|
Warszawa - Niedziela, 29 kwietnia 2012, godz. 17:00 Ekstraklasa - 28. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
1 (0) |
|
Jagiellonia Białystok
| 1 (0) |
Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk) Widzów: 22528 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Tomasz Hajto (trener Jagiellonii): Był to ciekawy mecz. Długo utrzymywaliśmy się przy piłce, mieliśmy - tak jak i Legia - swoje szanse, których długo nie udało nam się wykorzystać. W ostatnich minutach, gdy Legia zaczęła grać długimi piłkami, mieliśmy spore problemy w obronie. Cieszę się z punktu zdobytego w Warszawie, ale czuję mały niedosyt. W końcówce przewaga była po stronie Legii, dobrze spisywał się jednak nasz bramkarz Grzegorz Sandomierski. Na Legii czuć już Europę - jest tu ładny stadion, odnowa, szatnie. Co z mistrzem? Byłoby dobrze, gdyby został nim ktoś, kto jest w stanie powalczyć o Ligę Mistrzów. Czy w piątce, która wciąż ma szanse na tytuł, poza Legią kogoś na to stać? Głęboko bym się zastanawiał...
Maciej Skorża (trener Legii): Było to dla nas bardzo trudne spotkanie. Jagiellonia była bardzo zmotywowana i dobrze zorganizowana - nastawiona na szybkie kontry. My mieliśmy nie za ciekawy początek meczu. Liczyłem na to, że uda nam się zepchnąć rywali do głębokiej defensywy, ale nie udało się. Niektórym moim zawodnikom brakowało świeżości, entuzjazmu, za dużo było na boisku z naszej strony chaosu. W drugiej połowie nasza gra wyglądała już lepiej. Jedna z kontr przyniosła jednak gościom prowadzenie i postawiło nas to w bardzo trudnej sytuacji. Tylko dzięki indywidualnym umiejętnościom Danijela Ljuboji zdołaliśmy wyrównać. Do końca walczyliśmy o wygraną, mieliśmy szanse - najlepszą z nich miał Blanco - których jednak nie udało się wykorzystać.
W naszej szatni jest smutno. Teraz każda strata punktów będzie oznaczała dla nas koniec marzeń o mistrzostwie. Gramy z nożem na gardle. Uważam jednak, że stać nas na wygrane w dwóch ostatnich meczach mimo ciężkiego sezonu. Wierzę, że te mecze wygramy. Mieliśmy dziś wielką szansę, by złapać oddech w końcówce sezonu, ale teraz już wiadomo - będziemy grali do samego końca pod wielką presją. Może moja wypowiedź będzie kontrowersyjna, ale ja uważam, że nasza liga jest coraz silniejsza, coraz bardziej wyrównana.
Dziś ewidentnie zawaliliśmy sprawę. Możemy tylko pochylić głowy i milczeć.
Tomasz Frankowski (Jagiellonia Białystok): Oczywiście, cieszy mnie strzelona bramka i zdobyty punkt, ponieważ znając nasze perypetie wyjazdowe, większość obstawiała dzisiaj naszą porażkę. Ten remis dodaje kolorytu lidze, a przede wszystkim walce o mistrzostwo Polski. W tym meczu zabrakło nam trochę spokoju w sytuacjach podbramkowych, mogliśmy strzelić więcej goli. Legia nie zagrała dzisiaj dobrego spotkania. Myślę, że zdobyty puchar w środku tygodnia pozostawił na nich jakiś niekorzystny odcisk, który wpłynął na ich formę. Szkoda, bo miała ona szansę na odskoczenie swoim konkurentom i sprawienie radości kibicom.
Marcin Burkhardt (Jagiellonia Białystok): Mecz był dzisiaj bardzo wyrównany, jednak to my mogliśmy pokusić się o zwycięstwo. Trochę po golu się cofnęliśmy, bo wiedzieliśmy, że Legia musi wygrać i chcieliśmy zagrać kontratakiem. Myślę, że Legia za moich czasów była lepszym zespołem. To była drużyna z dobrą atmosferą, która stanowiła prawdziwy monolit. Dzisiaj zamierzaliśmy wygrać, aby udowodnić wszystkim, że Jagiellonia potrafi również grać na wyjazdach. Mieliśmy założenie, aby przede wszystkim zdominować środek pola i po części nam to się udało.
Michał Żewłakow: Straciliśmy jedną bramkę, zdobyliśmy jedną bramkę i w efekcie mamy tylko jeden punkt. Myślę, że popsuliśmy sobie pierwszą połowę. Nie ułożyliśmy sobie tego spotkania, jak zakładaliśmy. Dopiero stracona bramka nas zmobilizowała i zaczęliśmy dominować. To był dziwny mecz, bo goście przy większej odrobinie szczęścia mogli wygrać. Było nas stać na zdobycie jednego punktu, choć staraliśmy się o całą pulę. Na dodatek świetnie między słupkami prezentował się Sandomierski i remis to również spora jego zasługa. Zawsze po dobrym meczu chce się powtórzyć styl oraz wyniki. Natomiast zawody w Kielcach były zupełnie inne. To był finał Pucharu Polski, a tu są zmagania ligowe. Nie można zarzucać, że się nie staraliśmy, że nie stwarzaliśmy sytuacji. Zabrakło trochę skuteczności i w ataku, i w obronie.
Ivica Vrdoljak: Wyszło na to, że dzisiaj walczyliśmy o punkt, bo przegrywaliśmy 0-1 i gdyby nie bramka Ljuboji, to w ogóle nie bylibyśmy liderem. Tyle razy mieliśmy już szansę, żeby odskoczyć rywalom, żeby być bliżej tego celu, który chcemy osiągnąć. Owszem, jesteśmy nadal liderem, ale podobna sytuacja powtarza się co mecz i trochę się tego obawiam. Na dodatek nie wygrywamy u siebie i to też jest jakiś problem. Nie wiem w czym tkwi problem, bo zagraliśmy w takim składzie, jak w finale Pucharu Polski i sądziłem, że będzie wszystko w porządku. Tym bardziej, że i tak już dobra atmosfera w szatni jeszcze bardziej się poprawiła. Sądziłem, że będziemy się cieszyć. Jest zupełnie odwrotnie i pojawiły się nerwy, począwszy od nas samych, aż po kibiców. Musimy poczekać jeszcze 7 dni i wówczas będziemy wszyscy się cieszyć. Plan na te dni to zdobyć 6 punktów. Ostatnio gramy tak, by tylko utrzymać lidera. Teraz to się skończyło. Musimy wygrać wszystko do końca. To jedyna droga do mistrzostwa.
Michał Żyro: Myślę, że komentarz jest zbędny, bo wynik jest nie taki, jak być powinien. Ciężko jest mi coś powiedzieć. Nie wiem jak mam się tłumaczyć. Dyspozycja dnia zawyżyła? Nie wiem. Być może najpierw musimy dostać bramkę od rywala lub szybko sami strzelić gola, bo inaczej się męczymy na murawie? Nie wiem. Może to jest ten powód? Wszystko jest przed nami, bo nadal jesteśmy na pierwszym miejscu. Te dwa mecze musimy wygrać.
Janusz Gol: Owszem, mamy nóż na gardle i przeciwnicy siedzą nam na ogonie, ale nadal jesteśmy na pierwszym miejscu. Gramy dalej. Dwa mecze przed nami i musimy je wygrać. W ostatnim kwadransie zdominowaliśmy rywala, bo Jagiellonia już opadła z sił, ale piłka nie chciała wpaść do siatki. Jak poprawimy wykończenie akcji, to będzie dużo lepiej. Co nie oznacza, że nie chcieliśmy narzucić rywalom własnego stylu gry. W pierwszej połowie goście skutecznie się bronili. Do momentu straty bramki również staraliśmy się kontrolować przebieg spotkania, ale Jagiellonia nas skontrowała i mogła się cieszyć z prowadzenia. Tak czasem bywa. Udało się jednak wyrównać, ale drugiego gola nie udało się zdobyć. Piłka niebywale kleiła się do Sandomierskiego.
Nie imponujemy taką skutecznością w zdobywaniu punktów jak np. Lech Poznań, bo zdobywamy za mało bramek. Niemniej jednak przed nami dwa mecze i wierzymy, że uda się oba spotkania wygrać.
Danijel Ljuboja: W drugiej połowie doprowadziliśmy do wyrównania. Szkoda, że nie udało się zdobyć drugiej bramki dającej zwycięstwo. W efekcie tylko zremisowaliśmy i stało się tak, jak się stało. Przed nami dwa ciężkie spotkania, ale zrobimy wszystko, aby je wygrać.