|
Warszawa - Sobota, 18 maja 2013, godz. 13:30 Ekstraklasa - 27. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
1 (0) |
|
Lech Poznań
| 0 (0) |
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock) Widzów: 29418 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Jan Urban (trener Legii): Wydaje mi się, że widać było, że to my dążymy do zdobycia gola. Mieliśmy dobrą pierwszą połowę i szkoda, że Michał Kucharczyk nie strzelił gola na pustą bramkę. Ale może to i dobrze, bo by się Lech wkurzył? Po przerwie nadal graliśmy swoje. Byliśmy lepsi i bardziej zdeterminowani. Dążyliśmy do zdobycia gola i to się udało.
Chwała piłkarzom, że to się udało. Ten mecz przybliżył nas do mistrzostwa Polski. Ale tylko przybliżył. Cały czas mamy wyrok w zawiasach.
Potrzebujemy czterech punktów i w każdym meczu będziemy walczyli o wygraną. Naszym celem jest nie zmarnowanie naszej przewagi. Gdybyśmy ją roztrwonili, to to byłby kryminał.
Co sądzę o porze rozgrywania meczu? Powiem tak - gdyby wszystkie spotkania rozgrywano o tej godzinie, to Zbigniew Boniek nie byłby "bello di notte".
Nie mówię piłkarzom dziś, że mają zakaz świętowania. Nie mówię im tego, bo ja buduję zespół na zaufaniu. Oni wiedzą, o co walczą i wiedzą na co mogą sobie pozwolić. Muszą wiedzieć, że dla nich zaszczytem jest grać dla Legii. Jeśli tego nie zrozumieją, to w końcu stąd wypadną.
Nie wiem czemu Wladimer Dwaliszwili nie chciał strzelać karnego. Skończyło się to dobrze, bo Ivica Vrdoljak strzelił. Ale postawa "Lado" daje mi do myślenia. Co do Jakuba Koseckiego, to on zawsze był silny psychicznie. Pracuję z nim, żeby wykorzystywał swoje atuty szybkości. Kosecki szybko wyłączył z gry Kebba Ceesay'a, który dostał żółtą kartkę. Ale "Kosa" pokazał też swoje niedoświadczenie. Mógł przyczynić się do tego, żeby Ceesay dostał czerwoną kartkę. Gdy lechita schodził z boiska, nie szedł się z Koseckim pożegnać. "Kosa" mógł to wykorzystać. Byłaby mała sprzeczka, sędzia pokazałby żółte kartki i Lech grałby w osłabieniu.
Czy dziś wygrałem najważniejszy mecz w swoim życiu? Najważniejszy jest dla mnie zawsze ten następny mecz. Teraz chcę wygrać w Łodzi.
Miroslav Radović rozpoczął dziś mecz na ławce, ale to nie była kara za balowanie. Zastanawiałem się kogo wystawić na skrzydle. Ostatnio "Rado" dawał nam mniej, a dobrze grał Michał Kucharczyk. Postawiłem więc na niego.
Od stycznia nie rozmawiałem z prezesem o przedłużeniu mojej umowy na przyszły sezon. Powiem, że nie martwię się o siebie.
Mariusz Rumak (trener Lecha): Wydaje mi się, że mecz był z kategorii kto strzeli – ten wygra. Gratuluję Legii, bo umiała to zrobić. Szkoda, że mieliśmy mało czasu na odrabianie strat i graliśmy w osłabieniu. Musiałem dziś robić wymuszone zmiany. Miałem inny plan. Zdobycie mistrzostwa Polski przez Lecha graniczy z cudem. Musimy zdobyć dziewięć punktów. Staraliśmy się zagrać ofensywnie, tak jak zawsze. Dlaczego nam to nie wyszło? Na gorąco nie wiem. Może dlatego, że graliśmy na boisku lidera, dobrej drużyny, która na niewiele nam pozwalała. Źle weszliśmy w mecz. Pierwsze 15 minut to złe przyjmowanie piłki przez nas. Może zjadła nas presja. Z czasem się poprawiło, ale nie był to dobry mecz w naszym wykonaniu.
Ivica Vrdoljak: Jestem szczęśliwy. Wszyscy wiedzieliśmy jakiej rangi jest to mecz i co nam da ewentualne zwycięstwo. Zostały jeszcze trzy kolejki i dziewięć punktów do zdobycia. Jak już będziemy mistrzami, to wtedy będzie czas na świętowanie. Teraz musimy jeszcze walczyć. Chciałem dzisiaj strzelić gola, bo chyba po raz pierwszy udało mi się zagrać przeciwko Lechowi dobre zawody. "Lado" spytał mnie czy chce strzelać karnego. Widziałem, że on i Rado nie czuli się pewni, więc powiedziałem, żeby mi dali piłkę. Nie bałem się, że nie trafię. Byłem pewny, że uda mi się zdobyć bramkę. Miałem dzisiaj jeszcze jedną sytuację, kiedy Murawski wybił futbolówkę z linii. Szampan cały czas się chłodzi. Trzeba jeszcze wywalczyć co najmniej cztery oczka. Pogoda nie była dzisiaj dla nas aż takim utrudnieniem. Myślałem, że będzie się grało gorzej. Podczas jednego ze starć doznałem stłuczenia. To podobny uraz do tego, który miałem kiedyś z Pogonią. W czasie gry sygnalizowałem zmianę, bo coraz bardziej bolała mnie noga. Kiedy ustawiałem piłkę na jedenastym metrze, zdecydowałem, iż będę strzelał mocno w lewy róg. Kotorowski mnie wyczuł, ale na szczęście udało się. Cieszę się z gola, ale uznanie należy się Koseckiemu. Dzisiaj jest wielu bohaterów. Są to przede wszystkim kibice. Bardzo fajnie się gra przed tyloma fanami. Kiedy tutaj jestem, zawsze jest super atmosfera.
Inaki Astiz: Dzisiaj zagraliśmy bardzo dobrze. Szczególnie pierwsze 30 minut było pozytywne w naszym wykonaniu. Chcieliśmy dzisiaj zrobić użytek z Koseckiego i Kucharczyka. Wiedzieliśmy, że są szybcy i swoimi rajdami mogą zrobić wiele dobrego w ofensywnie.
Bartosz Bereszyński: Teraz mamy pięć punktów przewagi, ale zostały jeszcze trzy mecze i dziewięć oczek do zdobycia, więc na pewno jest jeszcze o co grać. Znamy swoją wartość i umiejętności. Chcieliśmy wyjść i zagrać z Lechem po swojemu. Każdy mówił, że jeżeli zagramy swój futbol, to wygramy. Sytuacji dla nas było sporo. Mecz się dobrze ułożył. Na boisku nie myślałem, że gram przeciwko kolegom. Przed spotkaniem fajnie było z nimi porozmawiać, ale w szatni wszelkie sentymenty zawiesiłem na wieszaku. Teraz czuję zmęczenie i wewnętrzną radość, bo naprawdę zagraliśmy dobry pojedynek.
Wladimer Dwaliszwili: Jesteśmy bardzo szczęśliwi, bo zdobycie trzech punktów bardzo zbliżyło nas do mistrzostwa. Nie czułem się dobrze, aby egzekwować rzut karny. Dlatego postanowiłem oddać piłkę komuś innemu.
Mateusz Możdżeń (Lech Poznań): Legia stwarzała sobie więcej sytuacji, głównie ze stałych fragmentów gry. Grała więcej piłką na naszej połowie. Mecz był wyrównany, ze wskazaniem na naszych rywali. W przeciwieństwie do Legii, źle weszliśmy w to spotkanie. W 84. minucie wiedziałem, że mogę puścić Koseckiego i liczyć na "Kotora", ale postanowiłem go sfaulować i liczyć się z czerwoną kartką. Pojedynek był mimo wszystko wyrównany. Każdy bał się otworzyć, żeby nie stracić gola. Teraz nasze mistrzostwo graniczy z cudem. Nasze apetyty rosły w miarę jedzenia. Mimo że graliśmy ostatnio bardzo dobrze, naszym celem było mistrzostwo. Pogoda dla obydwu drużyn była taka sama. Nie będę tutaj szukał żadnego usprawiedliwienia.
Bartosz Ślusarski (Lech Poznań): Nie był to zły mecz w naszym wykonaniu. Wiedzieliśmy, że Kosecki jest bardzo szybki, ale mimo to nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić. Na rozgrzewce czułem się dobrze, jednak podczas meczu doznałem urazu po kilku ostrzejszych starciach z "Beresiem". Poprosiłem o zmianę, bo taka gra nie miała sensu. Legia jest teraz w komfortowej sytuacji. Nasza jest natomiast bardzo ciężka. Musimy zrobić wszystko, aby w najbliższych kolejkach zdobyć dziewięć punktów.
Marcin Kamiński (Lech Poznań): Przyjechaliśmy tu po trzy punkty, ale przegraliśmy. Teraz pozostaje nam wierzyć w cuda. To nie było spotkanie w naszym wykonaniu godne mistrza Polski. W pierwszej połowie źle ustawialiśmy się w defensywnie. Na bokach Legia stwarzała sobie dużo szans. Po zmianie stron poprawiliśmy ten mankament. Dzisiaj nie prezentowaliśmy poziomu z naszych ostatnich pojedynków. Coś się w naszej grze zacięło. Po zmianie stron nie mogliśmy wzmocnić siły w ofensywie, bo dwóch zmian dokonaliśmy już po pierwszych kilkunastu minutach. Musimy wierzyć i wygrać najbliższe spotkania, żeby potem nie mówić, że nie wykorzystaliśmy jakiegoś potknięcia Legii.
Krzysztof Kotorowski (Lech Poznań): Ostatnio dopadła mnie jakaś infekcja. Nie czułem się najlepiej, ale dzięki lekarzom byłem gotowy do gry. To były dla mojego zdrowia ciężkie chwile. Nie wiem czy dwie zmiany w formacji obronnej miały wpływ na wynik. Wiedzieliśmy, że Kosecki jest bardzo szybki, a mimo to nie uchroniliśmy się przed tym. Gdyby dzisiaj padł remis, emocje byłyby aż do końca sezonu. Na pewno chcieliśmy wygrać, ale podział punktów również nie byłby zły. Myślę, że obydwie ekipy nie stworzyły sobie zbyt wielu szans. Presja wyniku spowodowała, iż każdy chciał przede wszystkim zabezpieczyć tyły i szukać szans w ofensywnie. Uważam, że to był mecz remisowy. Wyczułem strzelca karnego, ale za to nie dają punktów. Czekałem do końca, bo widziałem, że kapitan legionistów cały czas mnie obserwuje. Uderzył jednak silnie i dość precyzyjnie.