła się zabawa na całego. Kto był w Chorzowie, wiedział już o co chodzi. Kibice skakali, tańczyli, pogowali, biegali po Żylecie. W tym czasie gola na 2-0 zdobył Manú, a Żyleta eksplodowała po raz drugi. Z trybun rozległo się donośne "Wyginam śmiało ciało" i "Dwójka do zera...". Poinformowaliśmy także wszystkich niezorientowanych, że "Puchar jest nasz!". Po trzeciej bramce uznaliśmy, że warto podkreślić, kto jest mistrzem Polski. Po raz pierwszy skandowaliśmy również nazwisko Rafała Wolskiego. Doceniliśmy też dobrą postawę w kolejnym już meczu Janusza Gola. "Janusz Gol, allez allez" – zaśpiewaliśmy w momencie, gdy opuszczał boisko.
Kiedy zbliżała się 90. minuta meczu, wszyscy podnieśli do góry szaliki, by kolejny raz wykrzyczeć całej Polsce, kto jest jej mistrzem. Po zakończeniu spotkania powtórzyliśmy, że puchar będzie należał do nas. Potem już tylko podziękowaliśmy piłkarzom za walkę i zwycięstwo oraz tradycyjnie odśpiewaliśmy z nimi "Warszawę".
Na koniec fani dali piłkarzom do zrozumienia, że w Poznaniu liczyć się będzie tylko zwycięstwo. Jak wiadomo, do stolicy Wielkopolski nie jedziemy. Warto więc w sobotę wybrać się na mecz naszych koszykarzy, a w niedzielę wesprzeć hokeistów.
Doping Legii: 7
Kibiców Legii: 11 436
Kibiców Widzewa: 0
Autor: Hugollek