|
Warszawa - Czwartek, 28 sierpnia 2014, godz. 21:00 Liga Europy - 4. runda eliminacyjna |
|
Legia Warszawa
- 26' Kucharczyk
- 65' Vrdoljak (k)
|
2 (1) |
|
FK Aktobe
| 0 (0) |
Sędzia: Mattias Gestranius (Finlandia) Widzów: 18549 Pełen raport |
|
|
Wchodzimy do Europy, już się boją konsekwencji
"Bójcie się chamy, znów do Europy wracamy" - skandowali fani Legii po wygranej Legii z FK Aktobe. Nasi piłkarze po raz kolejny pokazali klasę i charakter. Szkoda, że nie dane nam było świętować awansu do Ligi Mistrzów, ale co sądzimy o UEFA, wyraziliśmy przy okazji oprawy przygotowanej na ten mecz przez Nieznanych Sprawców.
Liga Mistrzów nie dla Celtiku
Dzień przed meczem z Aktobe legioniści uważnie śledzili rewanżowy mecz Celtiku z Mariborem. Chociaż na co dzień zawiść jest nam obca... w tym przypadku bez dwóch zdań panowała radość, że Celtic, który przyjął awans przy zielonym stoliku, został ukarany. Teraz chyba każdy chciałby trafić na Szkotów w Lidze Europy, aby raz jeszcze udowodnić zachłannym Celtom gdzie ich miejsce. Przy okazji uwaga do tych, którzy zbyt mocno odlecieli, wypisując o jakichś zgodach ze Słoweńcami - Maribor trzyma z widzewiakami. Warto o tym pamiętać.
Frekwencja daje do myślenia
Wydawało się, że mecz z Aktobe przyciągnie na trybuny sporo kibiców nawet mimo późnej pory rozpoczęcia meczu (np. w Kazachstanie była północ gdy sędzia rozpoczynał spotkanie). Trybuny wyglądały całkiem nieźle, ale już frekwencja poniżej 19 tysięcy nie prezentuje się jakoś szczególnie. Może da to do myślenia działaczom, bo wygląda na to że największym problemem są ceny biletów i częstotliwość meczów. Porównując zainteresowanie legionistów meczami w czwartych rundach europucharów w poprzednich latach (23450 na Spartaku, 21637 na Rosenborgu i 21514 na Steaule, przy zamkniętej Żylecie), wygląda to szczególnie blado. A tak grającej Legii jak obecnie, nie widzieliśmy już dawno.
Kazachowie spękali
Kibice z Kazachstanu, którzy tam mocno prężyli się na własnym terenie, nie mieli odwagi na wizytę w Warszawie. Internetowe rewelacje o zatrzymanym autokarze Kazachów można włożyć między bajki - goście nie zamówili biletów, nie wyrobili wiz i jak można się było spodziewać, wydygali. Piłkarze Aktobe tego dnia byli "gorąco" pozdrawiani od samego początku. Każda ich akcja ofensywna była solidnie wygwizdywana. Można było się poczuć jak w ulu. Legioniści przygotowali dla rywali także okazjonalne przyśpiewki - "Borat j... was sialalalala" (śpiewana już w Aktobe) i "Po co wy gracie, jak wy tam kozy ru...?".
Because Football Doesn't Matter. Money does
Na wyjście piłkarzy na boisko na Żylecie zaprezentowana została efektowna oprawa przygotowana przez Nieznanych Sprawców, odnosząca się do decyzji UEFA po dwumeczu z Celtikiem. Choreografię tworzył transparent "Because Football Doesn't Matter. Money does" (przy czym słowo "pieniądze" były wymalowane w barwy Celtiku, a "piłka" w barwy Legii), malowana sektorówka, gdzie w logo UEFA wpisana była świnia trzymająca kartkę "6 < 1". Całość uzupełniły czarne balony oraz balony-świnki z napisami "Fuck UEFA", a po kilkudziesięciu sekundach na stadionie odpalonych zostało ponad 60 rac. W tym momencie cały stadion śpiewał dobrze znaną pieśń "Lalalalalalala Fuck UEFA".
10 lat Starucha na gnieździe
Od samego początku meczu nasz doping stał na wysokim poziomie. Do maksymalnego wysiłku mobilizował wszystkich, prowadzący doping od 10 lat, "Staruch". Tym razem często zachęcaliśmy do wspólnych śpiewów pozostałe trybuny. Na dwie strony śpiewaliśmy m.in. "Warszawę", "Za nasze miasto", czy "Kto wygra mecz?", za każdym razem mobilizując się, aby kolejne wykonanie było jeszcze głośniejsze. Dość szybko nasz zespół wyszedł na prowadzenie, co wprowadziło nas w doskonały nastrój i natchnęło do jeszcze większego wysiłku. Nie mogło także zabraknąć pozdrowień dla naszych braci po drugiej stronie muru oraz pieśni "Hanior cwel".
Cztery zwrotki hymnu
W drugiej połowie przez kilka minut cała Żyleta dopingowała bez koszulek. Było także "wyginanie ciała" po bramce na 2-0. Kilka razy nasze pieśni były przerywane tylko na moment (bębniarze nadal wybijali rytm), aby przeszkadzać rywalom w skutecznych akcjach, po czym wracaliśmy do rozpoczętej wcześniej pieśni. Efektownie wychodziła nam pieśń "Za kibicowski trud", z machaniem szalikami w refrenie. Jak to na meczach europejskich pucharów odśpiewaliśmy hymn narodowy - wszystkie cztery zwrotki i tym razem bez żadnych "podpowiedzi" na telebimach!
Bójcie się chamy
Dobry wynik i świetna zabawa sprawiły, że pod koniec spotkania zaśpiewaliśmy "Puchar jest nasz...". Wiadomo, że finał LE zaplanowano na stadionie Narodowym. Daleka jeszcze droga do finału, ale nikt nie zabroni nam marzyć i wierzyć, że marzenia się spełniają. Po meczu podziękowaliśmy piłkarzom za zaangażowanie i wraz z nimi zaśpiewaliśmy "Bójcie się chamy, znów do Europy wracamy".
"Wchodzimy do Europy, już się boją konsekwencji" - rapuje w legijnym klasyku "Mamy to w kodach DNA" Deobson. I faktycznie, gdy byliśmy już o krok od Ligi Mistrzów, ktoś w Szwajcarii najwyraźniej uznał, że nie można do tego dopuścić. Ale tak łatwo się nas nie pozbędziecie! Czekamy na losowanie fazy grupowej i ruszamy sławić nasz klub. Na kogo chcielibyśmy trafić? Już dawno nie byliśmy w tej kwestii tak zgodni - Celtic! Łysy, zrób to dla nas.
Frekwencja: 18 549
Kibiców gości: 0
Autor: Bodziach