Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Wtorek, 26 lutego 2013, godz. 18:15
Puchar Polski - 1/4 finału
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 51' Saganowski
  • 63' Jędrzejczyk
  • 89' Saganowski
  • 90+1' Dwaliszwili
4 (0)
Herb Olimpia Grudziądz Olimpia Grudziądz
  • 35' Ruszkul
1 (1)

Sędzia: Marcin Szrek
Widzów: 11696
Pełen raport

Zgodnie z planem

W pierwszym meczu 1/4 Pucharu Polski Legia Warszawa podejmowała przed własną publicznością pierwszoligową Olimpię Grudziądz. Po słabej pierwszej połowie w drugiej faworyt pokazał już swoją wyższość strzelając cztery gole.

Spotkanie rozpoczęli goście i jako pierwsi mieli okazję do strzelenia gola. Dobre dośrodkowanie z lewej strony trafiło na głowę Frańczaka, jednak uderzenie bez najmniejszych problemów wybronił Skaba. Chwilę później doskonałą okazję zmarnował Jakub Wawrzyniak. Po sprytnie rozegranym rzucie wolnym przez Furmana, lewy defensor Legii skiksował przy oddawaniu strzału z 11 metrów. W 14. minucie swój kunszt pokazał wracający do gry Saganowski. Napastnik gospodarzy ładnie przyjął piłkę w polu karnym z obrońca na plecach, po czym zaskakująco uderzył w długi róg. Stojący w bramce gości mierzący ponad 200 centymetrów Michał Wróbel z problemami wybił na rzut rożny. Kwadrans później formę bramkarza Olimpii sprawdził Janusz Gol. Legionista po dobrym przyjęciu zdecydował się na strzał z okolic dwudziestego metra jednak prosto w dobrze ustawionego Wróbla. Identycznego sposobu spróbował Brzyski, ale piłka obiła stojące za bramką bandy reklamowe. W 35. minucie fatalny błąd przy wyprowadzaniu futbolówki popełnił Jodłowiec. Nowy nabytek wojskowych stracił piłkę na rzecz byłego legionisty Marcina Smolińskiego. „Smoła” momentalnie zagrał na czystą pozycję do Ruszkula, który będą sam na sam ze Skabą z zimną krwią wpakował piłkę do siatki. Mimo starań gospodarzom nie udało się doprowadzić do remisu przed przerwą.

Przebieg gry w pierwszej odsłonie niby zgodny z planem. To Legia miała inicjatywę, raz po raz wstrzeliwała piłkę w pole karne jednak bez efektu bramkowego. Gości cierpliwie czekali na swoja szansę i się doczekali. Bezlitośnie wykorzystali szkolny błąd wojskowych i w bardzo dobrym humorze udali się do szatni.

Drugą odsłonę zaczęła Legia. Na początek nastąpiła niespodziewana zmiana. W miejsce Tomasza Jodłowca na boisku zameldował się Michał Żewłakow. Od pierwszych chwil gospodarze zdecydowanie zwiększyli tempo akcji. Przyniosło to efekt już w 50. minucie. Piłkę na linii pola karnego przejął Wladimer Dwaliszwili. Gruzin minął dwóch przeciwników w obrębie „szesnastki” po czym podał do stojącego przed bramką Saganowskiego. Popularny „Sagan” pewnym strzałem tuz przy słupku umieścił futbolówkę w siatce. Co oczywiste, nie zadowolili się tym golem legioniści i dopięli swego już trzynaście minut później. Do piłki ustawionej w narożniku boiska podszedł Brzyski. Do dośrodkowanie idealnie wyskoczył Jędrzejczyk nie dając najmniejszych szans na skuteczną interwencję Wróblowi. Chwilę później mogło być jeszcze lepiej, ale we wszystko wmieszał się sędzia liniowy niesłusznie pokazując pozycje spaloną Saganowskiego. Nie ustała Legia w atakach, ale na efekty trzeba było czekać aż do 90. minuty meczu. Najpierw Saganowski ładnie obrócił się z rywalem na plecach strzelając obok bramkarza z kilku metrów, a minutę później dopiął swego także Dwaliszwili. Gruzin minął defensora na 15. metrze i pewnym strzale po ziemi ustalił wynik meczu.

Druga połowa to totalna dominacja gospodarzy. Wystarczyło, że przyspieszyli oni swoje akcje i pierwszoligowiec był już bezradny. Dobitnie obrazuje to fakt, że stojący w bramce Legii Skaba nie miał żadnej okazji do jakiejkolwiek interwencji. Zabójcza skuteczność w doliczonym czasie gry sprawiła, że na rewanż wojskowi mogą jechać ze spokojem.

Autor: Kamil