|
Warszawa - Niedziela, 2 listopada 2014, godz. 18:00 Ekstraklasa - 14. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 37' Orlando Sá (k)
- 69' Ryczkowski
|
2 (1) |
|
Ruch Chorzów
| 1 (0) |
Sędzia: Mariusz Złotek Widzów: 12918 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Henning Berg (trener Legii): Jestem bardzo szczęśliwy z wygranej. Zdecydowałem się dziś na kilka zmian. Młodzi zawodnicy pokazali, że potrafią grać na wysokim poziomie. Ale z bardzo dobrej strony pokazali się też Ivica Vrdoljak, Dusan Kuciak, Orlando Sa i Marek Saganowski. To były dobre zawody w naszym wykonaniu. Dogrywka w meczu z Pogonią i kontuzje nie przeszkodziły nam w zdobyciu kolejnych trzech punktów. Dziś na lewej obronie grał Helio Pinto, ale to nie jest tak, że latem nie pozyskaliśmy zmiennika dla Tomasza Brzyskiego. Takim zmiennikiem jest Ronan. Wiem, że cały czas zmaga się on z kontuzjami. Ale przecież kupując go, nie zakładaliśmy, że będzie całą jesień kontuzjowany. Może to nasz błąd, że nie sprawdziliśmy go dwa, trzy a nawet cztery razy.
Dziś Pinto pokazał, że jest inteligentnym zawodnikiem i potrafi zagrać także na lewej stronie defensywy. To dobry piłkarz i jestem zadowolony z jego postawy. Pamiętajmy, że na tej pozycji może grać także Guilherme. W środku pomocy jest bardzo duża konkurencja. Dobrze więc, że Pinto może grać w obronie.
Z dobrej strony pokazał się także Robert Bartczak. Dziś wieczorem wyglądał, jakby zawsze grał na prawej obronie.
Waldemar Fornalik (trener Ruchu): Przegraliśmy mecz z drużyną, która zawsze prezentuje wysoki poziom. Nie ma większego znaczenia, kto gra w jej składzie. U nas plusem jest fakt, że strzeliliśmy w końcu gola. W pierwszej połowie mieliśmy dwie doskonałe okazje do zdobycia bramki. Nie chcę gdybać, ale kto wie... Krok po kroku idziemy w dobrym kierunku. Szkoda, że mocniej nie przycisnęliśmy Legii po zdobyciu gola na 1-2. Nie oglądamy się za siebie. Idziemy dalej do przodu.
Bartłomiej Kalinkowski: Zagrał dzisiaj młody skład, ale na szczęście na boisku nie mieliśmy żadnych obaw, co było widać. Zaprezentowaliśmy się z dobrej strony i pokazaliśmy, że mamy szeroką kadrę. Nie musimy się wstydzić żadnej minuty meczu. Zagraliśmy tak, jak powinniśmy. Zasłużone trzy punkty i dobrze, iż młodzi wykorzystali swoje szanse. Ruch jest w dołku. Zagraliśmy dzisiaj eksperymentalnym składem, więc za naszą wygraną należą się chyba mimo wszystko brawa.
Kadra podawana jest dzień przed meczem, więc nigdy nie można kalkulować, kto zagra. Dla młodego, który chce grać w ekstraklasie, nie ma mowy o tremie. Każdy chce dać z siebie wszystko i zostać na stałe w podstawowej jedenastce czy meczowej osiemnastce.
Trzecia liga to nie jest miejsce, gdzie gra się w piłkę. Tam obowiązują nieco inne zasady. Sędziowie też nie zawsze widzą wszystkie faule. Każdy chce grać w ekstraklasie i w Legii Warszawa. Nie ma co się usprawiedliwiać, że przeskok między tymi rozgrywkami jest bardzo duży.
Adam Ryczkowski: Dzisiaj musiałem tylko dopełnić formalności po ładnej akcji Marka Saganowskiego. Od początku trochę się cofnęliśmy, chcieliśmy zobaczyć co Ruch pokaże. Skład był dzisiaj eksperymentalny, dlatego zagraliśmy trochę defensywniej. Nie chcieliśmy od razu stracić kilku bramek. Daliśmy im zagrać atakiem pozycyjnym. Udało nam się stworzyć kilka kontr i zdobyć bramki.
Już w drugiej drużynie zacząłem grać na skrzydle. Powoli się do tego przyzwyczajam. Chociaż muszę jeszcze poprawić trochę rzeczy - komunikację z bocznymi obrońcami czy ruch bez piłki.
Mój pierwszy mecz w pierwszym zespole nie był zbyt udany, ponieważ przegraliśmy w Superpucharze, dlatego dzisiejszy dzień zapamiętam bardzo dobrze. Taki skład, jak dzisiaj, nigdy ze sobą nie grał, a wyglądało to tak, jakbyśmy trenowali ze sobą od bardzo dawna. To świadczy o naszej sile.
Moja pozycja nie jest tutaj jeszcze taka mocna, dlatego czasami gram w drugim zespole. Będę robił jednak wszystko, aby tutaj zostać na dłużej.
Robert Bartczak: Trener postawił mnie dzisiaj na prawej obronie. Ćwiczę grę na tej pozycji na treningach, więc dobrze się tam czuję. Pomógł mi także obóz w Gniewinie. Igor Lewczuk dzisiaj bardzo mi pomagał. Mówił jak się ustawiać. W przodzie może byłem mało aktywny, ale to dlatego, iż to był praktycznie mój debiut.
Dzisiaj nasz skład był mocny. Byli Orlando Sa, Marek Saganowski i Ondrej Duda, więc gracze z pierwszego składu.
Gram tam, gdzie mnie rzucają. Raz jestem w pierwszym zespole, a raz w drugim. Nie ma dla mnie różnicy. Czuję się jednak piłkarzem pierwszej drużyny.
Ivica Vrdoljak: Dzisiaj zagraliśmy dobrze i kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku. Wykonaliśmy założenia taktyczne trenera. Ruch trafił w słupek i strzelił szczęśliwego gola. Nasi przeciwnicy chyba sami byli zaskoczeni, że daliśmy im grać tak ofensywnie od początku. Nie wiedzieli za bardzo o co chodzi. W nowym maratonie meczowym idzie nam dobrze. Dzisiaj miałem nieco inne założenia taktyczne. Musiałem grać bliżej stoperów, żeby oszczędzać się fizycznie. Pod tym względem nie mam jednak żadnych problemów. Robert Bartczak zagrał dzisiaj bardzo dobry mecz. Cieszymy się z tego. Helio Pinto także pokazał się z dobrej strony. Kontaktowa bramka dla Ruchu była przypadkowa. Boli to, że w tym sezonie dajemy sobie wbić dużo takich goli.
Dzisiaj młodzi piłkarze zagrali dobrze. W przyszłości Legia będzie mogła jeszcze częściej z nich korzystać. Idziemy jednak krok po kroku. Trzeba wszystko robić stopniowo.
Mecz z Metalistem będzie jednym z ważniejszych. Już teraz możemy zapewnić sobie awans. Trzeba patrzeć tylko na siebie. Mając 12 punktów, ciężko nam będzie nie wejść do następnej rundy.
Łukasz Surma (Ruch Chorzów): Tydzień temu mecz z Koroną było dla nas spotkanie o dziewięć punktów. Jechaliśmy na Legię i wiedzieliśmy, że tutaj będzie nam bardzo ciężko. To starcie pokazało, iż Legia ma wyrównaną kadrę i zawodnicy, którzy nie grali w europejskich pucharach, potrafią wejść i zrobić różnicę. Grać po prostu z polotem. W drugiej połowie trochę się pozbieraliśmy, lecz to było za mało. Teraz mamy Jagiellonię oraz Śląsk i tym razem trzeba już punktować. Dawno nie byłem w takiej sytuacji, jak teraz. To są dla nas pojedynki o życie. Musimy iść do przodu, bo na pewno potrafimy lepiej grać. Brakuje trochę spokoju. Obecna sytuacja wywarła na nas piętno.
Mateusz Szwoch: To był chyba dotychczas mój najlepszy mecz w Legii, chociaż tych pojedynków nie rozegrałem jeszcze za dużo. Byłem świadomy, że początkowo w sezonie nie wyglądałem najlepiej. Nie dziwiłem się, że byłem zmieniany. Nie załamywałem się. Każdy mecz w Legii to wielka szansa. Nie przychodziłem tutaj jako Messi, aby strzelać po pięć bramek. Dzisiaj zagrałem na nowej dla siebie pozycji. Muszę się jej jeszcze nauczyć, bo ciężko jest się przestawić. Jest to jednak ustawienie w ofensywie, a do tego jestem stworzony.
Nie było mówione przed meczem, że trener da mi tylko 45 minut. Nie przygotowywałem się jednak z zespołem, musiałem fizycznie dojść do siebie. Trzy miesiące bez piłki zrobiły swoje. Myślę, że nie ma dla mnie znaczenia, w jakim gram składzie. Mając dookoła siebie młodych zawodników, także możemy być agresywni i tworzyć ładne akcje. Można pozytywy wyciągać zarówno z tego doświadczonego składu, jak i tego młodszego.
O tremie nie ma mowy. Wszystko zależy od przeciwnika i mojego samopoczucia. Dzisiaj w tym ustawieniu wszystko wyglądało dobrze. Nie wiadomo, jakbym się zachowywał, gdybym miał obok siebie doświadczonych graczy. Na początku chcieliśmy poczekać na Ruch. Potem zaczęliśmy się rozkręcać i wszystko wyglądało już fajnie.
Wiadomo, jakiej klasy zawodnikiem jest Radović, ale nie mogę powiedzieć, że teraz nie będę już z nim rywalizował. Mając na treningach takich zawodników, można naprawdę się wiele nauczyć. Uważam, że Radović to najlepszy piłkarz Legii.