|
Kielce - Niedziela, 22 lutego 2015, godz. 18:00 Ekstraklasa - 21. kolejka |
|
Korona Kielce
|
0 (0) |
|
Legia Warszawa
| 0 (0) |
Sędzia: Bartosz Frankowski Widzów: 11006 Pełen raport |
|
|
Korona nam z głowy spada?
Legia Warszawa bezbramkowo zremisowała na wyjeździe z Koroną Kielce w ramach meczu 21. kolejki ekstraklasy. "Wojskowi" przez całe spotkanie prezentowali się źle szczególnie pod względem ofensywnym. Pod nieobecność kluczowych piłkarzy legioniści nie potrafili skonstruować praktycznie żadnej składnej akcji. Mistrzowie Polski pomimo tego rezultatu utrzymali prowadzenie w tabeli.
W pierwszych minutach spotkaniach częściej przy piłce byli zawodnicy gospodarzy, jednak Arkadiusz Malarz ani razu nie został zmuszony do interwencji. Dopiero po krótkim okresie przewagi Korony przebudzili się legioniści. Jakub Kosecki szarpnął lewą stroną boiska, ale w porę zdołał zablokować go Luis Carlos. W 9. minucie kielczanie oddali pierwszy celny strzał na bramkę "Wojskowych". Golkiper mistrzów Polski pewnie wyłapał wolno lecącą futbolówkę po uderzeniu głową jednego z przeciwników. Malarz równie dobrze, chociaż mniej pewnie, zachował się kwadrans po pierwszym gwizdku arbitra, kiedy na raty złapał próbę Jacka Kiełba z dystansu.
Z biegiem czasu coraz lepiej na boisku poczynali sobie... gospodarze. Korona nie czuła żadnego respektu przed rezerwowym składem Legii i zaciekle walczyła o zdobycie pierwszego gola. W 34. minucie na mierzony strzał z rzutu wolnego zdecydował się Dominik Furman. Vytautas Cerniauskas nie ryzykował łapania mocno lecącej piłki i wypiąstkował futbolówkę do boku. Kilkadziesiąt sekund potem bardzo groźnie było w polu karnym Legii. Inaki Astiz podał do Arkadiusza Malarza, który popełnił prosty błąd techniczny i omal nie stracił piłki na rzecz jednego z koroniarzy. Na szczęście zdołał szybko go naprawić i na tablicy dalej widniał wynik remisowy. Do końca pierwszej połowy na boisku nie działo się zbyt wiele. Żadna z drużyn nie potrafiła w poważny sposób zagrozić bramkarzowi rywali.
Pierwsze kilkanaście minut drugiej odsłony spotkania toczyło się w równie nudnym tempie, co cała pierwsza połowa. Legioniści prezentowali się na murawie bardzo niemrawo i nie mogli skonstruować żadnej groźnej akcji. W 58. minucie Tomasz Brzyski mocno wstrzelił piłkę w pole karne gospodarzy, gdzie ręką zagrał Luis Carlos, ale arbiter nie zdecydował się przerwać gry. Pięć minut potem Jakub Kosecki urwał się defensorom na prawej stronie boiska, jednak jego mocnego dośrodkowania nie zdołał przeciąć żaden z partnerów. Chwilę potem Michał Masłowski świetnie wypuścił na wolne pole "Kosę", ten dograł na głowę do Michała Kucharczyka, który był minimalnie spóźniony.
W 67. minucie Legia nie wykorzystała dotychczas najlepszej okazji do wyjścia na prowadzenie. Helio Pinto znalazł się w szesnastce Korony, próbował strzału na krótki słupek, lecz dobrze ustawiony Vytautas Cerniauskas nie dał się zaskoczyć. Potem walka toczyła się głównie w środku pola. Kolejny groźny strzał zobaczyliśmy na siedem minut przed końcem zawodów. Vlastimir Jovanović mocno kopnął piłkę zza pola karnego, ale ta poszybowała ponad poprzeczką. Chwilę potem szczęścia spróbował Nabil Aankour i nie pierwszy raz tego wieczoru pewnie zachował się Malarz.
Autor: Wiśnia