✔ Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności. ROZUMIEM
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków) Widzów: 8127 Pełen raport
Wild Boys
Dłużyła się przerwa zimowa, bo jak wiadomo, dla każdego fanatyka to najgorszy okres roku. W końcu jednak zapadła decyzja o zakończeniu protestu i powrocie na trybuny. W tym również na wyjazdowy szlak. Brak możliwości legalnych wyjazdów w ostatnich miesiącach sprawił, że na wyjazd Kielc chętnych nie brakowało.
Życzenia od zakazowiczów i bitwa śniegowa
Tak jak w przypadku choćby naszej ostatniej wizyty w tym mieście na finale PP, na stadion Korony dotarliśmy pociągiem specjalnym, zorganizowanym przez SKLW. Wyjazd nastąpił na 8 godzin przed pierwszym gwizdkiem sędziego.
Warto zwrócić uwagę na efektowną akcję kibiców Legii ze Śródmieścia i Włoch, którzy na wyjazd jechać nie mogli. Przy jednej ze szkół wywiesili transparent "Wyjazdów pełnych wrażeń życzą zakazowicze, kibole Śród. Płn & Włochy. PDW", odpalając przy tym race i świece dymne. Podczas podróży miał miejsce jeden postój, który został wykorzystany na bitwę śniegową pomiędzy poszczególnymi składami.
Debiut odnowionej "Wild Boys"
Wchodzenie na stadion przebiegało sprawnie - sprawdzenie biletu, dowodu, nazwiska na liście wyjazdowej, przytknięcie kodu kreskowego do czytnika, pobieżne przeszukanie... i już można było śmigać po schodkach na górę. Na godzinę przed meczem wszyscy byli już na sektorze.
Jakoś wyjątkowo dużo mówiło się o piłkarzach, transferach i zdobyciu mistrzostwa. Chyba sami niepotrzebnie włączyliśmy się w pompowanie balona... a rzeczywistość okazała się brutalna. Na naszej trybunie wywieszonych zostało 6 flag: "Wild Boys", "Żyleta jest zawsze z Wami", "Legio kochamy Cię", "Warriors", reprezentacyjna "Legia" i "Jesteśmy waszą stolicą". Oprócz nich wisiał transparent skierowany do dwóch osób - Myńka i Szczura z FC Siedlce.
Płótno "Wild Boys" zaliczyło debiut - to zupełnie nowa flaga zrobiona na wzór mającej już wiele lat pierwotnej fany. Nowe "Wild Boys" ma wymiary 20x2m. Pieniądze na jej powstanie udało się zebrać dzięki sprzedaży koszulek wydanych przez UZL i SKLW.
Za mały sektor gości
Pierwsze nasze okrzyki miały miejsce podczas rozgrzewki bramkarzy. Na 45 minut przed meczem stadion Korony był pusty. Trochę osób pojawiło się na trybunach tuż przed pierwszym gwizdkiem, ale wobec pustek na stadionie (i to na takim meczu), nikogo dziwić nie może decyzja działaczy Korony o zamknięciu dolnych trybun za bramkami, w celu zaoszczędzenia paru groszy. Jeśli jednak kielczanie chcą choć trochę zwiększyć liczbę osób na meczach, a do tego trochę zarobić - polecamy całą trybunę za bramką przeznaczyć dla kibiców gości. Z przyjemnością przyjechalibyśmy (i pewnie nie tylko my) do Kielc w 3000 osób, zamiast w mocno ograniczonej pojemnością sektora grupie. 90 tysięcy piechotą nie chodzi.
Przed meczem minutą ciszy uczczono rocznicę śmierci Sławomira Rutki oraz jednego z kibiców Korony, który zmarł w ostatnich dniach. Później ruszyliśmy z dopingiem, którym kierował "Staruch". Nie brakowało znanej już z kosza przyśpiewki na temat konfidenta. Raz na jakiś czas "pozdrowiliśmy" Koronę, m.in. pytając gdzie mają flagi. Głównie jednak koncentrowaliśmy się na pieśniach sławiących Legię, śpiewanych w asyście dwóch bębnów.
Dwie pieśni przez 45 minut
W pierwszej połowie przerobiliśmy właściwie cały nasz legijny repertuar. Najlepiej wychodziło nam "Hej Legia gol...", śpiewane przez dobrych kilka minut, czy "Szkoła, praca...". "Staruch" dbał o to, by wszyscy na sektorze odpowiednio przykładali się do dopingu. Jak się jednak okazało, w pierwszej połowie było po prostu słabo. Dopiero po przerwie pokazaliśmy na co nas stać. Przez drugie 45 minut śpiewaliśmy dwie pieśni. Po "Mistrzem Polski jest Legia" ruszyliśmy na dobrych 25 minut ze śpiewaniem "Legia, Legia Warszawa". Wychodziło fajnie, ale jeszcze lepiej szło nam przy kolejnej - ostatniej już w tym meczu pieśni - "Legiaaaa Warszawaaaaa", czyli popularnym hicie z Wiednia. Śpiewany przez kilkanaście minut miał ponieść piłkarzy do strzelenia kolejnych bramek. Nie udało się, ale pieśń wychodziła nam naprawdę nieźle. Co prawda inne zdanie na ten temat miały osoby z trybuny prasowej, ale z naszej perspektywy było konkretnie - fanatycznie. Koroniarzy słyszeliśmy w trakcie meczu może raz, nie licząc pomeczowych napinaczy.
Mizerny młyn Korony
Młyn Korony prezentował się dość przeciętnie - zarówno pod względem frekwencji, jak i dopingu. Oprócz swoich płócien wywiesili flagę zaprzyjaźnionej Stali Mielec. W trakcie meczu rzucali papierowymi ścinkami, co dało fajny efekt, a w drugiej połowie machali flagami na kiju. Więcej o nich nie ma co pisać - znacznie słabsza ekipa niż jeszcze kilka lat temu.
Mecz zakończył się porażką naszych piłkarzy, typowanych przez wszystkich na mistrza Polski. Jak widać koronacja Legii nastąpiła przedwcześnie. Piłkarzom zaśpiewaliśmy "Walczyć, trenować, Warszawa musi panować" i "Hej Legio jesteśmy z Wami".
Po meczu czekaliśmy ponad pół godziny na otwarcie bramy, załadowaliśmy się w podstawione autobusy i pojechaliśmy nimi na dworzec. "Specjal" dotarł do Warszawy przed 2 rano. Runda wiosenna rozpoczęta. Kibicowsko w niezłym stylu. We wtorek widzimy się na Łazienkowskiej i dopingujemy Legię podczas meczu Pucharu Polski.