|
Warszawa - Sobota, 23 listopada 2013, godz. 20:30 Ekstraklasa - 17. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 14' Golla (sam.)
- 43' Rzeźniczak
- 63' Dwaliszwili
|
3 (2) |
|
Pogoń Szczecin
| 1 (1) |
Sędzia: Krzysztof Jakubik Widzów: 22187 Pełen raport |
|
|
Udana pogoń Legii
W spotkaniu kończącym sobotnie zmagania w ekstraklasie Legia Warszawa wygrała u siebie z Pogonią Szczecin 3-1. Bramki dla "wojskowych" zdobyli Wojciech Golla (trafienie samobójcze), Jakub Rzeźniczak oraz Wladimer Dwaliszwili. Jedyny gol dla szczecinian padł z kolei po niefortunnym odbiciu się piłki od Jakuba Wawrzyniaka. Po tym zwycięstwie podopieczni Jana Urbana umocnili się na prowadzeniu w tabeli, mając obecnie na koncie 37 punktów.
Mecz rozpoczął się od szybkiego ataku Legii, lecz spokojnie rozbitego przez defensywę Pogoni Szczecin. W 4. minucie gry goście niespodziewanie wyszli na prowadzenie. Wojciech Lisowski dostał podanie na skraju pola karnego, mocno strzelił na bramkę Dusana Kuciaka, a futbolówka odbijając się niefortunnie od Jakuba Wawrzyniaka zatrzepotała w siatce. Pomimo fatalnego rozpoczęcia Legia chwilę potem mogła wyrównać. Na lewej stronie z piłką popędził Wladimer Dwaliszwili i jego płaskie dośrodkowanie skutecznie wyłapał Radosław Janukiewicz. Pięć minut potem na strzał z dystansu zdecydował się Jakub Rzeźniczak, golkiper Pogoni z trudem odbił to uderzenie przed siebie, natomiast dobitka Dwaliszwilego była niedokładna. W 13. minucie spotkania "wojskowi" wyrównali stan rywalizacji. Tomasz Brzyski mocno wstrzelił piłkę w szesnastkę przyjezdnych, a tam niefortunnym wślizgiem Wojciech Golla pokonał własnego bramkarza. Po zdobyciu bramki stołeczni piłkarze przejęli nieco inicjatywę i częściej zagrażali golkiperowi oponenta. Pogoń przebudziła się w 21. minucie, gdy Marcin Robak wbiegł w pole karne szczecinian, ale huknął wysoko ponad poprzeczką.
Dwa kwadranse po rozpoczęciu pojedynku Hernani zmarnował doskonałą okazję. Brazylijczyk starał się z powietrza strzelić po wrzutce ze skrzydła, lecz znacznie chybił. Za pięć minut przed dobrą szansą stanął z kolei Bartosz Ława. Pomocnik gości ładnie przymierzył z półwoleja zza pola karnego i zabrakło niewiele, aby gracze Dariusza Wdowczyka znów wyszli na prowadzenie. W 43. minucie Janukiewicz uratował swój zespół przed utratą gola, kiedy z dużym trudem odbił próbę jednego z legionistów. Chwilę potem piłkarze Jana Urbana dopięli wreszcie swego. Tomasz Brzyski kapitalnie zacentrował do Jakuba Rzeźniczaka, który mocnym wolejem nie dał najmniejszych szans bramkarzowi Pogoni.
Dziesięć minut po zmianie stron po rzucie rożnym główkował Jakub Wawrzyniak i spokojną interwencją popisał się Janukiewicz. Po godzinie gry prowadzenie mógł podwyższyć Bartosz Bereszyński. Ofensywnie usposobiony defensor Legii mocno kopnął piłkę, wpadając w szesnastkę oponenta, i z najwyższym trudem na rzut rożny futbolówkę sparował bramkarz przyjezdnych. Za moment przed dobrą szansą stanął z kolei Miroslav Radović. Wracający po kontuzji Serb bez zastanowienie strzelił z półwoleja i Pogoń uratował tym razem słupek. W 63. minucie swojego kolejnego gola w tym sezonie zdobył Wladimir Dwaliszwili. Gruziński napastnik na raty pokonał Janukiewicza, gdyż jego pierwsze uderzenie głową trafiło w słupek, lecz dobijają swoją wcześniejszą próbę był już bezbłędny.
Dwadzieścia minut przed końcem Henrik Ojamaa chciał lewą nogą zaskoczyć golkipera ze Szczecina, ale zrobił to o wiele za lekko. Kwadrans przed końcem z daleka strzelał Akahoshi i bez najmniejszych trudności interweniował Dusan Kuciak. Legia odpowiedziała chwilę potem. Tomasz Brzyski tym razem mocno huknął z lewego skrzydła i Janukiewicz zmuszony był odbić piłkę przed siebie. W 83. minucie po raz kolejny indywidualną akcją popisał się Ojamaa. Estończyk ładnie zbiegł z prawej flanki ku osi boiska, oddając uderzenie lewą nogą, jednak uczynił to zbyt słabo. Dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry swój dobry występ golem mógł uwieńczyć Tomasz Brzyski. Mimo to, zawodnik Legii nieznacznie pomylił się, będąc niemal sam przed golkiperem Pogoni. Tuż przed końcem zawodów w poprzeczkę trafił jeszcze Patryk Mikita, gdy mocno przymierzył z ponad 30 metrów.
Autor: Wiśnia
Znalazłeś błąd? Napisz