Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Niedziela, 1 czerwca 2014, godz. 18:00
Ekstraklasa - 37. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 48' Vrdoljak (k)
  • 85' Bereszyński
2 (0)
Herb Lech Poznań Lech Poznań
    0 (0)

    Sędzia: Minoru Tojo (Japonia)
    Widzów: 29749
    Pełen raport

    Nasze jest mistrzostwo, potęga i chwała na wieki

    Mecz z Lechem nie miał już takiego ciężaru gatunkowego, jaki mógł mieć gdyby obie drużyny były bardziej zbliżone do siebie piłkarsko. Kibicowsko było to jednak spotkanie z najwyższej półki - dobry doping, wzajemne uszczypliwości, prezentacja zdobytego płótna oraz efektowne oprawy.

    Lech nie w komplecie
    Spotkania Legii z Lechem zawsze cieszyły się większym zainteresowaniem. Jakoś tak wyszło, że ostatnio na meczach obu drużyn przy Łazienkowskiej nie było opraw. Tym razem była i to konkretna. Bilety na to spotkanie wyprzedane zostały parę dni wcześniej. Lechici organizowali przejazd pociągiem specjalnym i niespodziewanie nie znaleźli chętnych na pełną pulę przyznanych im wejściówek. To tylko pokazuje jak wyniki sportowe przekładają się na zainteresowanie. Gdyby mecz przy Łazienkowskiej decydował o mistrzostwie Polski, możemy spodziewać się, że lechici wyprzedali by wszystkie wejściówki na pniu.

    Szpaler boli
    Atmosferę przed meczem podgrzewały jeszcze wypowiedzi lechitów, że nie utworzą szpaleru dla mistrzów Polski. To, że w Poznaniu mają kompleks Legii wiadomo nie od dzisiaj. Piłkarze z eLką na piersi nic sobie z tego nie robili i w trakcie meczu sami dwukrotnie ustawili szpaler dla strzelców bramek! Już przed rozpoczęciem spotkania Żyleta skandowała "Rumak frajerze, ustawiaj k... w szpalerze". Czy konie mnie słyszą?

    Warto dodać, że przy wejściu na stadion prowadzona była zbiórka pieniędzy na pomoc Serbom, znajdującym się w potrzebie po niedawnej powodzi. Oprócz wsparcia finansowego dary dla serbskich powodzian zbierane były w miejscu, gdzie funkcjonuje także depozyt.



    Nasze jest mistrzostwo, potęga i chwała na wieki
    Sporo przed meczem wiadomo było, że na trzech trybunach naszego stadionu zaprezentowana zostanie oprawa. Efekt jednak przeszedł chyba oczekiwania wszystkich. Z dachu na Żylecie opuszczona została malowana sektorówka przedstawiająca króla z eLką w kołeczku, który zasiadł na tronie, a u jego stóp znajdowali się przedstawiciele innych klubów - m.in. Lecha, Ruchu, Widzewa, Cracovii, Wisły, czy Jagiellonii. Poniżej rozciągnięty został wysoki, malowany transparent z hasłem "Nasze jest mistrzostwo, potęga i chwała na wieki". Powiewały także czerwone, białe i zielone flagi na kiju, a całość uzupełniły czerwone i zielone świece dymne. Na trybunach Deyny i Brychczego, zaprezentowały zostały folie aluminiowe w barwach. Z powodu małego zadymienia, japońscy sędziowie musieli odczekać dłuższą chwilę na możliwość rozpoczęcia spotkania.

    Doping w pierwszej połowie wgniatał w ziemię. Było o niebo lepiej niż na Ruchu - każdy zmobilizowany na sto procent. Doskonale wychodził nam "Hit z Wiednia". Nie brakowało także uprzejmości z poznaniakami. Lechici coś mruczeli o "szpalerze", ale ich hasła nie udało się nam rozszyfrować. W ich stronę leciało natomiast "Gdzie twoje berło, berło i korona, jest na Łazienkowskiej k... pier...". Nie można było pominąć roku 1993, w którym "Kolejorz" przyjął podarowany im przy zielonym stoliku tytuł mistrzowski, wywalczony przez Legię. Kilka razy Żyleta skandowała "Mistrza przy stole...".



    Dość aresztów wydobywczych!
    Na płocie tego dnia zawisły dwa transparenty. Pierwszy odnoszący się do pochowania Jaruzelskiego na Powązkach: "Powinieneś być chowany w pierwszym lepszym dole, ty pier... zdrajco, sowiecki pachole!", drugi do przetrzymywania latami (!) w aresztach naszych braci po szalu, na których sądy nie mają zupełnie nic (poza zeznaniami świadka koronnego - Hanny) - "Dość aresztów wydobywczych!". W przerwie meczu kibice odśpiewali "Sto lat" dla "Starucha", który podziękował wszystkim za ten gest i przekonywał, że najlepszym prezentem będzie nasze zaangażowanie w doping.

    Spalona flaga Lecha
    W drugiej połowie doping tylko momentami dorównywał śpiewom z pierwszej połowy. Nie wiedzieć czemu, bardzo słabo słyszalni jak na swoją liczbę byli przyjezdni. Lech pokazał w przeszłości, że na wyjazdach potrafi nieźle dopingować. Tym razem ani ich liczba, ani doping nie wyszły najlepiej. Do tego lechici przez całą drugą połowę mogli podziwiać swoją niedawną jeszcze flagę - "Rezydentów", tym razem do góry kołami. "Hej k..., gdzie macie flagę?" i "Kolejorz ch..., ta flaga tu rezyduje" - skandowano pod adresem przyjezdnych. Płótno przeszło do historii pod koniec spotkania.



    Mistrz już nie wróci
    Jakieś 20 minut przed końcem spotkania przyjezdni zdjęli z płotu wszystkie flagi. Jeśli ktoś spodziewał się próby odbicia "Rezydentów", szybko został sprowadzony na ziemię. Przyjezdni wywiesili na płocie czarne płótno, następnie rozwinęli sektorówkę przedstawiającą postać, która przewiduje przyszłość i koronę dla Lecha oraz hasło "Mistrz powróci". Całość uzupełniło kilkadziesiąt rac na górze sektora oraz czarne chorągiewki. Legioniści widząc hasło z poznańskiej sektorówki skandowali "Taki ch..." oraz "Mistrz już nie wróci, hej k... mistrz już nie wróci".



    Ostatni akcent ultras w tym sezonie
    Gdy lechici prezentowali swoją choreografię, na Żylecie trwała już dystrybucja serpentyn i konfetti, które na wyznaczony sygnał miały polecieć na boisko pod koniec meczu. Nie pierwszy raz przy tego typu akcjach, nie wszyscy wytrzymali ciśnienie. Po bramce na 2-0, wiele osób rzuciło wszystko na boisko i sędzia po raz kolejny musiał zarządzić przerwę w grze. Nasi piłkarze mogli wykorzystać ją na wspomniany wcześniej szpaler dla Bartosza Bereszyńskiego, strzelca drugiego gola. Kilka minut później rozpoczęliśmy odliczanie, a na "jeden", na murawę poleciała kolejna porcja serpentyn i konfetti oraz odpalone zostały race, świece dymne oraz wulkany. Całość dała bardzo dobry efekt oraz wzmogło doping w ostatnich minutach.

    W końcu sędzia gwizdnął po raz ostatni. "Kto jest mistrzem?" - pytał kolejny raz tego dnia Wojtek Hadaj. "Legia!" - odpowiadał mu cały stadion. W oczekiwaniu na dekorację naszej drużyny prowadziliśmy dialog z resztą stadionu, zaczynając "Mistrz, mistrz", a pozostałe trybuny odpowiadały "Legia mistrz".

    Lech świętuje wicemistrzostwo
    Po meczu czekaliśmy na wręczenie medali i statuetki z okazji mistrzostwa Polski naszej drużynie. Lechici jakoś szybko czmychnęli do domu. Gdzie im było tak spieszno, nie wie nikt... Przecież feta z okazji wicemistrzostwa dopiero dziś wieczorem na Rynku. Spokojnie mogli zostać na trybunach i popatrzeć jak bawią się mistrzowie. Chociaż taki widok będą teraz mogli podziwiać regularnie, a w Poznaniu odbywać się będą co najwyżej "fety z okazji n-tego miejsca w tabeli". Takie rzeczy to tylko w Poznaniu :).

    Na Ligę Mistrzów czekamy
    W końcu na boisku zaczęli pojawiać się kolejni zawodnicy, którzy zdobyli mistrza, otrzymywali medale i ustawiali się na przygotowanej scenie. Najgoręcej przywitani zostali Lucjan Brychczy oraz "Miro" Radović. Fani na poczekaniu wykonali także pieśń "Henning Berg allez allez allez", a kilka minut później pozdrowili obecnego na trybunach Jana Urbana, który również miał udział w zdobyciu tego trofeum. Później nasi piłkarze obeszli wszystkie trybuny, dziękując kibicom za wsparcie. Gdy podchodzili pod Żyletę, miało miejsce czarowanie, a po chwili skandowanie "Mistrza już mamy, na Ligę Mistrzów czekamy". Następnie na murawę zaczęły wybiegać pojedyncze osoby, co wywołało falę szczególnie z sektora rodzinnego. Kibice pozbawili graczy niemal całej garderoby i po kilku minutach, na prośbę spikera, wrócili na swoje miejsca. Nie brakowało takich, którzy wyszli na boisko tylko po to, by cyknąć sobie pamiątkową fotografię w bramce, czy na scenie, na której chwilę wcześniej ustawieni byli mistrzowie Polski.

    Ich jedyną winą jest to, że są kibicami
    Po meczu spora grupa fanów zebrała się przy pomniku Deyny, skąd udała się na skrzyżowanie ulic Łazienkowskiej z Czerniakowską, gdzie odbyła się kilkuminutowa pikieta przeciwko aresztom wydobywczym. Cały czas część fanów Legii jest trzymana w więzieniach bez procesu i bez żadnych dowodów, poza zeznaniami koronnej Hanny. Zapłonęło kilkadziesiąt rac, a chwilę później pojawiło się sporo białych kasków. Fani zaprezentowali także transparenty "40 lat pracy - emeryt. 1500 zł. Ś.K. pedofil 'Hanka' 5 lat kłamstw - pensja 4200" oraz "Ich jedyną winą jest to, że są kibicami", a także płótno "Maciek trzymaj się".

    Przed nami pięć tygodni wolnego. Przynajmniej od piłki, bo już w najbliższy piątek wspieramy rugbistów w walce o I ligę. Później czeka nas przerwa do 9 lipca, kiedy przy Łazienkowskiej zagramy o Superpuchar z Zawiszą. Chwilę później ruszą rozgrywki ligowe i europuchary.

    Frekwencja: 29 749
    Kibiców gości: 1200
    Flagi gości: 6

    Autor: Bodziach