|
Warszawa - Niedziela, 19 sierpnia 2012, godz. 17:00 Ekstraklasa - 1. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 19' Ljuboja (k)
- 42' Ljuboja
- 50' Ljuboja
- 87' Stano (sam.)
|
4 (2) |
|
Korona Kielce
| 0 (0) |
Sędzia: Hubert Siejewicz (Białystok) Widzów: 17246 Pełen raport |
|
|
Czwórka do zera
Za nami świetna inauguracja sezonu ligowego w wykonaniu piłkarzy. Nie zawiedli także kibice, którzy cały mecz bawili się doskonale. Przed spotkaniem uczyliśmy się nowej piosenki, którą dziś śpiewaliśmy krótko, a właściwy debiut będzie miała w czwartek na meczu z Rosenborgiem. "Legia gra, my śpiewamy"
Nowa pieśń, której tekst poniżej, wychodziła nam całkiem przyzwoicie, szczególnie jak na pierwszy raz, a do tego podczas jej debiutu bramkę na 3-0 zdobył Ljuboja.
"A Legia gra, a my śpiewamy
race wciąż odpalamy
głośny śpiew unosi nas
na mistrza znów nadszedł czas.
Jesteśmy wciąż niepokonani
dumni i Legii oddani
zabawa trwa, wpadamy w szał
więc przyłącz się, nie zamulaj!"
Korona bez formy. Nie tylko piłkarskiej
Frekwencja na meczu nie powalała, ale i tak było lepiej niż na Lidze Europy - ponad 17 tysięcy osób. Korona przyjechała z ośmioma flagami, ale kibiców było mniej niż ostatnio. Początkowo nie wywieszali flag i legioniści skandowali pod ich adresem m.in. "Gdzie macie flagi?!", w nawiązaniu do spalonych płócien kielczan w poprzednim sezonie, oraz "Co was tak mało?". Doping przyjezdnych był u nas niesłyszalny, chociaż wyglądało, że w drugiej połowie trochę dopingowali. Przed meczem "pozdrowiliśmy" trenera bramkarzy Korony, Macieja Szczęsnego, któremu kibice nigdy nie zapomną przeszłości. W zupełnie inny sposób powitany został "Vuko". Ale na sympatię trybun należy zasłużyć.
Bez odpowiedzi na pytania Hadaja
Mecz układał się po naszej myśli, bo dość szybko wyszliśmy na prowadzenie. Nie było natomiast odpowiadania na pytanie zadawane przez spikera "Ile goli ma Legia?" - Żyleta w tym czasie nie przerywała dopingu, jak to miało miejsce wcześniej. Już po drugiej bramce, czyli jeszcze przed przerwą, zaczęliśmy wyginać śmiało ciało i jak się okazało, nie ostatni raz tego dnia.
Już na początku meczu, przy "Mistrzem Polski jest Legia", wybuchło kilka petard. Kolejne wybuchały po bramkach dla naszej drużyny. Na racowisko było zbyt jasno. Przez cały mecz powiewało kilka flag na kiju.
Warszawa jest od tego, aby bawić się na całego
Żar lał się z nieba, więc nic dziwnego, że spora część fanatyków pozbyła się koszulek. Raz na jakiś czas zachęcaliśmy pozostałe trybuny do włączania się do dopingu. Z różnym skutkiem. Na Żylecie nie było źle. Szczególnie konkretny ryk był po krótkim ściszaniu pieśni, po którym każdy wydzierał się ze zdwojoną mocą. Jedna uwaga - głośniej nie znaczy szybciej. Kilka razy odtańczyliśmy także walczyka labada - w wersji tradycyjnej oraz pogo. W związku z dobrymi humorami, nie mogło zabraknąć przyśpiewek "Niech żyje wolność, wolność i swoboda, niech żyje zabawa i Legia Warszawa" oraz "Bo Warszawa jest od tego, aby bawić się na całego".
Czwórka do zera
Po bramce w końcówce spotkania po raz kolejny naśmiewaliśmy się z przyjezdnych, śpiewając "Czwórka do zera trafiła Legia frajera". Nie można także pominąć śpiewanej przez dobrych kilka minut pieśni "Ja kocham Legię", w której jednak w drugim wersie zamiast oryginalnego "lalalala" wstawiano "pier... ajtiaj". W końcówce spotkania bardzo dobrze wychodziła nam pieśń "Hej Legia gol...", która rozbrzmiewała aż do zakończenia meczu.
Nie zamulamy!
Po spotkaniu oczywiście kibice z Żylety nie opuszczali trybuny, czekając na piłkarzy. W momencie, gdy kończyli oni tradycyjną rundę wokół stadionu, na dłużej zatrzymali się przed naszym sektorem. Najpierw ryknęliśmy "Hej Legia gol...", a potem tradycyjnie zaśpiewaliśmy z nimi "Warszawę" i "Ole ole". Miejmy nadzieję, że w równie dobrych nastrojach będziemy rozchodzić się do domów po czwartkowym meczu z Rosenborgiem. Zgodnie z treścią nowej pieśni - nikt nie zamula. Uczymy się tekstu i dajemy z siebie 100 procent!
P.S. Na meczu zadebiutowała flaga "Włochy. Murem za Legią".
Frekwencja: 17246
Kibice gości: 275
Flagi gości: 8
Doping Legii: 6,5
Doping Korony: 2
Autor: Bodziach