|
Warszawa - Czwartek, 16 lutego 2012, godz. 19:00 Liga Europy - 1/16 finału |
|
Legia Warszawa
|
2 (1) |
|
Sporting Clube de Portugal
| 2 (0) |
Sędzia: Matej Jug Widzów: 27234 Pełen raport |
|
|
Huśtawka nastrojów. Sprawa awansu nadal otwarta
Legia Warszawa zremisowała na własnym stadionie ze Sportingiem Lizbona 2-2 w ramach pierwszego meczu 1/16 finału Ligi Europy. Bramki dla legionistów zdobyli Jakub Wawrzyniak i Janusz Gol, natomiast dla gości trafili Daniel Carriço oraz André Santos. Spotkanie rewanżowe odbędzie się za tydzień o godzinie 21:05 w Portugalii.
Przez pierwsze minuty obie drużyny nie mogły złapać swojego rytmu gry. Spowodowane to było głównie stanem boiska, które tego wieczora nie wyglądało najlepiej. Pierwsi pod pole karne rywali zdołali przedostać się gracze Sportingu. Z lewego skrzydła przed szesnastkę Legii dośrodkował jeden z Portugalczyków, tam piłkę opanował Ricky van Wolfswinkel, jednak jego uderzenie zdołali zablokować defensorzy. Niestety, Legia z biegiem czasu zaczęła wyraźnie oddawać przeciwnikom inicjatywę, przez co w 12. minucie ponownie znalazła się opałach. Raz jeszcze akcja została przeprowadzona lewą flanką, ale na szczęście dla Legii groźne dośrodkowanie Emiliano Insúy nie dotarło do żadnego z jego partnerów. Chwilę później przebudzili się podopieczni Macieja Skorży, kiedy po rzucie rożnym swojej sytuacji nie wykorzystał Danijel Ljuboja do spółki z Michałem Żyro.
W 24. minucie ten drugi zmarnował wyborną okazję na otworzenie rezultatu. 19-latek skorzystał z błędu obrony, znalazł się w pozycji sam na sam z Rui Patrício, lecz golkiper Sportingu wygrał z nim rywalizację. Siedem minut później strzelając z dystansu nieznacznie pomylił się Janusz Gol. Prawdziwa euforia zapanowała na stadionie przy Łazienkowskiej w 37. minucie. Maciej Rybus dośrodkował futbolówkę w pole karne lizbończyków, tam pojedynek główkowy wygrał Michał Żyro, który wyłożył piłkę idealnie do niepilnowanego Jakuba Wawrzyniaka, a ten nie miał problemów z pokonaniem bramkarza "Lwów". Podrażnieni piłkarze Sportingu natychmiast rzucili się do odrabiania strat, jednak bardzo uważnie w defensywie prezentowała się para stoperów Żewłakow - Komorowski.
Tuż po zmianie stron Legia mogła, a nawet powinna, podwyższyć prowadzenie. Danijel Ljuboja otrzymał znakomite podanie z głębi pola, przed sobą miał już tylko Rui Patrício, ale w wybornej sytuacji trafił wprost w wychodzącego z bramki rywala. Na drugą połowę Sporting wyszedł kompletnie bez wiary - to gospodarze, a nie przyjezdni z Lizbony, częściej starali się o zmianę rezultatu. W 56. minucie z rzutu wolnego wprost w Dušana Kuciaka strzelił Matías Fernández, więc Słowak nie miał problemów ze złapaniem lecącej futbolówki. Kilkadziesiąt sekund potem goście niespodziewanie doprowadzili do wyrównania. Ze stałego fragmentu gry dokładnie w szesnastkę Legii podał Fernández, a wykorzystując błąd golkipera legionistów głową piłkę do siatki posłał Daniel Carriço. Po zdobyciu bramki goście rozpoczęli dominację na boisku. Podopieczni Ricardo Sá Pinto w 66. minucie mogli wyjść na prowadzenie, kiedy groźnie z daleka uderzał Pereirinha, lecz na posterunku był golkiper "wojskowych".
Na ostatnie dwadzieścia minut gospodarze zdołali się na szczęście otrząsnąć po stracie gola i byliśmy świadkami naprawdę ciekawego widowiska. O tym, że Legia walczyła tego wieczora o pełną pulę może świadczyć fakt, iż do wejścia na kwadrans przed końcem szykował się nie kto inny, jak Michal Hubník. Zanim jednak Czech pojawił się na placu gry, jego koledzy po raz kolejny trafili do bramki strzeżonej przez Rui Patrício. Rafał Wolski wybiegł do znakomitego, prostopadłego podania od Michała Żyry, wpadł w pole karne, znakomicie dograł do Janusza Gola, a ten z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki. Niestety, radość legionistów nie trwała długo, gdyż w 88. minucie Sporting ponownie doprowadził do wyrównania. André Santos popisał się kapitalnym strzałem zewnętrzną częścią stopy i nie dał żadnych szans Kuciakowi na skuteczną interwencję. W doliczonym czasie gry trzeciego gola dla przyjezdnych mógł zdobyć Emiliano Insúa, ale w dobrej sytuacji nieznacznie się pomylił.
Autor: Wiśnia