Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Poznań - Niedziela, 18 listopada 2012, godz. 14:30
Ekstraklasa - 12. kolejka
Herb Lech Poznań Lech Poznań
  • 74' Ślusarski
1 (0)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 11' Kosecki
  • 14' Wawrzyniak
  • 32' Radović
3 (3)

Sędzia: Hubert Siejewicz
Widzów: 40632
Pełen raport

Uważaj jak tańczysz, bo życiowy parkiet bywa śliski

Na tym wyjeździe nie powinno nas być - Legia odesłała bowiem zamówione wcześniej bilety z powrotem do Poznania. Kibice warszawskiego zespołu, nie pierwszy już raz zresztą, dogadali się z lechitami i dzięki temu wyjazd do stolicy Wielkopolski mógł dojść do skutku. Wszystko oczywiście było robione w konspiracji, ale w ostatniej chwili nasze plany odtajniła rzecznik prasowy Lecha.

Wczesna pobudka, śniadanie w trasie
Niedzielny mecz planowany był na godzinę 14:30, ale nasza zbiórka miała miejsce sporo wcześniej, stąd z Warszawy wyjeżdżaliśmy około 6 rano. Całe szczęście, że teraz dzięki autostradom do Poznania jedzie się tak szybko. Już na trasie widać było zmierzające w kierunku Wielkopolski posiłki policyjne. My tymczasem, podobnie jak spora grupa innych legionistów, zatrzymaliśmy się na pierwszy tego dnia posiłek na jednym z zajazdów na autostradzie. Przed stadionem Lecha byliśmy 4 godziny przed meczem. Na specjalnie przygotowanym parkingu zostało około 300 samochodów, a my udaliśmy się w stronę bramek wejściowych.

Jesteśmy waszą stolicą
Wpuszczanie na sektor gości przebiegało niesamowicie sprawnie. "Macie jeszcze dużo czasu, wszyscy spokojnie wejdą" - mówili ochroniarze. Bardzo szybko cała nasza grupa weszła na pusty jeszcze zupełnie stadion i... szybko daliśmy znać o swojej obecności. "Jesteśmy zawsze tam..." - niosło się po 40-tysięcznym obiekcie. Nasz sektor został przystrojony pięcioma flagami - "Warriors", "Żyleta jest zawsze z Wami", "Legia To My", reprezentacyjną "Legią" oraz płótnem, które zaliczyło swój debiut - "Jesteśmy waszą stolicą". Legioniści wywiesili także transparent poświęcony Ś.P. Sebkowi, płótno z pozdrowieniami dla wielu osób po drugiej stronie muru oraz anty pozdrowienia dla "Haniora".

Niedrożne przejścia problemem tylko na Ł3?
O wpuszczaniu na sektor gości już było. Warto dodać, że zupełnie inaczej niż u nas (nawet jeszcze niedawno, sprzed bojkotu) wygląda współpraca klubu z kibicami. Przed meczem na telebimie pokazywane były np. oprawy lechitów z użyciem pirotechniki oraz zachęcano wszystkich obecnych do wpłacania kasy do puszek. Ostatecznie zapowiadanych 42 tysięcy nie było na trybunach. Ochrony w "Kotle" brak, a o tym, gdzie znajdują się wyjścia ewakuacyjne dowiedzieliśmy się dopiero po meczu, gdy poznaniacy opuścili stadion. Oczywiście nikt w stronę kibiców nie używał gazu. Można? Można, trzeba tylko chcieć.

Ona tańczy dla mnie
Jeżeli ktoś spodziewał się, że tego dnia na trybunach nie będzie obustronnych uprzejmości, był w błędzie. Lech zaczął bluzgać jako pierwszy i to sporo przed rozpoczęciem meczu. Widać było, że... wiele osób odetchnęło wtedy z ulgą. Takie mecze bez ubliżania wyglądałyby sztucznie. Nie trzeba było długo czekać, a z naszego sektora zarzucane były kolejne pieśni o KKS-ie. Później cały sektor gości odśpiewał "Ona tańczy dla mnie", tym razem przy podkładzie puszczonym z komórki ;).

Konfetti bez pirotechniki
Jak się okazuje, wspomniana pieśń w naszym wykonaniu bardzo spodobała się lechitom, którzy wykorzystali ją na swoją główną oprawę tego dnia. Ta, co ciekawe, nie została zaprezentowana na wyjście piłkarzy, a po kilkunastu minutach gry. Na początek lechici przygotowali sporo konfetti, które przez parę minut było rzucane nie tylko z "Kotła", ale na całym stadionie. Wyszło nie najgorzej, ale do pełni szczęścia zdecydowanie zabrakło pirotechniki.

Zanim jednak poznaniacy pokazali oprawę, nasz zespół prowadził już 2-0! Radość w naszych szeregach była tym większa, że mało kto spodziewał się tak szybko i łatwo zdobytych bramek przy Bułgarskiej. "Hej Legia goooool..." - niosło się z naszego sektora przez kolejnych kilka minut.

Mają gust w tym Poznaniu!
Lechici tymczasem zaprezentowali kartoniadę w połączeniu z transparentem z hasłem "Ona tu jest i tańczy dla mnie" oraz malowaną sektorówką, przedstawiającą panią (?) tańczącą na rurze. Postać kobiety tańczącej dla nich dobitnie świadczy o gustach fanów "Kolejorza" - gratulacje. Przy okazji tej oprawy wykonali przerobioną pieśń "Weekendu" oraz odpalili kilka petard hukowych (znowu brak "świecidełek"). Z naszej strony poleciały bluzgi pod adresem gospodarzy, po czym wróciliśmy do naszego repertuaru, nie zawracając sobie głowy poznańskimi słowikami.

Trójka do zera
W 33. minucie trzeciego gola dla Legii zdobył "Rado" i nasz sektor eksplodował po raz kolejny. O ile już po drugiej bramce zdecydowana większość stadionu zamilkła (nie licząc "Kotła", choć i tam było na pewno słabiej), to po trzecim trafieniu w naszej okolicy zrobiło się cichutko. "Hej k..., coście tak cicho?!" - pytali legioniści, po chwili dodając "Trójka do zera trafiła Legia frajera" i "Wyginam śmiało ciało... 3-0 - MAŁO!".

W przerwie uaktywnili się poznańscy napinacze z okolic sektora gości. Nie wdawaliśmy się z nimi w żadne pyskówki (bo i po co gadać z piknikami), tylko pokazywaliśmy lechitom trzy palce, oznaczające liczbę bramek strzelonych przez naszą drużynę. Tego dnia ten znak wystarczał za komentarz :).

Przez cały mecz obie strony nie szczędziły sobie bluzgów. Z naszej strony najczęściej śpiewane było "Nasza Legia pier... KKS", na melodię "Nasza Legia najlepsza w Polsce jest". Legioniści skandowali ponadto "Piłka nożna bez policji" i inne antypolicyjne hasła. Im bliżej było końca meczu, tym nasza zabawa miała się coraz lepiej. Zdecydowanie najlepiej wychodziły nam pieśni "Hej Legia gol" i "Ole ole, ole ola", które śpiewaliśmy dobrych kilkanaście minut.

A melanż trwa...
Radość po końcowym gwizdku była olbrzymia. Z piłkarzami odśpiewaliśmy "Ole ole" i podziękowaliśmy im za walkę. Później, gdy w "Kotle" została już sama Cracovia (obecna na meczu z trzema flagami), skandowaliśmy pod ich adresem "Nożownicy ch... wam w d...". Na opuszczenie stadionu musieliśmy poczekać ok. 45 minut. Po zapakowaniu się do fur, szybko i sprawnie opuściliśmy Poznań. Jedna ze stacji benzynowych na trasie miała z pewnością utarg roku. Aby nie dochodziło do promocji, policja wpuszczała na stację pojedynczo, ale przynajmniej stacja była czynna. Alkohol znikał z półek w błyskawicznym tempie - tego wieczora mieliśmy co świętować. Tymczasem przy bramkach na autostradzie nie brakowało legijnych pieśni oraz pytań skierowanych do Wielkopolan o wynik meczu przy Bułgarskiej. W bardzo dobrych humorach wróciliśmy do stolicy lekko po 22. Ci, którzy przesadzili ze świętowaniem, pewnie musieli dziś wziąć w pracy urlop na żądanie. Ale kto po latach będzie o tym pamiętał? A zabawę po upokorzeniu Lecha na swoim stadionie pamiętać będziemy z pewnością dłuuuugo.

Frekwencja: 40632
Kibiców gości: 1000
Flagi gości: 5

Doping Lecha: 6,5
Doping Legii: 7

Autor: Bodziach