|
Warszawa - Sobota, 24 marca 2012, godz. 18:00 Ekstraklasa - 23. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
1 (1) |
|
GKS Bełchatów
| 1 (0) |
Sędzia: Tomasz Musiał Widzów: 16237 Pełen raport |
|
|
Legia w dołku
W ramach 23. kolejki ekstraklasy Legia Warszawa na własnym stadionie zaledwie zremisowała GKS-em Bełchatów 1-1. Wynik pojedynku w 36. minucie otworzył niezawodny Rafał Wolski. Do wyrównania doprowadził w drugiej odsłonie Marcin Żewłakow. To drugi z rzędu zremisowany mecz "wojskowych" w lidze, którzy już jutro mogą stracić fotel lidera tabeli na rzecz Śląska Wrocław.
Niesamowicie umotywowani i głodni zwycięstwa legioniści już od pierwszych sekund spotkania ostro wzięli się do pracy. Podopieczni Macieja Skorży, którzy krytykowani byli ostatnio za mało ofensywą grę chcieli tym razem już od początku w mocny sposób zaznaczyć swoją obecność na boisku. Pomimo optycznej przewagi Legii to goście pierwsi stworzyli bardzo dobrą okazję do otworzenia rezultatu. W 7. minucie po prostopadłym podaniu z głębi pola w sytuacji sam na sam znalazł Paweł Buzała, ale najlepszy strzelec GKS-u przegrał pojedynek z Dušanem Kuciakiem. Chwilę później w odpowiedzi rzut wolny tuż sprzed pola karnego bełchatowian wykonywał Rafał Wolski, jednak trafił wprost w pewnie interweniującego Łukasza Sapelę. Z biegiem czasu gra straciła na płynności. Kolejną ciekawą akcję kibice zgromadzeni na Łazienkowskiej mogli obejrzeć dopiero w 22. minucie. Ładną indywidualną szarżą popisał się Miroslav Radović, Serb w szesnastce rywala zagrał dwójkowo z Ljuboją i w ostatniej chwili niebezpieczeństwo zażegnali obrońcy GKS-u blokując tego pierwszego. Pięć minut potem raz jeszcze sam przed Kuciakem, tym razem po niefrasobliwym zagraniu Jakub Rzeźniczaka, znalazł się Buzała, ale po minięciu warszawskiego golkipera nie trafił nawet w światło bramki. Legia odgryzła się za kilkadziesiąt sekund, kiedy po dokładnym dośrodkowaniu od Danijela Ljuboji główkował, lecz zbyt słabo, Janusz Gol.
W 33. minucie z dystansu szczęścia spróbował Michał Żyro, jednak jego uderzenie było dalekie od powodzenia. Kilka minut później nadeszło przełamanie gospodarzy. Rafał Wolski przebojowo przedarł się w pole karne GKS-u, minął po drodze trzech obrońców i mocnym strzałem nie dał szans Sapeli. Dwie minuty przed końcem pierwszej połowy mocne uderzenie z rzutu wolnego pewnie wyłapał bramkarz przyjezdnych. Mimo wszystko "wojskowi" powinni schodzić do szatni wygrywając już dwoma golami. Ivica Vrdoljak posłał znakomitą piłkę za linię obrony do wychodzącego na czystą pozycję Miroslava Radovicia, pomocnik Legii zdołał odegrać do Janusza Gola, który fatalnie sfinalizował akcję przez złe opanowanie futbolówki.
Drugie 45 minut rozpoczęło się podobnie jak pierwsza część spotkania. Legia starała się zdobyć drugą bramkę, która znacznie przybliżyłaby ich do końcowego sukcesu. Wszelkie plany gospodarzy na drugą połowę popsuł jednak kwadrans po zmianie stron Marcin Żewłakow. Wprowadzony w przerwie były reprezentant Polski wykorzystał dokładnie podanie z rzutu wolnego od Kamila Kosowskiego i głową doprowadził do stanu remisowego. Niewątpliwy błąd w tej sytuacji popełnił Jakub Wawrzyniak, bo to właśnie do jego zadań należało przykrycie przy tym stałym fragmencie gry brata kapitana Legii. W 69. minucie po dobrze bitym rzucie rożnym źle przykryty Miroslav Radović niedokładnie główkował w kierunku bramki strzeżonej przez Łukasza Sapelę. Kolejną tego wieczoru okazję Ljuboja zmarnował piętnaście minut przed końcowym gwizdkiem arbitra. Po dokładnym dorzuceniu futbolówki od Radovicia doświadczony zawodnik uderzył niecelnie głową.
W 81. minucie po podaniu z lewej flanki z powietrza strzelał Janusz Gol, jednak piłka poszybowała wysoko ponad poprzeczką. Wiele niewykorzystanych szans gospodarzy mogło się zemścić chwilę potem, kiedy w klarownej sytuacji Marcin Żewłakow źle opanował piłkę. Trzy minuty potem Sapelę starał się zaskoczyć Ljuboja i golkiper GKS-u zmuszony był wybić futbolówkę za linię boczną. W doliczonym czasie gry po ogromnym zamieszaniu w polu karnym gości swoje szanse mieli Jakub Rzeźniczak i Ismael Blanco, lecz najpierw dobrze zachowali się obrońcy, którzy zablokowali legionistę, a późniejsze uderzenie Argentyńczyka odbił Sapela.
Autor: Wiśnia