|
Edynburg - Środa, 6 sierpnia 2014, godz. 20:45 Liga Mistrzów - 3. runda eliminacyjna |
|
Celtic FC
|
0 (0) |
|
Legia Warszawa
| 2 (1) |
Sędzia: Paolo Silvio Mazzoleni (Włochy) Widzów: 35000 Pełen raport |
|
|
Relacja z trybun w Edynburgu
Na rewanżowy mecz z Celtikiem do Edynburga z Warszawy wybrało się około 900 kibiców. Oprócz nich na stadionie zasiadło ponad drugie tyle fanów mieszkających w różnych zakątkach Wielkiej Brytanii. Ci jednak musieli zająć miejsca wśród miejscowych, bo kasach biletowych przy obiekcie, na którym na co dzień odbywają się mecze rugby, Polacy musieli wypełniać odpowiednie formularze, które potwierdzały ich miejsce zamieszkania w Zjednoczonym Królestwie.
Mała oprawa przygotowana przez gospodarzy - fot. Piotr Kucza / FotoPyK
Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia miejscowych. Na trybunach największego obiektu w Edynburgu zasiadło około 35 tysięcy kibiców Celtiku. Młyn "The Bhoys" został umiejscowiony w lewym narożniku, naprzeciwko kibiców Legii. Miejscowi zaprezentowali na początku spotkania mini-oprawę złożoną z zielonych folii. Szczerze trzeba przyznać, że powinni pooglądać trochę filmików z Łazienkowskiej, żeby zobaczyć jak to robią profesjonaliści. Mecz rozpoczął się od standardowego dla "Celtów" "You will never walk alone". Ogólnie mogło to robić wrażenie, choć na pewno nie na tych, którzy wiedzą, jak w Warszawie brzmią "Sen o Warszawie" i "Mistrzem Polski jest Legia". Doping gospodarzy - jeżeli to można nazwać dopingiem, raczej lepiej napisać - tumult miejscowych zagłuszał nas tylko do pierwszej bramki w wykonaniu Michała Żyry, który otrzymał świetne podanie od Vrdoljaka. Od 35. minuty nieprzerwanie na trybunach i w okolicy Murrayfield było słychać już tylko doping kibiców Legii.
fot. Piotr Kucza / FotoPyK
W przerwie spotkania można było zaobserwować wycieczki zmierzające w stronę trybuny północnej. Rodacy, którzy mieli już dość siedzenia pomiędzy Szkotami, zdecydowali się negocjować z ochroną. Długo nie trzeba było się starać i po okazaniu dokumentu tożsamości potwierdzającego, że Polska jest naszą ojczyzną, bramy stały otworem. Jeszcze przed gwizdkiem rozpoczynającym drugie 45 minut liczebność legionistów na trybunie północnej się potroiła. W ostatniej odsłonie meczu przez długi czas niosło się "Niepokonane miasto, niepokonany klub", "gramy u siebie, hej Legio gramy u siebie". Po piętnastu minutach od rozpoczęcia drugiej połowy wynik ustalił Michał Kucharczyk, który wybiegając zza pleców obrońców i po minięciu bezradnego bramkarza reprezentacji Anglii, z najbliższej odległości umieścił piłkę w siatce. Oszaleliśmy, bo wiadomo było, że Celtic nie ma najmniejszych szans. Tłumy miejscowych momentalnie rozpoczęły opuszczanie obiektu - frekwencja zmniejszyła się co najmniej o połowę. Przy stanie 6-1 wiedzieliśmy, że w 30 minut żadna drużyna na świecie nie byłaby nam w stanie wbić sześciu bramek - nawet Niemcy grający taki mecz jak w półfinale z Brazylią ;-).
fot. Piotr Kucza / FotoPyK
Po meczu piłkarze oklaskami podziękowali fanom za doping. Teraz pozostaje nam czekać na piątkowe losowanie. Kto z kim w czwartej rundzie? Nieważne! Wszyscy po meczu twierdzili zgodnie, że tak rozpędzona Legia będzie budziła respekt w każdym rywalu. Tak zdeterminowani kibice, głodni europejskich pucharów na najwyższym poziomie, będą zawsze dwunastym zawodnikiem Legii.
Frekwencja: 35 000
Fanów gości: 900 (z Polski)
Flagi gości: 4