Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Gdańsk - Niedziela, 8 grudnia 2013, godz. 18:00
Ekstraklasa - 20. kolejka
Herb Lechia Gdańsk Lechia Gdańsk
  • 37' Matsui (k)
  • 71' Matsui (k)
2 (1)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    0 (0)

    Sędzia: Tomasz Musiał
    Widzów: 8000
    Pełen raport

    Nie przebieramy w środkach

    W ostatnich sezonach nie mieliśmy szczęścia do wyjazdów na nowy stadion Lechii - za każdym razem trafialiśmy zakaz. W końcu, gdy pojawiła się możliwość pojechania do Trójmiasta, gospodarze znacznie ograniczyli pojemność stadionu, zamykając ze względów ekonomicznych górny poziom trybun, a co za tym idzie, także limitując wejściówki dla legionistów.

    Komplet na wyjeździe
    W związku z niewielką pulą biletów dla kibiców gości, tym razem nie było otwartej sprzedaży. Podróż do Gdańska przebiegała w dobrych humorach, nawet pomimo stosunkowo długiego czasu przejazdu. O ile na stary stadion Lechii policja dowoziła kibiców autobusami, przy nowym obiekcie Lechii znajduje się stacja PKP, z której dojście przed bramy zajmuje zaledwie kilka minut. Dość szybko i sprawnie dostaliśmy się więc z pociągu na stadion. Nasze kujawsko-pomorskie FC (w tym liczna delegacja Kwidzyna) oraz Olimpia (również dobrą ekipą) przyjechały autokarami i furami, które zaparkowane zostały na parkingu przy sektorze gości.

    Pierwsze osoby z Warszawy weszły na sektor bardzo wcześnie, kiedy jeszcze na stadionie nie było prawie nikogo. Padający śnieg i wiatr nie zachęcały do spędzania czasu na trybunie, stąd wiele osób przebywało na promenadzie, racząc się gorącą herbatą. W naszym sektorze zawisło 14 flag: Warriors, Żyleta, Jesteśmy Waszą Stolicą, Wielki CWKS, Deyna, OFMC, Legia Warszawa, Wielkie Księstwo Warszawskie, Szczecinek, Mława, Kołobrzeg oraz trzy flagi Olimpii. Było nas 1005, czyli tylu, ile biletów otrzymaliśmy od Lechii. Szkoda, że gospodarze nie zdecydowali się przeznaczyć dla nas większej liczby wejściówek, bo wiadomo, że zainteresowanie meczem było zdecydowanie większe.

    Nie przebieramy w środkach
    Na wyjście piłkarzy zaprezentowaliśmy oprawę składającą się z pasów materiału, które utworzyły postać warszawiaka przebierającego się przed odpaleniem pirotechniki oraz hasło "Nie przebieramy w środkach". Gdy pasy materiału były już odpowiednio połączone ze sobą, nastąpiło odliczanie, a po nim... to co zazwyczaj ma miejsce po odliczaniu - chaos z flag na kiju oraz race i ognie wrocławskie. Także lechiści zaprezentowali swoją choreografię. Składała się na nią malowana sektorówka z hasłem "System upadł..." oraz transparentem "Myślenie pozostało, lata mijają, a drzew wciąż za mało". Gdańszczanie również odpalili pirotechnikę, przez co sędzia przerwał na kilka minut spotkanie.



    Słaby doping
    Doping z naszej strony niestety nie stał tego dnia na najwyższym poziomie. Kilka razy krzyknęliśmy głośniej, ale mimo fatalnej frekwencji na całym stadionie (ok. 7 tysięcy gospodarzy, w tym 3 tysiące w młynie), nie zaistnieliśmy tak, jak mogliśmy. Po przerwie poziom dopingu z naszej strony był jeszcze niższy. Była też kilkuminutowa przerwa w dopingu z naszej strony. Ta przyniosła efekt w postaci zdecydowanie głośniejszego dopingu niż kilka chwil wcześniej. Inna sprawa, że do poziomu, który prezentowaliśmy choćby w Poznaniu, wiele brakowało... Najlepiej słyszalna z naszej strony była pieśń "Jesteśmy zawsze tam...". Z obu stron nie brakowało również "uprzejmości".

    Cała Legia bez koszulek
    Pod koniec meczu, mimo przenikliwego chłodu, cały nasz sektor pozbył się kurtek, bluz i koszulek i przez kilkanaście minut prowadziliśmy doping bez koszulek. Na koniec śpiewaliśmy jeszcze "Hit z Wiednia", ale jakoś nie wychodził on nam najlepiej. Inna sprawa, że sytuacja na boisku jakoś nie napawała optymizmem (0-2 w plecy, gra w "9"), choć nie jest to żadnym wytłumaczeniem gorszej postawy. Po meczu kilku zawodników podeszło pod nasz sektor, gdzie fani zapytali "Piłkarze, co Was tak mało?", a następnie krzyknęliśmy hasło, które warto, by wzięli sobie do serca - "Walczyć, trenować, Warszawa musi panować". I chociaż teraz już wiemy, że sędzia Musiał wypaczył wynik niedzielnego meczu, to nasi gracze w ostatnim czasie prezentują się fatalnie. Jakim cudem nadal pozostają liderem rozgrywek Ekstraklasy?

    Najcieplej w toalecie
    Po meczu mieliśmy jeszcze grubo ponad dwie godziny do odjazdu pociągu do Warszawy. Na trybunach było zimno, więc większość osób schowało się na promenadzie, gdzie wiało trochę mniej. Zdecydowanie najcieplej było jednak w toaletach, gdzie kibice gromadzili się przy grzejnikach. I tak przyszło nam spędzić półtorej godziny, po których łaskawie otwarto pierwszą bramę wejściową, po czym... zatrzymano nas na dolnym poziomie przy wyjściu. W końcu chwilę przed 22 mogliśmy ruszyć na stację PKP i stamtąd do Warszawy, gdzie przywitał już nas "warszawski dzień".

    W czwartek Legia zagra w Nikozji ostatni mecz fazy grupowej Ligi Europy. Wiadomo, że część legionistów na Cypr poleci na nieco dłużej, a niektórzy do celu powinni dolecieć już dziś. Później czeka nas ligowe spotkanie z Cracovią. O ile oczywiście wojewoda nie będzie widział żadnych przeciwwskazań.

    Frekwencja: 8000
    Kibiców gości: 1005
    Flagi gości: 14

    Doping Lechii: 6
    Doping Legii: 4

    Autor: Bodziach