Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Bełchatów - Piątek, 21 listopada 2014, godz. 20:30
Ekstraklasa - 16. kolejka
Herb GKS Bełchatów GKS Bełchatów
    0 (0)
    Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
    • 33' Kosecki
    • 44' Duda
    • 75' Rzeźniczak
    3 (2)

    Sędzia: Bartosz Frankowski
    Widzów: 4765
    Pełen raport

    Wypowiedzi pomeczowe

    Henning Berg (trener Legii): Jak zawsze jestem zadowolony z wygranej. Rozegraliśmy dobre spotkanie. Zdobyliśmy ładne bramki. Dobrze wygrać mecz po ostatniej porażce z Pogonią. W tym meczu byliśmy bliżej naszego normalnego poziomu. GKS Bełchatów nie przegrał u siebie 0-3 w tym sezonie, poza tym nie traci dużo goli. To duży krok dla nas w dobrą stronę. Zagraliśmy bardziej efektywnie, stwarzaliśmy sytuacje, ale są jeszcze elementy do poprawy.
    Najlepiej zagrał dzisiaj Ondrej Duda, ale on zawsze jest mocnym punktem zespołu. Najbardziej zadowolony jestem z występu Helio Pinto, bo ostatnio nie grał zbyt dużo, z konieczności występuje na nie swojej pozycji, a prezentował się bardzo dobrze. Orlando Sa twardo walczył, był silny fizycznie. Dobrze go znów widzieć na boisku po drobnym urazie.

    Kamil Kiereś (trener GKS-u): Przede wszystkim gratuluję Legii trzech punktów. To nasza pierwsza porażka na własnym stadionie w tym sezonie w Ekstraklasie, a w sumie druga w 2014 roku. Do spotkania z mistrzem Polski przygotowywaliśmy się tak, żeby sprawić po cichu niespodziankę i poszukać punktów, a najlepiej trzech punktów. Do 33. minuty, kiedy straciliśmy bramkę na 0-1, graliśmy dobrze, realizowaliśmy założenia taktyczne, byliśmy agresywni, nie schowaliśmy się na własnej połowie i atakowaliśmy Legię już w środkowej strefie. Legia niewiele mogła zdziałać wtedy na boisku, miała większy problem z konstruowaniem akcji. Mieliśmy dużo odbiorów, chcieliśmy grać z kontry, w kilku sytuacjach oddaliśmy strzały, ale niecelne. Tuż przed stratą bramki byliśmy bliscy gola po stałym fragmencie gry. Uważam, że ta 33. minuta była decydująca. Z mojej perspektywy faulu na Vrdoljaku nie było. Troszkę sędzia przesadził w tej sytuacji. Jedna decyzja, gwizdek i tracimy bramkę. Były błędy w kryciu, złe ustawienie w strefie i gol. Potem było widać, że drużyna nieco zgasła, już nie byliśmy tak agresywni, nawet posiadając piłkę, czego efektem była bramka do szatni. Legia jest klasową drużyną i przy wyniku 0-2 ciężko jest szukać optymizmu, ale nikt w szatni głowy nie zwiesił. Mówiliśmy sobie, żeby nie grać radosnego futbolu, tylko konsekwentnie to, co na początku, szukaliśmy bramki kontaktowej. Drugą połowę zagraliśmy przeciętnie, zabrakło jakości piłkarskiej, bo wiele razy byliśmy w polu karnym, były strzały i dośrodkowania, ale albo źle przyjmowaliśmy piłkę, albo były to strzały niecelne. Legia grała konsekwentnie, nabrała pewności siebie i dobrze operowała piłką, co kosztowało nas mnóstwo sił. Druga połowa nie wyglądała tak, jak bym chciał, czego efektem była trzecia bramka. Szkoda, że znowu ze stałego fragmentu. Do tej pory nie popełnialiśmy takich błędów i nie traciliśmy bramek. Nie uważam, że można wkalkulować porażkę z mistrzem Polski, należy przeanalizować popełnione błędy i w kolejnych meczach powielić te pierwsze 33 minuty. Zostały nam trzy mecze, w których musimy szukać punktów.


    Ondrej Duda: Myślę, że dzisiaj dominowaliśmy przez cały mecz, a owocem tego były dwie ładne bramki. Później jeszcze Jakub Rzeźniczak podwyższył po rzucie rożnym i było po zawodach. Dla nas to było bardzo ważne zwycięstwo. Szczególnie, że przegraliśmy ostatnio z Pogonią, a i Śląsk stracił punkty z Ruchem, więc była okazja do powiększenia przewagi. Przed nami potyczka z Lokeren, ale to nie będzie łatwe spotkanie. Musimy powalczyć do końca fazy grupowej. Będziemy chcieli wygrać w Belgii. Swoją drogą, to w ogóle nie spodziewałem się, że tyle osiągniemy w Lidze Europy. Inna sprawa, że ta grupa jest dość wyrównana, choć Metalist jest w tym gronie najsłabszy. Wystarczy rzucić okiem na tabelę.

    Mam za sobą debiut w reprezentacji Słowacji i nie był to mój najlepszy występ. Zresztą w Legii też nie od razu zacząłem dobrze. Zmieniałem Marka Hamsika, więc nie jest łatwo zastąpić takiego gracza na placu gry. Trener powiedział, że jak będę grał w klubie na takim poziomie jak teraz, to nie widzi powodu, dlaczego miałby mnie nie powoływać, natomiast przed spotkaniem zapowiedział, że wpuści mnie na boisko i życzył mi powodzenia. Po meczu życzył tylko pomyślności w Legii. Niemniej jednak liczę na kolejne występy w kadrze.

    Co muszę poprawić? Przede mną trochę pracy, gdyż lewą nogę mam słabszą od prawej. Jeśli obie nogi będą na takim samym poziomie, to będzie super. Nie lubię mówić w czym jestem lepszy od innych. Ta liga jest szybsza od słowackiej i u siebie miałem więcej czasu na grę piłką - zupełnie inaczej niż w Polsce.

    Michał Żyro: Udało się zrealizować założenia taktyczne i stąd tak dobry wynik. Szczególnie w drugiej połowie dominowaliśmy i nie chcieliśmy zatrzymać się na trzeciej bramce, ale dążyliśmy do zdobycia kolejnych. Były ku temu okazje, bo Marek Saganowski czy Michał Kucharczyk starali się dobrze dogrywać, ale gospodarze dobrze się bronili w tych sytuacjach.

    Dzisiaj już nie myślałem o występie w reprezentacji. Cała moja koncentracja była przekierowana na Bełchatów i na te zawody. Szkoda, że nie udało się strzelić bramki lub choćby asystować, ale ważna jest drużyna. Przed nami pięć spotkań i musimy zadbać o to, żeby mieć spokojne święta. Nie liczy się przeciwnik, ważne są zwycięstwa i kolejne punkty w europejskim rankingu. Mam nadzieję, że będziemy na pierwszym miejscu w Lidze Europy. Sezon jest dla nas bardzo długi, ale myślę, że fizycznie czujemy się bardzo dobrze. Mentalnie należy dać z siebie jeszcze więcej.

    Wiem, że mówi się o moim transferze, ale średnio się w tym odnajduję. Z ostatnich występów nie jestem zadowolony. Szczerze mówiąc, to jest dla mnie pierwszy rok, kiedy gram tyle spotkań w podstawowym składzie. To jest pewnego rodzaju nowość, niemniej jednak idę do przodu i cieszę się, że zdrowie dopisuje, bo z tym nie było najlepiej w ostatnich latach.

    Ivica Vrdoljak: Z Pogonią też zaczęliśmy dobrze mecz, zaczęliśmy kontrolować zawody, ale straciliśmy dwie bramki. Ciężko jest odrabiać straty od 0-2. Dzisiaj wszystko się ułożyło po naszej myśli i nie mieliśmy obaw aż do ostatniego gwizdka sędziego. Życzyłbym sobie więcej takich spotkań.
    Z Helio Pinto grało mi się inaczej niż z Tomkiem Jodłowcem, ale to wynika z faktu, że to są dwaj różni zawodnicy. Helio jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie, co zresztą dzisiaj pokazał kilkoma podaniami. Uważam, że zaprezentował się z dobrej strony.

    Nie mamy się czego bać w Lidze Europy, bo pewności siebie nabraliśmy już wcześniej. Nie ciąży na nas presja, ale chcemy zapewnić sobie pierwsze miejsce, żeby być rozstawionym w wiosennych meczach. Faworyci? To była wyrównana grupa, o czym świadczą wyniki. Teraz spodziewamy się ciężkiej przeprawy, bo Lokeren będzie walczyło do końca. To dla nich ostatnia szansa, ale z drugiej strony my również mamy swoje cele, o których wspomniałem. Z racji tego, że jesteśmy liderem, można nieznacznie wskazać na nas, ale powtarzam, że to wyrównana grupa.

    Mam nadzieję, że Miroslav Radović zagra w czwartek, bo wiemy ile on znaczy dla drużyny, jednak decyzję podejmie sztab medyczny. Nie chcemy, żeby coś się stało, bo wrócił za wcześnie. Będziemy trzymać kciuki, żeby wszystko było w porządku.