Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Niedziela, 2 listopada 2014, godz. 18:00
Ekstraklasa - 14. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 37' Sa (k)
  • 69' Ryczkowski
2 (1)
Herb Ruch Chorzów Ruch Chorzów
  • 77' Kuświk
1 (0)

Sędzia: Mariusz Złotek
Widzów: 12918
Pełen raport

Wynik na plus, frekwencja na minus

Chłodny, listopadowy wieczór przy Łazienkowskiej rozpoczął się tradycyjnym pytaniem spikera o to, kto jest mistrzem Polski. Biorąc pod uwagę to, że nasz stadion zapełnił się mniej niż w połowie, można sobie wyobrazić, że odpowiedź nie była wystarczająco donośna. Trudno w to uwierzyć, ale ostatnimi czasy prawdziwą bolączką staje się przyzwoite zapełnienie naszego stadionu.
Próżno szukać jednoznacznego wytłumaczenia tej sytuacji, jednak ten fakt pozostaje bezspornym. Sukcesywny spadek frekwencji jest widoczny gołym okiem.

Ostatni mecz przeciwko zespołowi Ruchu Chorzów odbył się pod koniec maja tego roku przy Łazienkowskiej. Wówczas bez zbędnych nerwów mogliśmy świętować zdobycie kolejnego tytułu najlepszej drużyny w Ekstraklasie, bo dzień wcześniej rywalizujący z nami lechici stracili punkty w spotkaniu z Pogonią Szczecin. I choć legioniści przegrali wtedy 1-2, nikt się specjalnie nie przejął tą porażką, ponieważ czekało nas zasłużone świętowanie pod kolumną Zygmunta.



Na górnej części Żylety zawisły główne kibicowskie flagi, a na dole płótna legijnych FC oraz flaga holenderskiego FC Den Haag, którego przedstawiciele zawitali na to spotkanie. Po odśpiewaniu „Snu o Warszawie” oraz hymnu naszego klubu gniazdowy apelował o to, żebyśmy dali z siebie wszystko i żeby nasz doping nie przypominał tego sprzed kilku dni podczas pucharowego meczu z „Portowcami”. Zaczęliśmy jednak dość niemrawo. Hit z Wiednia i „Tylko Legia” brzmiały dość przeciętnie jak na nasze możliwości. Wykonanie innych przyśpiewek również pozostawiało sporo do życzenia. Można było odnieść wrażenie, że część kibiców ucięła sobie drzemkę, a „głosowo” budziła się w momentach, kiedy ubliżano fanom gości.

Jako że Ruch upatrzył sobie kumpli w Widzewie, dostało się także łódzkiej drużynie. „W Sochaczewie wciąż bez zmiany…” czy „Kropka za uchem…” to tylko niektóre z przyśpiewek, które serwowaliśmy kibicom zajmującym miejsca na trybunie przeznaczonej dla gości. Oczywiście w naszym repertuarze nie mogło zabraknąć „Deszczów niespokojnych”. Trudno się dziwić, że „Iwona” wielokrotnie prosiła o… skupienie się na dopingu dla własnej drużyny.

Co do samych przyjezdnych, to przyjechali oni do Warszawy w około 650 osób i byli wspierani przez delegację Widzewa. Wywiesili 10 flag oraz jeden transparent o treści „Dobry doping, młyn, oprawy, w chuligance »Trudne sprawy«” i w przeważającej mierze koncentrowali się na dopingu dla swojej drużyny, reagując od czasu do czasu na zaczepki z naszej strony. Kilka razy odpalili i rzucali w puste sektory petardy hukowe.

My z kolei próbowaliśmy wybudzić się z trwającego co najmniej od meczu z Pogonią letargu. By się nieco ożywić, zatańczyliśmy legijnego walczyka. Porcja ruchu nieco nam pomogła, bo głośność wydobywająca się z naszych gardeł zaczęła zwyżkować. Do osiągnięcia zadowalającego poziomu było jednak jeszcze daleko. Zdecydowanie najlepiej i najdłużej wykonywaliśmy dwa stosunkowo nowe utwory z naszego śpiewnika, czyli „Niepokonane miasto” oraz „Za kibicowski trud”. W przypadku tego drugiego warto jednak zwrócić uwagę na to, że do tej pory część kibiców ma problemy z „wstrzeleniem się” w moment machania szalikami. Przypomnijmy: podnosimy je do góry podczas refrenu tej przyśpiewki.

W pierwszej połowie śpiewaliśmy także m.in.: „Dziś zgodnym rytmem”, „Szkoła, praca, dziewczyna, rodzina”, „Czarną eLkę”, „Za nasze miasto” na dwie trybuny czy hymn stolicy. Pierwszą połowę kończyliśmy we optymistycznych nastrojach po tym jak Orlando Sa skutecznie wykorzystał rzut karny podyktowany za faul na Mateuszu Szwochu.

Drugą połowę spotkania zaczęliśmy od mocnego „Mistrzem Polski jest Legia” oraz okrzyków „Legia! Legia Warszawa!”, zachęcających naszych futbolistów do podwyższenia skromnego prowadzenia. Ci wzięli sobie do serca nasze śpiewne prośby dopiero w 69. minucie pojedynku, kiedy to 17-letni Adam Ryczkowski zamienił na bramkę świetne podanie od „Sagana”.

Wcześniej ponownie dostało się połączonym siłom chorzowsko-łódzkim przyśpiewką wykonywaną przez cały stadion. „A Widzew ch…, a Ruch to c…” – trybuny naszego obiektu aż grzmiały w posadach. Nie skoncentrowaliśmy się jednak tylko na ubliżaniu przyjezdnym. Sił i zapału starczyło też, a raczej przede wszystkim, na doping dla Legii. „Ole, ole, ole, ola”, „My kibice z Łazienkowskiej”, „Do końca moich dni”, „Warszawa” czy „Ja kocham Legię” to tylko niektóre z utworów, które wydobywały się z naszych gardeł do momentu drugiej bramki zdobytej przez „wojskowych”.

Ten drugi gol zaserwował nam niezbędny zastrzyk energii, ponieważ po nim poziom wokalny naszego dopingu prezentował się naprawdę nieźle. Zaśpiewaliśmy m.in.: „Legia gol, allez allez”, „Hej Legia gol”, „Legia, Legia gol, la la la la la” i odświeżoną przyśpiewkę „Do końca moich dni”. W tzw. międzyczasie Ruch zdobył kontaktową bramkę. Na szczęście dla nas „Niebiescy” nie zdołali doprowadzić do wyrównania, dzięki czemu to my mogliśmy się cieszyć ze skromnego, ale kolejnego odniesionego zwycięstwa.

Warto jeszcze dodać, że kiedy na plac gry wszedł Ondrej Duda, został przez nas ciepło przywitany skandowaniem swojego nazwiska. Z kolei już pod sam koniec meczu odśpiewaliśmy zmodyfikowaną wersję „Bo Warszawa jest od tego”, „W pociągu jest tłok” oraz dawno nie słyszany kawałek „Hej sialala”.



Gdy Mariusz Złotek zakończył spotkanie, przypomnieliśmy wszystkim, która drużyna jest najlepszą w Polsce. Podziękowaliśmy piłkarzom za walkę i za wygraną i odśpiewaliśmy z nimi „Warszawę”. Swoją wdzięczność okazaliśmy także naszemu trenerowi. „Henning Berg, allez, allez, allez!” – krzyczeliśmy głośno. Szkoleniowiec „wojskowych” odwdzięczył się za to brawami w naszym kierunku. Nie zapomnieliśmy także o Widzewie, któremu życzyliśmy szybkiego… spadku do drugiej ligi.

Przed nami spotkanie w ramach Ligi Europy. W czwartek zwarci i gotowi widzimy się o 21:05 na stadionie przy Łazienkowskiej. Jeśli Legia wygra najprawdopodobniej, zapewni sobie awans do 1/16 finału tych rozgrywek!

Frekwencja: 12 919
Kibiców gości: 656
Flagi gości: 10

Autor: Hugollek