Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Środa, 24 lipca 2013, godz. 20:45
Liga Mistrzów - 2. runda eliminacyjna
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 53' Dwaliszwili
1 (0)
Herb The New Saints FC The New Saints FC
    0 (0)

    Sędzia: Bardhyl Pashaj (Albania)
    Widzów: 11826
    Pełen raport

    Bardziej docenieni przez Walijczyków

    Rewanżowe spotkanie Legii z walijskim The New Saints nie miało żadnego ciężaru gatunkowego. Awans i tak mieliśmy w garści, ale dla wielu fanatyków liczy się nie tylko gra piłkarzy na boisku - wspieranie naszego klubu na każdym kroku to sens naszego życia. Nie ma znaczenia czy gramy o mistrza, finał Ligi Mistrzów, czy z "pasterzami" - mecz Legii jest święty. Tak samo pomyślało w sumie prawie 12 tysięcy osób.

    Zaszczyt dla Walijczyków
    W środku wakacji, mimo pewnego awansu i stosunkowo wysokich cen biletów jak na tę rundę i klasę rywala, fani przyszli na Łazienkowską, by dać wokalny popis i wspierać swój zespół. Trzeba przyznać, że grać z Legią to zaszczyt dla drużyny z Walii, która swoich kibiców nie posiada, o czym przekonaliśmy się przed tygodniem. Walijczycy od samego początku byli zajarani tym, że na trybunach jest więcej osób niż u nich przez cały sezon i do tego fani zdzierają gardła jak szaleni.

    Wyprawka Szkolna
    Przy wejściu na stadion legioniści prowadzili zbiórkę pieniędzy w ramach akcji "Wyprawka Szkolna" - z tych środków zostaną zakupione przybory szkolne dla dzieciaków z Domów Dziecka. Dziwić mogły spore siły policji w okolicach stadionu, ściągnięte na ten mecz - opłacane oczywiście z naszych podatków. A przecież każdy wiedział, że na Łazienkowskiej nie będzie ani kibiców gości, ani nie będzie się działo nic, co mogłoby zagrozić komukolwiek.

    Frekwencja w porównaniu z innymi meczami na naszym stadionie była mniejsza, więc na Żylecie wszyscy zeszli bliżej środka, aby nasz doping był bardziej wyraźny. Gniazdowy wyjaśnił internetowym płaczkom brak bluzgów na meczu z Widzewem, który nie miał nic wspólnego z jakimikolwiek ustępstwami kiboli. Zresztą na meczu z RTS-em okazało się, że była to bardzo słuszna decyzja, bo nasz doping był kapitalny.

    Ja kocham Legię lalalalalala
    Od początku spotkania ruszyliśmy z głośnym dopingiem. Trzeba przyznać, że szczególnie w pierwszych minutach było naprawdę konkretnie. Świetnie wychodziło głośne "Ceeeeeeeee" w wykonaniu Żylety, które okrzykiem "Legia" kończyła pozostała część trybun. To samo powtarzaliśmy kilkanaście razy, aż do uzyskania odpowiedniego efektu. Było warto, bo ostatnie wykonanie po prostu wgniatało w ziemię.



    "Staruch" wielokrotnie przypominał, że śpiewamy głośno każdą pieśń od początku do końca, nie tylko ostatnią jej frazę. To dało efekt. W bardzo dobrym stylu powróciła jakże piękna pieśń "Ja kocham Legię..." (ma już ponad 10 lat) na melodię "I love you baby". Poza tym w pierwszej połowie konkretnie wychodziło nam "Niepokonane miasto" i "Hit z Wiednia".



    Wyczucie rytmu
    Na początku drugiej połowy Żyleta przypomniała kilka okrzyków na temat "Haniora". Wisiało także płótno poświęcone "koronnemu". "Pozdrowienia do więzienia" przesyłane były także w pieśni "Szkoła, praca...", która z machaniem rękoma wychodzi naprawdę nieźle. Później przez kilka minut skupiliśmy się na hicie "Hej Legia gol", ale uczciwie oceniając, sporo brakowało do efektu z meczu z RTS-em. Albo niektórzy mają problemy z wyczuciem rytmu, albo ze skupieniem się przy dłuższym bębnieniu. Bębniarze zapieprzają jak źli, tymczasem nie pierwszy już raz nie wszyscy potrafią wejść ze słowami wtedy, kiedy trzeba. To naprawdę nic trudnego - wsłuchajcie się w rytm i wszystko będzie jasne. Nie trzeba do tego być Mozartem, Pitagorasem ani Einsteinem.

    Od kołyski aż po grób
    Nieźle w drugiej połowie wychodziło nam "Ole, ole", do którego podłączył się cały stadion. Hitem tych 45 minut było jednak odśpiewanie przez Żyletę, a z biegiem czasu przez cały stadion, "Od kołyski aż po grób, jedno miasto, jeden klub, za te barwy, za naszą stolicę, pójdą w bój wierni Legii kibice". Mimo przeciętnej frekwencji, brzmiało to konkretnie, szczególnie w doliczonym czasie gry.



    Bardziej docenieni przez piłkarzy gości
    Nie ma co wspominać wydarzeń z boiska. Najważniejsze, że awansowaliśmy do kolejnej rundy. Po meczu za doping podziękował nam cały zespół... gości. Byli w szoku, podobnie jak na pierwszym meczu w Walii. Szkoda, że w ten sam sposób naszego zaangażowania nie docenili wszyscy piłkarze naszego klubu. Ci, którzy podeszli, wysłuchali pytania ze strony kiboli, gdzie jest reszta drużyny, a następnie zaśpiewali z nami "Warszawę". Po meczu oklaskami nagrodzono bębniarzy oraz "Szczęściarza", który pod nieobecność "Starucha" kierował naszym dopingiem.

    Szczecin, Molde
    Przed nami istny maraton wyjazdowy. Najpierw w sobotę jedziemy do Szczecina na mecz ligowy z przyjaciółmi z Pogoni, a już w środę przyjdzie nam dotrzeć do norweskiego Molde. Ku przestrodze tym, którzy szukają tanich wymówek - w stylu "pojadę w kolejnej rundzie" - przypomnijcie sobie zeszłoroczny wyjazd do Trondheim, gdzie wiele osób tak właśnie tłumaczyło swoją absencję na tym wyjeździe. Kto ma dać radę jak nie my? Pokażmy się na tym wyjeździe z jak najlepszej strony! Opcji wyjazdu jest wiele, a nie wiadomo czy będzie kolejna runda.

    Frekwencja: 11 826
    Kibiców gości: 0
    Doping Legii: 7

    Fotoreportaż z meczu - 36 zdjęć Hagiego
    Fotoreportaż z meczu - 52 zdjęcia Mishki