Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Gdańsk - Niedziela, 4 listopada 2012, godz. 14:30
Ekstraklasa - 10. kolejka
Herb Lechia Gdańsk Lechia Gdańsk
  • 69' Traore
1 (0)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 36' Radović
  • 73' Ljuboja
2 (1)

Sędzia: Daniel Stefański
Widzów: 17956
Pełen raport

Wypowiedzi pomeczowe

Jan Urban (trener Legii): Wydaje mi się, że w pierwszej połowie byliśmy dużo lepszym zespołem od gospodarzy. Strzeliliśmy bramkę i brakowało drugiej, żeby mecz był spokojniejszy. Dobrze weszliśmy w mecz i kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku. Wiedzieliśmy, że Lechia często szuka długiej piłki na Traore, a każda strata w środkowej strefie boiska grozi kontratakiem. Nie ustrzegliśmy się jednak błędu, Astiz mógł zrobić więcej, a Traore zachował się bardzo dobrze. Zabrakło asekuracji Sulera. Uczulałem obrońców, żeby byli blisko siebie, bo akcje Lechii będą podobne do siebie. Na szczęście udało się szybko strzelić drugą bramkę i grało nam się łatwiej, bo wiedzieliśmy, że Lechia postawi wszystko na jedną kartę i być może uda nam się coś strzelić. To był trudny mecz, bo każda z drużyn mobilizuje się na spotkanie z nami. Bardzo nas cieszą 3 punkty.

Byłem zdziwiony czerwoną kartką dla Jędrzejczyka, bo nie wychodził sam na sam, ale szybko sytuacja się wyjaśniła.

Boisko nie było w najlepszym stanie, ale zbyt często na to narzekamy. W naszym klimacie często trzeba grać przy mrozie, wietrze czy deszczu. Na takim boisku też można stworzyć dobre widowisko i dzisiaj tak było.

Bogusław Kaczmarek (trener Lechii): Myślę, że mieliśmy sytuacje bramkowe, np. Mateusza Machaja. Legia ich nie miała. Miała tylko rzut karny. Nie jest wstydem przegrać z murowanym kandydatem do mistrzostwa Polski. Nie mam do zespołu żadnych zastrzeżeń i pretensji jeśli chodzi o wolę walki i zaangażowanie. W drugiej połowie dyktowaliśmy warunki, kontrolowaliśmy grę, a Legia nas groźnie kontratakowała. To był dobry mecz, a przegraliśmy z drużyną, która jest 100% kandydatem do zdobycia mistrzostwa. My mamy trochę problemów, wiele urazów, wielu zawodników wypadło z normalnego treningu, Bieniuk zagrał w masce i to na pewno stwarza dyskomfort. Będziemy starali się z lepszym skutkiem powalczyć w Chorzowie.

Miroslav Radović: Strzeliłem dziś drugą bramkę w sezonie, ale mogłem też mieć z 10 asyst. Niestety, koledzy nie wykorzystali moich podań. Jestem dziś bardzo zmęczony, czuję się jakbym rozegrał dwa mecze, bo niezwykle trudno grało się na tej murawie. Równocześnie bardzo się cieszę, bo to było ważne, a jednocześnie zasłużone zwycięstwo. Z meczu na mecz gramy coraz lepiej, jesteśmy bardzo skoncentrowani i w efekcie stwarzamy dużo sytuacji. Dziś też było dobrze, bo po przestrzelonym karnym powiedzieliśmy sobie, że nic się nie stało i gramy dalej. Przeciwnik był groźny, ale powinniśmy byli rozstrzygnąć to spotkanie na własną korzyść w I połowie. Potem za łatwo straciliśmy bramkę i zrobiło się gorąco. Na szczęście graliśmy do końca i udało się wygrać. Teraz nawet jeśli tracimy bramkę, to umiemy przechylać szalę na swoją korzyść, bo wyciągnęliśmy wnioski z poprzedniego sezonu. Taka sytuacja powtarza się po raz kolejny i to świadczy o tym, że drużyna ma ogromny potencjał i w każdym momencie jesteśmy w stanie strzelić bramkę. Mamy czym straszyć z przodu i stąd nasza wysoka skuteczność. Z tym, że pamiętamy ile nam jeszcze zostało do celu, jakim jest mistrzostwo. Mi też idzie coraz lepiej, dzisiaj strzeliłem gola, miałem sporo dobrych podań. Dużo pracuję i wierzę, że wkrótce wróci forma z jesieni zeszłego sezonu. Przed nami Jagiellonia, która gra bardzo nierówno na wyjazdach i potrafi zaskoczyć, ale my jesteśmy tymi, którzy prowadzą grę i powinno być dobrze.

Artur Jędrzejczyk: Sytuacja z czerwoną kartką była dość kuriozalna. Tym bardziej, że nie ujrzałem wcześniej żółtej, a tu arbiter najpierw żółty, a później czerwony kartonik, więc upomniałem sędziego. Cóż, takie rzeczy się zdarzają. Ważne, że prowadzący zawody szybko się poprawił. Jednak najważniejsze jest to, że wygraliśmy i przywozimy komplet punktów do Warszawy.
Mecz kosztował nas dużo zdrowia. Było sporo walki, a dodatkowo murawa nie ułatwiała gry. Inna sprawa, że warunki były dla obu stron takie same. Lechia postawiła wysoko poprzeczkę i w pewnym momencie udało się gospodarzom doprowadzić do remisu, ale od razu chcieliśmy odzyskać prowadzenie i ta sztuka się udała. Tym bardziej, że fani zaczęli nakręcać gospodarzy, a także oni sami uwierzyli, że skoro strzelili nam jednego gola, to mogą i następne.

Ivica Vrdoljak: Na pewno plan, który zakładałem, został zrealizowany. Przed nami jeszcze "Jaga". Wcześniejsi rywale byli słabi na papierze, ale chcę podkreślić, że tylko na papierze, bo ostatnie mecze były naprawdę ciężkie. Tak było w Szczecinie, z Piastem przegrywaliśmy 0-2, a i dzisiaj też było trudno. Najważniejsze, że wszystkie przechyliliśmy na własną korzyść. Teraz chcemy to powtórzyć w najbliższą sobotę i odjechać rywalom. Mam nadzieję, że do końca rundy nie zanotujemy porażki.
W naszych głowach był wiosenny mecz z Lechią, ale teraz jest nowy sezon i nastały zupełnie inne okoliczności. Zdobyliśmy komplet punktów i to jest najważniejsza sprawa. Zresztą mam wrażenie, że teraz jesteśmy mocniejsi mentalnie. Pokazujemy charakter w poszczególnych spotkaniach, a w dzisiejszej piłce są to bardzo istotne elementy.

Inaki Astiz: Wiedzieliśmy, że Lechia jest bardzo mocna w grze z kontry. Jednak pierwsza połowa ułożyła się po naszej myśli, bo wyszliśmy na prowadzenie. Później mieliśmy kilka okazji na zmianę rezultatu, ale to Traore wpakował piłkę do siatki, na co z kolei odpowiedział Ljuboja. Skończyło się na 2-1, co nas bardzo cieszy. Dzisiaj moim partnerem w obronie był Marko Suler i sądzę, że dobrze układała się nasza współpraca. Owszem, straciliśmy bramkę, ale to była bardziej moja wina. Zresztą fakt, że zagrał dziś Marko jest tylko dowodem na to, że rywalizacja o miejsce w składzie jest bardzo duża i każdy musi udowadniać na treningach swoją przydatność. Najważniejsze jest to, że mimo roszad drużyna potrafi wygrywać.
Słyszałem, że trener Kaczmarek powiedział, że jesteśmy niemal murowanym faworytem do tytułu. Jednak polska liga to nie hiszpańska, gdzie liczą się tylko dwa kluby. Tu różnice między ekipami są dość niewielkie, więc walka może być do samego końca. To co dla nas jest ważne, to koncentracja. Musimy skupieni podchodzić do każdego meczu i dawać z siebie 100%.

Jakub Kosecki: Nabiegaliśmy się w dzisiejszym meczu. W I połowie mieliśmy spotkanie pod kontrolą - stworzyliśmy kilka dogodnych sytuacji, wywalczyliśmy rzut karny. Po przerwie nie wiem dlaczego się cofnęliśmy i nie graliśmy już tak dobrze, aż w końcu Lechia wyrównała. Na szczęście udało nam się szybko strzelić drugą bramkę i wygraliśmy, z czego się bardzo cieszymy.

Michał Kucharczyk: Murawa była dziś bardzo trudna, ale trzeba przyznać, że warunki były takie same dla obu zespołów. Jesteśmy jednak bardzo zmęczeni, czujemy się gorzej niż po poprzednich meczach, choć oczywiście cieszymy się z wygranej. Mieliśmy tu coś do udowodnienia po poprzednim sezonie i bardzo chcieliśmy się zrewanżować za tę porażkę z maja. Nie ukrywam, że wciąż mamy tę przegraną w pamięci i dużo rozmawialiśmy o niej w szatni. Ostatnio pracowaliśmy nad grą defensywną i współpracą z bocznymi obrońcami i myślę, że widać tego efekty. Trener zawsze nam powtarza, że w ataku mamy duże możliwości, ale na bokach nasza gra w defensywie jest jeszcze do poprawki.

Marko Suler: Bardzo cieszy mnie to zwycięstwo, bo to był chyba jak dotychczas najtrudniejszy nasz rywal na wyjeździe. Cieszy, że wreszcie zagrałem w wyjściowym składzie i ogólnie jestem zadowolony z tego występu, choć oczywiście popełniałem błędy. Jesteśmy coraz mocniejszym zespołem, walczymy do końca i to daje efekt. W I połowie Lechia nie stworzyła sobie zbyt wielu okazji, po przerwie grali już lepiej w ataku, ale wynikało to z tego, że przegrywali i podejmowali większe ryzyko. Ten zespół ma umiejętności i potencjał. My zrobiliśmy jeden błąd i straciliśmy bramkę. Na szczęście szybko strzeliliśmy na 2-1 i wygraliśmy.