|
Lizbona - Czwartek, 23 lutego 2012, godz. 21:05 Liga Europy - 1/16 finału |
|
Sporting Clube de Portugal
|
1 (0) |
|
Legia Warszawa
| 0 (0) |
Sędzia: Władisław Biezborodow (Rosja) Widzów: 20144 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Maciej Skorża (trener Legii): Do awansu potrzebna była nam bramka i nie zrealizowaliśmy tego założenia. Zabrakło nam wyrazistości pod bramką rywala i większej liczby sytuacji podbramkowych. Sporting zagrał bardzo ostrożnie - nie podejmował ryzyka w defensywie i ciężko było nam się przez nią przedostać. Mieliśmy swoje okazje - Michał Żyro i Ivica Vrdoljak - ale się nie udało. Czujemy duży żal, bo mogliśmy wyeliminować Sporting. Szkoda meczu na Łazienkowskiej. Dziś zawodnicy dali z siebie wszystko. Nie będę komentował pracy sędziego, bo i tak już nic to nie zmieni. Kilka kontrowersyjnych sytuacji było, ale to już historia. Życzę Sportingowi sukcesów na międzynarodowej arenie.
Jestem rozczarowany tym, że nikogo nie pozyskaliśmy przed meczami w Lidze Europy. To jednak nie zależało ode mnie, takie jest życie. Zespół szybko musi się podnieść i już myśleć o niedzielnym meczu we Wrocławiu, które będzie bardzo ważne.
Dusan Kuciak: Czujemy niedosyt. Na pewno w tych dwóch meczach byliśmy lepsi. Po meczu w Warszawie możemy mieć pretensje tylko do siebie, ale w Lizbonie zrobiliśmy wszystko co mogliśmy, walczyliśmy o każdy metr na boisku. Należały nam się dwa rzuty karne - na pewno była ręka, w drugiej połowie faul. Nie wiem, jak sędzia na takim poziomie może popełnić takie błędy. Było wiele fauli - my dostawaliśmy kartki za wszystkie przewinienia, przeciwnicy nie. Sporting nie miał sytuacji bramkowych, piłkarze wbiegali w pole karne, ale my graliśmy bardzo dobrze w defensywie. Żadne z dośrodkowań nie było groźne. Byliśmy lepszą drużyną.
Teraz przegraliśmy, ale w niedzielę na pewno wygramy. Można mieć pretensje o skuteczność, ale sędzia powinien odgwizdać dwa rzuty karne na naszą korzyść. Z karnego nie ma pewności, że padnie bramka, ale jest na to duża szansa. Powinniśmy prowadzić 2-0. Zagraliśmy bardzo dobrze, kosztowało nas to dużo sił, ale sędzia nie pozwolił nam grać.
W Zabrzu padła bardzo podobna bramka jak w meczu ze Sportingiem. Muszę porozmawiać z trenerem, może trzeba będzie zmienić coś w moim ustawieniu przy takich sytuacjach, aby w kolejnych meczach takie bramki nie padały. Sporting wykorzystał swoje mocne strony.
Nasz awans do 1/16 to sukces, bo na początku nikt nie wierzył, że wyeliminujemy Gaziantepspor, potem Spartak. Jak wylosowali nam grupę, wszyscy mówili, że nie mamy szans, to samo przed Sportingiem. Byliśmy w tych meczach jeśli nie lepsi, to przynajmniej tak samo dobrzy jak przeciwnik.
Michał Żewłakow: Nie zagraliśmy tak jak chociażby w Warszawie. Można trochę narzekać na sędziego, ale największe pretensje możemy mieć do siebie. Jeśli chodzi o naszą grę, to chyba nie pokazaliśmy 100% swoich możliwości. Też mnie zastanawia, że ostatnio straciliśmy takie same bramki. Wcześniej podobne sytuacje nie miały miejsca. Trzeba będzie chyba opracować jakiś wariant, żeby to się już nie powtórzyło. Kiedy tracimy bramkę, to nie jest wina jednego zawodnika. Tak byliśmy ustawieni, że mogliśmy zasłonić Kuciakowi lot piłki. Mogliśmy dać z siebie więcej lub też to, co pokazaliśmy, nie wystarczyło. Przed nami najważniejszy mecz w sezonie. Zagramy już bez Komorowskiego i Rybusa, ale są inni doświadczeni zawodnicy w ich miejsce. Mam nadzieję, że do gry wróci już Miroslav Radović, bo nie ma co ukrywać, że bardzo nam go brakuje. Nawet Danijel Ljuboja mógłby się lepiej prezentować mając jego wsparcie u boku.
Przygodę w pucharach należy ocenić pozytywnie. Sprawiliśmy kilka niespodzianek i sam awans z grupy był sukcesem. Jeśli patrzy się realnie na to, kogo los nam przydzielił w 1/16, to nie była to drużyna poza naszym zasięgiem. W dwumeczu była bardziej dojrzała i wykorzystała więcej naszych błędów, niż my Sportingu. Szkoda, bo na to złożyło się kilka rzeczy, typu kontuzja Radovicia, transfery, trochę zamieszania. To dla nas dobra lekcja, fundament pod kolejny sezon, bo jeśli myślimy o mistrzostwie i grze w eliminacjach do Ligi Mistrzów, to takie przetarcie było naprawdę potrzebne i korzystne dla wielu zawodników.
Jakub Rzeźniczak: Stworzyliśmy sobie dwie groźne sytuacje. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy rzutu wolnego, który mieliśmy na 16. metrze. To była świetna okazja, żeby przejąc inicjatywę i objąć prowadzenie. Później straciliśmy bramkę z rzutu wolnego. Szkoda, bo to już drugi taki gol w przeciągu trzech dni. Zostawiliśmy serce na boisku, nie oddaliśmy tego meczu bez walki, niestety nie udało się. Teraz musimy skupić się na lidze i na tym, żeby walczyć o mistrzostwo Polski. Sędzia rozdawał kartki na lewo i prawo, nie sprzyjał nam, tylko gospodarzom, ale nie możemy zwalać na niego winy za porażkę.
Maciej Rybus: Nie byłem gotowy na 100 procent. Oddałem wykonywanie stałych fragmentów gry Ivicy, bo nie mogłem uderzać piłki lewą nogą. Bardzo chciałem zagrać i pomóc drużynie, ale się nie udało. Chcieliśmy trochę za szybko dostać się pod pole karne przeciwnika, a powinniśmy dłużej utrzymywać się przy piłce i zmieniać ciężar gry. Nasza dzisiejsza postawa nie wystarczyła, ale Sporting był do ogrania. W pierwszej połowie po moim dośrodkowaniu sędzia mógł podyktować rzut karny. Po meczu trener bardzo był zły, bo widział, że w tym dwumeczu Sporting nie wyglądał za dobrze. Nie jest to drużyna z najwyższej półki. My też to odczuliśmy już po pierwszym meczu. Trener podziękował mi i Marcinowi, i całej drużynie za udział w europucharach.
Jakub Wawrzyniak: Sporting nie chciał za bardzo się otworzyć. W pierwszej połowie graliśmy asekuracyjnie, w drugiej staraliśmy się podejść, ale niewiele z tego wynikało. Czujemy olbrzymi niedosyt. Trochę zabrakło nam umiejętności, nie stworzyliśmy zbyt wielu sytuacji. Zabrakło bramek w Warszawie, a może raczej strata gola w 88. minucie zaważyła na wyniku. Mogliśmy się lepiej pokazać, a tak kończymy fantastyczną przygodę, ale zapominamy o tym, bo w niedzielę już gramy bardzo ważny mecz we Wrocławiu. Sędzia nie popełniłby błędu, gdyby podyktował rzut karny.