Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Wrocław - Czwartek, 2 maja 2013, godz. 18:30
Puchar Polski - Finał
Herb Śląsk Wrocław Śląsk Wrocław
    0 (0)
    Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    • 32' Saganowski
    • 44' Saganowski
    2 (2)

    Sędzia: Szymon Marciniak
    Widzów: 38000
    Pełen raport

    Pół pucharu Legii

    W pierwszym meczu finałowym tegorocznej edycji Pucharu Polski Legia Warszawa pewnie 2-0 pokonała na wyjeździe Śląsk Wrocław. Obydwa gole padły w pierwszej połowie spotkania, a ich autorem był Marek Saganowski. Rewanżowe starcie odbędzie się w środę, 8. maja o godzinie 20:30 na stadionie przy ulicy Łazienkowskiej.

    Kilka minut po rozpoczęciu gry Śląsk stworzył sobie pierwszą okazję do wyjścia na prowadzenie. Piłkę w środku pola stracił Dominik Furman, a do prostopadłego zagrania od Sebastiana Mili doszedł Przemysław Kaźmierczak, ale będąc w dobrej pozycji fatalnie skiksował. Pierwsze akcje z obydwu stron były nieudane. Na placu gry częściej obserwowaliśmy nerwowe i niedokładne zagrania niż składne podania pomiędzy zawodnikami. W 12. minucie Legia po raz pierwszy zagroziła bramce strzeżonej przez Rafała Gikiewicza i od razu nie wykorzystała stuprocentowej okazji. Do dośrodkowania z lewej strony Tomasza Brzyskiego doszedł Michał Kucharczyk, nieatakowany przyjął futbolówkę w szesnastce oponenta, ale będąc sam przed bramkarzem Śląska trafił wprost w niego. Z biegiem czasu Legia osiągnęła przewagę w środku pola i była coraz częstszym gościem pod polem karnym przeciwnika. W 19. minucie z prawej flanki niebezpiecznie dośrodkował Artur Jędrzejczyk, jednak przytomnie niebezpieczeństwo zażegnali wrocławscy defensorzy. Zaraz potem na uderzenie z dystansu zdecydował się Dominik Furman, lecz bez problemów interweniował Gikiewicz. Śląsk na ataki Legii odpowiedział w 25. minucie. Wówczas sporo miejsca miał Éric Mouloungui, reprezentant Gabonu mocno kopnął piłkę z ostrego kąta, którą spokojnie złapał Wojciech Skaba.
    Dwa kwadranse po rozpoczęciu gry legioniści objęli prowadzenie. Na skrzydle pokazał się Michał Kucharczyk, który dynamicznie pobiegł do linii końcowej i płasko dośrodkował przed bramkę Śląska. Tam znakomicie odnalazł się Marek Saganowski i strzelając bez przyjęcia otworzył rezultat spotkania. W 36. minucie ten sam piłkarz mógł zdobyć drugiego gola. Napastnik przyjezdnych otrzymał podanie od Furmana, lecz jego próbę z ostrego kąta na rzut rożny odbił golkiper gospodarzy. Kilkadziesiąt sekund później odgryźli się podopieczni Stanislava Levy'ego. Z lewej strony dośrodkował Mouloungui, a Waldemar Sobota po opanowaniu futbolówki fatalnie chybił. Tuż przed końcem pierwszej połowy po wyrzucie z autu niepewnie zachował się Skaba wypuszczając z rąk piłkę, jednak nikt z graczy Śląska nie zdołał tego wykorzystać. Ta zmarnowana szansa zemściła się na wrocławianach chwilę potem. Marek Saganowski bezlitośnie skorzystał z nieporozumienia pomiędzy Rafałem Gikiewiczem a Markiem Wasilukiem i wpakował piłkę do siatki.

    Droga odsłona spotkania rozpoczęła się od spokojnej gry Legii. Piłkarze z Warszawy nie musieli atakować na połowie rywala, więc skupili się na rozbijaniu akcji Śląska i wyprowadzaniu kontr. W 55. minucie gospodarze mogli zdobyć kontaktowego gola. Piotr Ćwielong zagrał do Mateusza Cetnarskiego, który przepuścił futbolówkę do Łukasza Gikiewicza, a strzał wprowadzonego chwilę wcześniej napastnika przeleciał minimalnie obok słupka. Kilkanaście sekund potem groźnie główkował Ćwielong, jednak na posterunku był Wojciech Skaba. Po godzinie gry kolejną okazję mieli z kolei gracze Jana Urbana. Po dośrodkowaniu z prawej strony od Dominika Furmana mocno, ale ponad poprzeczką głową uderzał Artur Jędrzejczyk. Kilka minut później Wladimer Dwaliszwili przytomnie obrócił się z obrońcą na plecach, lecz jego mocny strzał lewą nogą w ostatnim momencie zablokowali rywale.
    W 65. minucie ofensywne wejście zaliczył Marko Šuler. Reprezentant Słowenii z lewego skrzydła płasko zacentrował w pole karne rywali i tym bardzo czujnie zachowali się obrońcy w zielonych strojach zażegnując niebezpieczeństwo. Cztery minuty potem Śląsk mógł zdobyć kontaktową bramkę, ale ponownie bardzo niedokładny był Waldemar Sobota tym razem po zagraniu od Tadeusza Sochy. Kolejne minuty to już wyraźne obniżenie się poziomu pojedynku. Na placu gry nie działo się zbyt wiele - nie oglądaliśmy ciekawych sytuacji podbramkowych stworzonych przez którąś z ekip. Dopiero w 82. minucie, w atmosferze rac rozpalonych przez fanów obydwu drużyn, szansę miał Śląsk. Sobota w swoim stylu chciał zaskoczyć Skabę technicznym uderzeniem prawą nogą, jednak strzelił ponad celem. W doliczonym czasie gry fenomenalną paradą popisał się Gikiewicz, który sparował na rzut rożny uderzenie głową Dwaliszwilego.

    Autor: Wiśnia