Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Czwartek, 16 lutego 2012, godz. 19:00
Liga Europy - 1/16 finału
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 37' Wawrzyniak
  • 79' Gol
2 (1)
Herb Sporting Clube de Portugal Sporting Clube de Portugal
  • 60' Carrico
  • 88' Santos
2 (0)

Sędzia: Matej Jug
Widzów: 27234
Pełen raport

Śnieżne kule zamiast oprawy

W końcu, po cholernie długiej przerwie, wróciliśmy do naszego domu, najpiękniejszego miejsca pod słońcem, na Łazienkowską 3. Znów były emocje na trybunach, gorący doping, słabi przyjezdni - w Lidze Europy nie mamy szczęścia pod względem kibicowskim. Zabrakło jedynie oprawy, ale w tej kwestii wina nie leży wyłącznie po stronie ultrasów.
Gotowa oprawa nie została zaprezentowana
Przed meczem Nieznani Sprawcy wyjaśnili jak wygląda sytuacja z oprawą. Ta została przygotowana od A do Z. Miała to być najbardziej efektowna prezentacja w historii naszego stadionu, ale klub zażyczył sobie projektu planowanej przez ultrasów choreografii. Wkurzenie NS-ów dziwić może chyba tylko osoby niezaangażowane w ruch ultras. Z tego miejsca mogę zapewnić, że Cyberfani nigdy klubowi nie zdradzali co zaprezentują na trybunach. NS-i również nie zamierzają zdradzać swoich planów nikomu - tylko wtedy oprawa może faktycznie być niespodzianką.
"Od początku zorganizowanego ruchu ultras na Legii, czyli od 1999 roku, aż do minionej rundy nikomu nie przyszło do głowy ingerowanie w treści prezentacji. Było to z resztą jednym z warunków słynnego porozumienia wypracowanego w 2010 roku. Nie dopuszczamy do siebie myśli, żeby sytuacja ta miała się teraz zmienić. Jeśli klub nadal będzie podejmował takie próby, to siłą rzeczy na Łazienkowskiej przestaną pojawiać się oprawy" - poinformowali w dniu meczu Nieznani Sprawcy. Miejmy nadzieję, że wkrótce sytuacja zostanie wyjaśniona a problem rozwiązany.

Nieodśnieżona Żyleta, spóźnione otwarcie bram
Kibice przed wejściem na Żyletę musieli odstać dłuższą chwilę. Wszystko dlatego, że z otwarciem bram zwlekano ponad 20 minut i ostatecznie dopiero ok. 17:25 zaczęto wpuszczać fanów na stadion. Czym było spowodowane opóźnienie, nie wiemy. Przy wejściu prowadzona była zbiórka na oprawy meczowe. Później czekało nas przejście przez wielkie błoto pośniegowe na trybuny. Właściwie w chwili przekroczenia progu Żylety było pewne - tego dnia śnieżki będą fruwały w stronę piłkarzy. Ktoś myślący inaczej postanowił odśnieżyć wszystkie trybuny stadionu. Wszystkie, poza Żyletą. Rozumiemy, że to sektor, gdzie kibice za wejściówki płacą mniej niż inni, ale odśnieżenie trybuny południowej (ceny te same co na Żyletę!), wschodniej i zachodniej świadczy albo o dyskryminowaniu fanów z północnej, albo o celowym zabiegu. Można było przecież przewidzieć fakt, że śnieg zostanie wykorzystany w taki, a nie inny sposób. W końcu tak działo się od lat. Tyle, że kiedyś Żyleta w przeciwieństwie do Krytej, po prostu nie była osłonięta dachem, a obecnie dach przykrywa cały stadion.

Gości jakby nie było
Przed meczem trwały dyskusje na temat, jak nasi piłkarze poradzą sobie z rywalem, czy po wyjeździe do Lizbony będziemy jeszcze mieli okazję wspierać nasz zespół w europucharach oraz jak pokażą się kibice Sportingu. Odpowiedź drugie pytanie poznaliśmy szybciej. Niestety - fani z Lizbony pokazali, że są ciency. Na polskie warunki - coś pomiędzy Cracovią a Zagłębiem Lubin (bez urazy ;)). Niewiele ponad 100 osób na meczu wyjazdowym to wynik nie tylko marny, ale wręcz tragiczny. Ale wiemy to my, "the best fans in the world" :). Portugalczycy przekonają się o tym za tydzień, gdy na ich stadionie zamelduje się 20-krotnie większa grupa fanatyków z Łazienkowskiej. Naprawdę mamy nadzieję, że nie będzie to nasz ostatni w tym sezonie wyjazd w Lidze Europy.

Boruc do kadry!
Przed meczem na telebimach wyjątkowo często puszczane były reklamy jednej z sieci sklepów. Fani szybko podchwycili motyw przewodni reklamy, po czym skandowali "Nawet biedronki p... Sporting z Lizbonki (na zmianę z 'Amikę Wronki')". Później, już w trakcie meczu legioniści, wykorzystując obecność na trybunach selekcjonera reprezentacji Polski, skandowali nazwisko bramkarza, który powinien bez dwóch zdań bronić w kadrze - Artura Boruca. Wątpić można co prawda, czy przyniesie to skutek, ale warto podkreślić, że fani z Łazienkowskiej nie zapominają o zawodniku, który zawsze trzymał ich stronę i ma Legię w serduchu. Podobnie jak my.

Białe szaleństwo
Przed rozpoczęciem spotkania dobrych kilkanaście minut rozgrzewaliśmy gardła. Później nastąpiło "białe szaleństwo". Nieuprzątnięty z trybuny północnej śnieg, zbity w śnieżne kule, lądował w polu karnym. Celem był delegat UEFA oraz zawodnicy Sportingu. Tak na Legii zresztą było zawsze, ale tym razem można było rozwiązać to w bardzo prosty sposób - odśnieżając wszystkie trybuny. Jeszcze przed meczem grad piguł sprawił, że murawa była brązowo-zielona na większości powierzchni, poza wspomnianym polem karnym. W końcu klimat od zawsze był przeciwko nam...

Zmodyfikowana wersja "Szkoła, praca..."
Dwie godziny przed meczem okazało się, że tym razem będziemy musieli sobie radzić bez nagłośnienia. Gniazdowy miał więc do dyspozycji jedynie megafon. Aż trudno w to uwierzyć, ale i bez nagłośnienia na Żylecie dawaliśmy radę lepiej niż na wielu poprzednich spotkaniach. Naprawdę było konkretnie. W pierwszej połowie zdecydowanie najlepiej wychodziła nam pieśń "Hej Legia gol...", śpiewana przez dobrych kilkanaście minut. Inna sprawa, że zbyt rzadko do śpiewów Żylety podłączał się cały stadion i zamiast 27 tysięcy gardeł, przez większość meczu wydzierało się ok. 8 tysięcy fanatyków. Całkiem przyzwoicie wyszła także pieśń "Szkoła, praca, dziewczyna, rodzina" - przed spotkaniem śpiewana na dwie trybuny, w trakcie meczu "jednym głosem". W obu przypadkach w lekko zmodyfikowanej wersji (tak jak zimą na koszu), czyli z bębnami i klaskaniem. Chyba w takim kształcie brzmi jeszcze lepiej niż pierwotnie.

Flagowe debiuty
Na meczu ze Sportingiem zadebiutowały cztery nowe flagi. Od początku wisiały nowe płótna "Targówek", "Brodnica" i "New York". W drugiej połowie na ogrodzeniu zawisła replika "Wielkiego Księstwa Warszawskiego".

Do finału coraz bliżej
Pod koniec pierwszej połowy spotkania cały stadion eksplodował, po tym jak piłka wpadła do siatki Sportingu. Co to był za szał... Nawet największe niedowiarki w tym momencie nie miały wątpliwości - robimy kolejny krok do upragnionego Pucharu Ligi Europy. Już po chwili wszyscy śpiewali "Puchar jest nasz...". Pamiętacie, jak śpiewaliśmy to przy okazji pierwszych meczów w tych rozgrywkach? Już jesteśmy naprawdę blisko :). Szykujcie się na wypad na finał do Bukaresztu.

Groźby sędziego
Chyba nawet UEFA nie spodziewała się tak dobrych wyników Legii w Lidze Europy i prowadzenie w meczu ze Sportingiem komuś musiało się nie spodobać. W końcu sędzia wkurzył się nie na żarty, bo zagroził, że jeśli jeszcze raz kibice rzucą śnieżkami w pole karne (obstawiać można, że spiker trochę naciągnął wypowiedź sędziego, żeby bardziej zobligować kibiców do zaprzestania), ten przerwie spotkanie. Śnieżki na pewno przestały fruwać z takim natężeniem jak wcześniej, ale z pewnością trochę jeszcze ich poleciało. Mecz dokończono, wynik zaliczony - nie jest źle. A następnym razem może ktoś pomyśli o uprzątnięciu śniegu z Żylety.

Stracone bramki
Niestety, atmosfera siadła po stracie bramki na 1-1. Co prawda po chwili odżyliśmy, ale... to już nie było to samo. Wiele osób zaczęło zamulać. Przypominam, na Żylecie zdziera się gardło bez względu na wynik. Ba, gdy drużyna przegrywa, powinno się dać z siebie więcej. Tyle. Później znowu był szał ciał przez kilkanaście minut, po bramce na 2-1, ale w końcówce znowu w nasze szeregi wkradła się lekka zamuła. Na przyszłość - tak nie może być. Oglądacze piłki kopanej, którzy chcą na stadion wejść jak najtaniej, zapraszani są na drugą stronę - na południową. Na Żylecie obowiązują zasady takie, a nie inne. To sektor fanatyków Legii, nie zaś koneserów futbolu.

Mróz nam niestraszny
Choć temperatura w dniu meczu nijak się miała do tego, co miało miejsce jeszcze kilkanaście dni temu, to ciepło z pewnością nie było ;). -7 stopni nie przerażało jednak najbardziej fanatycznych kibiców i ci rozgrzani atmosferą na trybunach ściągali z siebie kurtki, bluzy, koszulki i paradowali z gołymi klatami. To nic! Gniazdowemu wciąż było zbyt gorąco, tak że zaczął nacierać się śniegiem! Ciekawe co myślał wtedy jeden z drugim, ubrany w kurtkę zimową po uszy, narzekający że tak mu zimno :).

Śnieg zamiast konfetti
Po golu na 2-1 miała miejsce ciekawa sytuacja - nad trybuną północną regularnie fruwał śnieg. Kibice podrzucali go nad sobą niczym konfetti. Efekt naprawdę niezły. Szkoda tylko, że doping ponownie odżył dopiero po tej bramce. Ale o tym już było. Chwilę wcześniej, gdy boisko opuszczał Maciej Rybus, dla którego był to ostatni mecz przed warszawską publicznością, fani skandowali jego nazwisko.

Po meczu nikt nie był do końca zadowolony z wyniku. Powinniśmy go wygrać - wtedy szanse awansu byłyby większe. Piłkarzom ambicji odmówić nie można, więc po meczu odśpiewaliśmy razem "Warszawę" i daliśmy zawodnikom do zrozumienia, że "W Lizbonie (liczy się dla nas) tylko zwycięstwo".

Przyjezdni zawiedli
Kibice gości, o których co nieco było we wstępie, zdecydowanie zawiedli. Stawili się w śmiesznej grupie - zarówno liczbowo, jak i "jakościowo". Większość z nich to totalne pikniki. Wywiesili kilka płócien, ale pod względem dopingu pokazali się żenująco. Wspomniana w tekście Amica Wronki prawdopodobnie (pewności nie mamy) pokazałaby się lepiej wokalnie od "Sportingu z Lizbonki". Może Portugalczyków czegoś nauczy (jak dopinguje się na obcym stadionie) nasz wyjazd, który już za tydzień.

Niestety na dwa pierwsze mecze ligowe - do Zabrza i Wrocławia - nie pojedziemy. Zarówno Górnik, jak i Śląsk nie przygotowali sektorów dla przyjezdnych. Wrocławianie robili wszystko, żeby w tej rundzie kibiców gości nie wpuszczać. Wcześniej co prawda tłumaczyli, że i tak nikt by pojemnego sektora na ich nowym stadionie nie wypełnił, także Legia - po dalekim wyjeździe do Lizbony. Nie przekonamy się, ale klepać ozorem najłatwiej w sytuacjach czysto teoretycznych. Na razie nie pozostaje nam nic innego, jak pokazanie się z jak najlepszej strony za tydzień w Lizbonie. Co będzie później, to się zobaczy. A Górnik i Śląsk muszą bawić się sami.

P.S. Osoby, które zgubiły swoje KK oraz osoba, która zgubiła firmowy identyfikator mogą je odebrać podczas piątkowego (g. 20:30 w Legionowie) i sobotniego (g. 18:00 przy Obrońców Tobruku) meczu naszych koszykarzy.

Frekwencja: 27 234
Kibiców gości: 120
Flagi gości: 8

Doping Legii: 7
Doping Sportingu: 1

Autor: Bodziach