|
Warszawa - Sobota, 26 kwietnia 2014, godz. 20:30 Ekstraklasa - 31. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
2 (0) |
|
Zawisza Bydgoszcz
| 0 (0) |
Sędzia: Tomasz Wajda Widzów: 14009 Pełen raport |
|
|
Sagan gol
Mecz z Zawiszą nie cieszył się większym zainteresowaniem kibiców. Na szczęście "Żyleta" jak zwykle stanęła na wysokości zadania i głośnym dopingiem poprowadziła naszych piłkarzy do wygranej. Prawdziwa euforia zaczęła się, gdy na boisko wszedł Marek Saganowski.
Bójcie się chamy...
Pogoda w dniu meczu nie należała do najlepszych - od rana padało, ale przecież takie rzeczy nie są w stanie odstraszyć fanatyków. I tak, Żyleta wypełniła się, gorzej było z pozostałymi trybunami. Przed meczem na boisku pojawili się koszykarze Legii, którzy dzień wcześniej świętowali awans do I ligi. Zawodnicy podeszli pod Żyletę, przybili piątki i zaśpiewali z fanami "Warszawę". Fani przypomnieli także pieśń "Awans jest nasz" i "Bójcie się chamy, do pierwszej ligi wracamy". Warto dodać, że w pierwszej połowie na Żylecie wisiał transparent "Pepe wracaj do zdrowia! Jesteśmy z Tobą!" poświęcony kapitanowi koszykarskiej Legii, który w finałowym meczu doznał bardzo poważnej kontuzji. "Pepe" o kulach i w gipsie przybijał piątki z kibicami.
Liniowy chu...wy
Od początku meczu doping stał na niezłym poziomie, ale szkoda, że nie włączały się do niego pozostałe trybuny. Kibicom niezbyt podejmowały się decyzje sędziów, stąd wiele okrzyków "Sędzia ch..., sędzia ch..." oraz "Liniowy ch...wy". Niestety w pierwszej połowie nie było bramek, a schodzących na przerwę piłkarzy żegnały okrzyki "Hej Legio tylko zwycięstwo".
Pusty sektor gości
Sektor gości oczywiście pozostał pusty, bowiem Zawisza bojkotuje mecze wobec konfliktu z właścicielem ich klubu. Osuch szykuje darmowe autokary na finał Pucharu Polski, by zachęcić do wyjazdu piknikową publiczność. Do Warszawy wycieczki nie zorganizował. Tak jak na meczu w rundzie zasadniczej, właściciel bydgoskiego klubu usłyszał kilka wulgarnych okrzyków.
Sagan gol!
W drugiej połowie poziom dopingu był jeszcze lepszy. Najlepiej wychodziło "Niepokonane miasto, niepokonany klub". Kilka razy próbowano rozruszać pozostałe trybuny śpiewami na dwie strony, ale po nich znowu mało kto włączał się do dopingu. W końcu po bramce Żyry była radość... Ale to co działo się kilkanaście minut później naprawdę trudno ubrać w słowa. Pięć minut przed końcem spotkania na boisko wszedł Marek Saganowski i został gorąco przywitany przez kibiców. "Sagan" po długiej przerwie spowodowanej kontuzją pokazał, że dalej jest wielkim graczem. "Sagan, Sagan, Sagan, Sagan gol, Sagan gol, Sagan gool" - śpiewał cały stadion, gdy... Saganowski zdobył drugą bramkę dla Legii. Co się wtedy działo! Nasz napastnik zdjął koszulkę, a fani rzucali się sobie w ramiona. Piękna chwila. Mogliśmy wtedy zaśpiewać "Hej sialala", bowiem trzech punktów nikt nam już zabrać nie mógł. Jeszcze długo po meczu trwało skandowanie nazwiska naszego walecznego napastnika, który pokazał, że nawet po najgorszej kontuzji można się podnieść i wrócić na boisko w wielkim stylu. Tego także życzymy "Pepiszonowi".
Za tydzień Legia jedzie do Gdańska na mecz z Lechią, ale my niestety spotkania nie obejrzymy z powodu zakazu wyjazdowego. Na Łazienkowskiej spotkamy się dopiero w piątek 9 maja, gdy będziemy podejmować Wisłę.
Frekwencja: 14009
Kibiców gości: 0 (bojkot)