|
Poznań - Niedziela, 22 marca 2015, godz. 18:00 Ekstraklasa - 25. kolejka |
|
Lech Poznań
- 66' Douglas
- 70' Hämäläinen
|
2 (0) |
|
Legia Warszawa
| 1 (0) |
Sędzia: Tomasz Musiał Widzów: 41545 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Henning Berg (trener Legii): Jesteśmy bardzo rozczarowani porażką w tym meczu. Kiedy oba zespoły grały po jedenastu, mieliśmy pełną kontrolę nad przebiegiem tego meczu. Nie udało się jednak wykorzystać szans, które mieliśmy i sprawić, żeby piłka wpadła do siatki. Po czerwonej kartce musieliśmy się bronić, ale nie robiliśmy tego zbyt dobrze, co pokazała druga bramka. Gdyby nie padła, pewnie udałoby nam się w Poznaniu zdobyć punkty. W piłce nożnej ludzie popełniają błędy. To jest normalne. Czasem piłkarze popełniają błędy, czasem trenerzy. Jesteśmy tylko ludźmi, nie robotami i piłka bez błędów nie istnieje.
Myślę, że jeżeli spojrzymy na grę, trudno powiedzieć, który zespół musiał wygrać, a który mógł. Do czasu czerwonej kartki graliśmy świetnie w defensywie, stwarzaliśmy też akcje, graliśmy piłką i staraliśmy się strzelić bramkę.
Maciej Skorża (trener Lecha): Mecz rozpoczął się od lepszej gry Legii, to ona była drużyną, która stworzyła sobie więcej sytuacji pod bramką. Już w pierwszej minucie był trudny do obrony strzał. Nie wyglądało to tak, jak sobie założyliśmy. W naszej grze było dużo chaosu, wyrwanych akcji, nie potrafiliśmy przez dłuższy fragment meczu zepchnąć Legii do gry defensywnej, a o to nam chodziło. Było to spowodowane doświadczeniem Legii. Jej piłkarze bardzo łatwo potrafili się na małej przestrzeni uwolnić od naszych pomocników i rozgrywali naszą linię pomocy. W drugiej połowie przenieśliśmy ciężar gry na połowę Legii. Chcieliśmy podejść wyżej, zaczęliśmy realizować nasz plan na ten mecz. Po jednej z ciekawych akcji zaczęliśmy wreszcie grać piłki za plecy obrońców, a po podaniu Douglasa Hamalainen znalazł się w dogodnej sytuacji i mieliśmy czerwoną kartkę. Była ona punktem zwrotnym. Barry świetnie uderzył z rzutu wolnego i od tego momentu zeszło ciśnienie z zawodników Lecha, i widać było bardzo składną grę. Po części było to spowodowane tym, że Legia grała w dziesiątkę. To był fragment, kiedy mądrze to wykorzystywaliśmy, długo utrzymywaliśmy się przy piłce i co jakiś czas nękaliśmy Legię akcjami ofensywnymi. Kasper podwyższył na 2-0 i wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą. Tymczasem bramka Kucharczyka sprawiła, że przeszły mi przez głowę myśli z jesiennego meczu przy Łazienkowskiej.
Słowa uznania dla moich zawodników, że potrafili ten mecz udźwignąć mentalnie i fizycznie. Widać, że trochę nam jeszcze brakuje. Pokonaliśmy Legię, ale nie jest to powód, żeby się zachłysnąć. Bardziej podobał mi się jesienny mecz w Warszawie. Widzę, ile pracy jeszcze przed nami i ile musimy poprawić, żeby walczyć o trofea. Mogę tylko powiedzieć, że po tym zwycięstwie Lecha liga będzie ciekawsza (śmiech).
Trybuny bardzo nam dziś pomagały. Każda akcja ofensywna powodowała szum, który niósł zawodników. To było coś niesamowitego.
Michał Kucharczyk: Wiadomo, że po strzeleniu kontaktowej bramki otworzyliśmy się całkowicie i poszliśmy do przodu. Lech to dobry zespół i na dodatek grał z przewagą zawodnika. Gospodarze potrafili to wykorzystać, utrzymując się długo przy piłce, odcinali nas od podań przy każdej możliwej okazji. Mieliśmy sporo sytuacji do strzelenia gola, ale zabrakło niewiele. Szkoda.
Bartosz Bereszyński: Uważam, że do 60. minuty kontrolowaliśmy spotkanie. Wiadomo, że Lech jest klasową drużyną i stwarzał sobie sytuacje, ale nie były one zbyt dobre. Uważam, że to my kontrolowaliśmy przebieg gry, przejmowaliśmy inicjatywę i wtedy tracimy bramkę na 0-1. Chcemy szybko odrobić stratę, nie upływają dwie minuty i dostajemy drugiego gola. W efekcie, grając w dziesięciu na Bułgarskiej, bardzo ciężko jest ciężko odrobić straty. Odpowiedzieliśmy bramką Michała Kucharczyka. Podsumowując, można stwierdzić, iż zagraliśmy dobre spotkanie i przegraliśmy 1-2.
Wiedzieliśmy, że Lech musi wygrać. Szczególnie, jeśli chce się liczyć w walce o mistrzostwo, to musi zdobywać całą pulę w takich pojedynkach na własnym boisku. My też chcieliśmy odnieść zwycięstwo, ale przy wyniku remisowym nie chcieliśmy zbyt mocno się odkrywać. Wiadomo, że punkt zdobyty w Poznaniu byłby cennym wynikiem. Niemniej porażka nas boli. Tym bardziej, że przez ostatnie 40 minut zasuwaliśmy w dziesięciu i nie było tego widać na boisku. Oczywiście kosztowało nas to wiele zdrowia, ale finalnie komplet punktów zostaje w Poznaniu.
Michał Masłowski: Co prawda nie było zbyt wielu sytuacji, ale uważam, że to my kontrowaliśmy pierwszą połowę. Od 60. minuty zrobiło się więcej miejsca i można było pójść na wymianę ciosów. Dla kibiców zrobił się lepszy mecz. Przyjechaliśmy tu po trzy punkty i trudno byłoby przyjechać do Poznania i się bronić. Nie uważam, że Lech ma najlepszą obronę w ekstraklasie, choć to klasowy zespół. Każdy ma swoje mankamenty.
Michał Żyro: Na pewno boli porażka z Lechem. Szczególnie, że pierwsza połowa była świetna w naszym wykonaniu. Mieliśmy swoje okazje, ale Jasmin Burić bronił bardzo dobrze. Niestety taki jest urok piłki, jak to u trenera Skorży, który stawia zawsze na defensywę, a przy okazji coś się ugra z przodu. Druga połowa zmieniła obraz gry, szczególnie po wydarzeniu w 60. minucie, ale mimo czerwonej kartki gospodarze nie potrafili pograć piłką po ziemi, tylko cały czas długimi podaniami.
Wiem, że Lech jest już za nami na odległość trzech punktów. Zresztą Lechia Gdańsk też nieźle się prezentuje i zaczęła w tym roku wygrywać. Taka specyfika ligi i zobaczymy jak to będzie w przyszłości wyglądało.