|
Warszawa - Sobota, 10 listopada 2012, godz. 18:00 Ekstraklasa - 11. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
1 (0) |
|
Jagiellonia Białystok
- 36' Plizga
- 76' Frankowski
| 2 (1) |
Sędzia: Paweł Pskit Widzów: 10517 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban (trener Legii): Przespaliśmy pierwsza połowę, a Jagiellonia to wykorzystała. Pozwoliliśmy się zdominować. Po przerwie w najlepszym momencie pachniało drugim golem dla nas. Zamiast tego był prosty błąd w defensywie i bramka dla rywali. Nie zawsze, gdy igra się z ogniem, da się go zgasić. Dziś się sparzyliśmy. Trzeba z tego wyciągnąć wnioski. Mecze Legii są emocjonujące, bo wiemy, że mamy silną ofensywę i prawie zawsze strzelamy gola. Niestety mamy słabe tyły i nie zachowujemy czystego konta. Dziś nie udało się przegonić rywali. A dodatkowo popełniamy czasem takie błędy, jakbyśmy wczoraj dostali dowód osobisty. Takie sytuacje są nie do przyjęcia. I wcale nie chodzi tylko o straconą bramkę. Bronimy "na radar" i już Piast Gliwice potrafił to wykorzystać.
Rozszyfrowanie Jagiellonii nie jest trudne. Nastawiają się na kontry i rzadko tracą gole. Dziś zabrakło nam cierpliwości, żeby pokonać rywali. Nie wiem po co tak często graliśmy długie piłki. Zamiast tego powinniśmy grać konsekwentnie swoje. Tak było po przerwie, gdy dominowaliśmy. Nie potrafiliśmy jednak wykorzystać swoich okazji.
Wracając do straconego gola na 1-2, to błędy popełnili i Marko Suler, i Dusan Kuciak. Suler powinien walczyć o piłkę a nie o pozycję. Kuciak powinien zaś wyjść z bramki. Zauważmy, że mówimy o dwóch reprezentantach swoich krajów.
Ugochkwu Ukah powinien zostać ukarany czerwoną kartką. Sztab Jagiellonii też to wie, bo inaczej nie zdejmowałby swojego zawodnika w przerwie. Uważam, że interwencja Ukaha zasługiwała na żółtą kartkę, ale sędzia nie usunął go z boiska.
Nie wiem jeszcze czy Jakub Wawrzyniak będzie gotowy na mecz z Lechem Poznań. Na razie nie pojedzie na mecz kadry i odpocznie. Na szczęście dziś dobrze zagrali nasi skrzydłowi - Jakub Rzeźniczak zdobył nawet gola. Nie sądzę też, że w meczu z Lechem na stoperze zagra Ivica Vrdoljak. Nie widzę go na tej pozycji.
Tomasz Hajto (trener Jagiellonii): Przed meczem Legia była faworytem. Obawialiśmy się duetu Ljuboja-Radović i szybkiego Koseckiego. Dziś udało się nam ich zneutralizować, bo graliśmy piłką. W pierwszej połowie mieliśmy z 5-6 dobrych akcji. Brakowało jednak tej "truskawki na torcie" - ostatniego podania. Po przerwie Legia nas przycisnęła. Doprowadzili do remisu, ale pokazaliśmy, że nie wygrywamy na wyjazdach przypadkiem. Mówiłem, że Celtic mógł pokonać Barcelonę, więc Jagiellonia może pokonać Legię. Potwierdziło się to i mam nadzieję, że teraz do dobrych meczów wyjazdowych dołożymy dobre spotkania u siebie.
Nasza wygrana nie jest przypadkiem. Może nie wygrywaliśmy za często, ale też rzadko przegrywaliśmy. Te remisy, które nie powinny się nam przytrafiać, zamazywały faktyczny obraz. Dziś pokazaliśmy, że po straconej bramce nie można rzucać się do przodu, jak husaria z szablą. Trzeba grać cały czas solidnie. Dziś tak było. Oprócz sytuacji, po której straciliśmy gola, nie popełniliśmy więcej błędów.
Czy pod koniec graliśmy na czas? Grałem wiele lat w Niemczech i w sytuacji, gdy w 90. minucie prowadziłbym z Bayernem Monachium 2-1, robiłbym wszystko co w mojej mocy, żeby wybić rywali z rytmu. Tak samo robili dziś moi piłkarze. Nie udawali jednak kontuzji - Alexis Norambuena naprawdę ma problemy z kolanami.
Dlaczego po przerwie nie zagrał Ugochkwu Ukah? Było nerwowo i nie chciałem, żeby dostał czerwoną kartkę, bo jedną żółtą już miał na swoim koncie. Ale to nic niezwykłego. Jan Urban też zdjął z boiska Daniela Łukasika, który dotknął piłkę ręką i mógł dostać czerwoną kartkę.
Jakub Rzeźniczak (Legia): Zagraliśmy dziś słaby mecz. Daliśmy się zepchnąć Jagiellonii, która potrafi wyprowadzać dobre kontry. Nie potrafiliśmy się temu przeciwstawić. W drugiej połowie było lepiej. Mieliśmy swoje okazje, ale wykorzystaliśmy tylko jedną. Straciliśmy głupią bramkę i niestety tak się spotkania czasami kończą. Dziś Jagiellonia popełniła mniej błędów. Ten mecz nie był za dobry w moim wykonaniu, to że zdobyłem bramkę to marne pocieszenie. Trzeba wyciągnąć z tych błędów wnioski.
Dominik Furman (Legia): Nie zagraliśmy dobrego spotkania, ale w drugiej połowie odwróciliśmy losy. Jagiellonia się cofnęła i czuła nasz oddech... Szkoda tej bramki - nieporozumienie na 1-2 i później Jagiellonia broniła się w jedenastu. Miałem dziś grać za Ljuboją. Nie był to najlepszy mecz w moim wykonaniu. Teraz mecz z Lechem - mecz jesieni, trzeba się skupić i wywieźć z Poznania trzy punkty. Będziemy zmobilizowani na 120 procent.
Ivica Vrdoljak (Legia): Niestety dziś doznaliśmy pierwszej porażki... Myślałem, że po bramce Jakuba Rzeźniczaka na pewno wygramy ten mecz, bo w drugiej połowie zaczęliśmy lepiej grać. Jednak ta druga bramka zaskoczyła nas - znów dostaliśmy gola z niczego.
Tomasz Frankowski (Jagiellonia Białystok): Wszyscy spodziewali się, że Legia dziś wygra spotkanie, a Danijel Ljuboja zdobędzie zwycięską bramkę. Jednak zagraliśmy konsekwentnie, co pozwoliło skutecznie się przeciwstawić gospodarzom i przy odrobinie szczęścia wywieźliśmy komplet punktów. To niewątpliwie cieszy, bo o ile się nie mylę, to Jagiellonia pierwszy raz wygrywa przy Łazienkowskiej. Nasz zespół, przy dobrym dniu, a takie momenty były w pierwszej połowie, pozwala na równorzędne prowadzenie spotkania z każdą drużyną. Konsekwencją tego była zdobyta bramka, a jeszcze Dzalamidze miał dobrą okazję i to też było sygnałem alarmowym dla Legii, że nie przyjechaliśmy się tutaj bronić.
Chciałbym wierzyć, że to my rozegraliśmy tak dobre spotkanie, a gospodarze byli słabsi. Ostatnio jesteśmy na fali wznoszącej, bo wygraliśmy w Poznaniu, a i z Widzewem prowadziliśmy do 90. minuty i gdyby nie remis, to z trzema zwycięstwami pod rząd można byłoby powiedzieć, że wracamy na właściwe tory.
Dawid Plizga (Jagiellonia Białystok): Nie ma co ukrywać, że jest to dla nas spory sukces, bo Legia nie przegrała jeszcze w tym sezonie. Swoją drogą, któraś passa bez porażki mogła być przerwana – albo nasza na wyjazdach, albo legionistów w lidze. Jednak należy pamiętać, że nadal nie mamy zbyt wielu punktów i musimy ciągle piąć się w tabeli. Trudno mi wytłumaczyć fakt, że lepiej gramy poza Białymstokiem. Być może dlatego, że u siebie musimy kreować grę, a żadna polska drużyna nie umie tego robić i zwykle nastawiamy się na grę z kontry. Aspekt kibicowski jest tylko jednym z wielu, bo to przecież my jesteśmy na murawie.
Nie da się ukryć, że w pierwszej połowie Legia zostawiła nam dużo miejsca i mieliśmy sporo swobody, co z kolei przekładało się na optyczną przewagę, a to nie zdarza się zbyt często w Warszawie. Po zmianie stron za głęboko się cofnęliśmy, być może dlatego, że prowadziliśmy. Jednak dobrze się skończyło, bo na szczęście mamy Tomka w zespole, a on lubi takie prezenty.