Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Niedziela, 6 maja 2012, godz. 17:00
Ekstraklasa - 30. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 64' Wolski
1 (0)
Herb Korona Kielce Korona Kielce
    0 (0)

    Sędzia: Paweł Gil
    Widzów: 24351
    Pełen raport

    Wypowiedzi pomeczowe

    Maciej Skorża (trener Legii): Mecz przebiegał pod nasze dyktando. Jednak, jak cała runda, był nerwowy i szarpany. Nie stwarzaliśmy za dużo okazji, a jak już były, to nerwowe. Brakowało nam trochę szczęścia. Po przerwie było lepiej. Mecz był bardziej płynny, a my częściej zagrażaliśmy bramce Korony. Cieszy mnie ładny gol Rafała Wolskiego, który dał nam trzy punkty. Niewiele to jednak zmienia. Mieliśmy być dziś gdzie indziej i w innych nastrojach. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała nasze plany. Drużyna borykała się w sezonie z wieloma problemami. Nie chciałem o tym mówić. Często to była dobra mina do złej gry. Nie chcę też o wszystkim mówić teraz. Mimo wszystko powinniśmy zdobyć mistrzostwo. Przez długie lata będziemy mieli do siebie pretensje o to.

    Do siebie mam wiele uwag za to, co pokazaliśmy w tej rundzie. Można było podjąć wiele lepszych decyzji. Mam jednak nadzieję, że gdy emocje opadną, osoby, które dobrze życzyły tej drużynie, zobaczą ile pozytywnych emocji było w naszej grze. W tym sezonie przeżyliśmy wielkie chwile i wygrane. A dziś każdy widział co było. Sezon był jak emocjonalna sinusoida. Brakowało nam stabilności formy. Raz graliśmy bardzo dobrze, a za chwilę słabo. W czwartek świat zawalił się nam na głowę. Sposób, w jaki straciliśmy mistrzostwo nas dobił.

    Wiem, że teraz będziemy krytykowani. Ale pamiętajmy ile pozytywnych emocji daliśmy w tym sezonie. W szatni jest teraz jedna wielka rozpacz. Wszyscy są zdołowani i załamani tym, co zrobiliśmy. Ci młodzi ludzie muszą stanąć na nogi i wziąć się w garść. Przed nimi jeszcze wiele meczów. Wierzę, że jeżeli wzmocni się tę drużynę, to da ona wiele pięknych chwil Legii.

    Wiosną mieliśmy problemy z kreowaniem gry ofensywnej. To był nasz problem. Strzelaliśmy za mało goli. Zespół potrzebuje większej liczby graczy ofensywnych. Za dużo rzeczy spadło też na naszych graczy. Dziś obowiązki spadły na Rafała Wolskiego i Michała Żyrę. Przecież oni niedawno nie mieścili się do meczowej osiemnastki.

    Novo i Blanco trafili do nas późno. Nie było już czasu na zgrywanie. Ich zadanie miało sprowadzać się do wejścia do drużyny i wygrywania meczów. Na pewno obaj nie dali tyle, ile od nich oczekiwaliśmy. Obydwaj pracowali dobrze. Może Blanco ostatnio trochę odpuścił. Może wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby byli z nami na zgrupowaniach i grali w sparingach. W nerwowej atmosferze nie weszli jednak dobrze w zespół. Miałem nadzieję, ze po stratach personalnych Novo i Blanco będą impulsem do lepszej gry. Pomogli nam w półfinale Pucharu Polski, ale to za mało.

    Leszek Ojrzyński (trener Korony): Muszę pogratulować Legii zdobycia trzech punktów. Stały fragment zadecydował o naszej porażce. Nie mieliśmy później klarownych sytuacji do zdobycia gola. Dziś stały fragment dał Legii podium. Taki sam element gry w Gdańsku odebrał Legii mistrzostwo. Może nie graliśmy ładnie, ale chcieliśmy tu wygrać. Dobrą okazję miał Maciej Korzym, ale nie umiał zamienić jej na gola. Chcieliśmy mieć więcej takich akcji, ale nie daliśmy rady.
    Korona jest wysoko tabeli, ale na początku nie mówiliśmy o co gramy. My mamy taką sytuację i warunki finansowe, że trudno nam bić się o najwyższe cele. Na pewno 5. miejsce to dla nas dobra pozycja.

    Aleksandar Vuković: Staraliśmy się grać agresywnie, blisko przeciwnika, ale podobnie jak w poprzednich meczach, z czasem brakuje nam energii, takiej świeżości, która pozwalała nam grać. Dzisiaj nie była na boisku najlepsza Korona, jaką można było zobaczyć w tej rundzie i stąd też taki wynik. Oczywiście mecz mógł się inaczej potoczyć, ale myślę, że wynik jest sprawiedliwy. Na pewno przyjęcie mojej osoby przez kibiców było przyjemne. Gorzej się czułem słysząc bluzgi pod adresem moich kolegów, bo wielu ich jest w obecnej Legii i na pewno inaczej przeżywali to spotkanie niż ja. Z drugiej strony należy zrozumieć fanów, bo wiadomo jakie mają oczekiwania. Była szansa na mistrzowski tytuł, a została zaprzepaszczona. Szkoda.
    Z naszej strony zajęcie 5. miejsca było osiągnięciem ponad plan. Mało tego, jeszcze na dwie kolejki przed końcem była realna szansa na europejskie puchary czy nawet mistrza kraju! Zabrakło nam wszystkiego po trochu, by zdobyć coś więcej – jakości, świeżości, ale mimo wszystko uznałbym ten sezon za udany.

    Rafał Wolski: Danijel strzelił w tych rozgrywkach dwie ładne bramki z rzutów wolnych i to on jest etatowym wykonawcą stałych fragmentów. Jak mu nie idzie, to ktoś inny musi spróbować szczęścia. Jedną z tych osób jestem ja. Podszedłem do piłki, przymierzyłem precyzyjnie, bo wiedziałem jak chcę uderzyć i posłałem futbolówkę tam, gdzie chciałem. Myślę, że chcieliśmy pozytywnym akcentem zakończyć ten sezon. Jednak w ostatecznym rozrachunku ta wygrana niewiele nam dała. Chcieliśmy zdobyć mistrzostwo Polski, ale ta sztuka się nie powiodła i rozpatruję to w kategoriach dużej porażki. Była ogromna szansa, żeby po sześciu latach tytuł wrócił na Łazienkowską. Nie udało się...

    Michał Żyro: To było zwycięstwo na koniec dobrego sezonu. Z mojej perspektywy był nawet bardzo dobry, bo to była wielka przygoda. Mieliśmy super mecze i takie porażki, do których nie chciało się wracać. Były dni chwały, w których kibice daliby nam wszystko, a bywało jak ostatnio, gdzie odebrano nam wszystko. Taka sytuacja może się już nie powtórzyć, bo mogliśmy mieć podwójną koronę. Życie toczy się jednak dalej i wierzę, że w przyszłym sezonie będziemy mieć wsparcie kibiców. Z kolei my odpłacimy im się lepszą grą.

    Jakub Wawrzyniak: Jak skończę grać w piłkę i za kilkanaście lat spojrzę na ten sezon, to może to trzecie miejsce będzie miało jakiekolwiek znaczenie. Jednak nie dzisiaj. Po meczu w Gdańsku mieliśmy świadomość, że przegraliśmy tytuł. Stało się to w sposób okrutny i upokarzający. Dlatego też zwycięstwo nad Koroną w żaden sposób mnie nie cieszy.
    Staram się nie sprowadzać wszystkiego co się dzieje w moim życiu do szczęścia, a dzisiaj musiałoby być dużo szczęścia w postaci trzech korzystnych wyników na innych stadionach. Dlatego też nie miałem złudzeń i spodziewałem się, że inni wytrzymają ciśnienie i wygrają ligę.
    Chciałbym podkreślić, że nie przegraliśmy tego mistrzostwa w Gdańsku, tylko znacznie wcześniej. Nie wykorzystaliśmy spotkań z Bełchatowem, Polonią, a ostatnio z Lechem. Traciliśmy punkty, których nie powinniśmy. Tak naprawdę do Trójmiasta powinniśmy pojechać na molo przespacerować się nad brzegiem morza. A tak... Wszystko bym oddał za to mistrzostwo. Wolałbym odpaść z Ligi Europy na wstępie z Gaziantepsporem, upokorzyć się w Pucharze Polski, byleby tylko zdobyć tytuł mistrza kraju.

    Michał Żewłakow: Chcieliśmy dzisiaj zagrać najlepiej jak potrafiliśmy. Jednak każdy z nas miał w pamięci tych siedem czy osiem spotkań z wiosny, w których nie mogliśmy wygrać. I to jest główny powód, że nie zostaliśmy mistrzem Polski. Ten tytuł był dla nas najważniejszym celem, a jako drużyna nie podołaliśmy temu zadaniu. Nie potrafiliśmy zagrać na tyle zdeterminowani, pewni, żeby wygrywać i być najlepszymi w lidze. Te sukcesy w Lidze Europy czy świeżo zdobyty Puchar Polski na pewno cieszą, ale nic nie zastąpi radości z mistrza, jak nic nie zastąpi teraz naszego smutku.
    Zwykle patrzymy na różne sytuacje przez pryzmat ostatnich wydarzeń. Jednak jako piłkarze również powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, że zawiedliśmy nie tylko siebie, ale także kibiców. Przez tyle czasu byli z nami, dodawali nam otuchy, byli dwunastym zawodnikiem. Dlatego w momencie, gdy człowiek zdaje sobie sprawę, że spieprzył robotę, musi do nich podejść i nadstawić głowę wysłuchując przykrych słów i krytyki. To nie zabija, a może zmobilizować na kolejny sezon.