✔ Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności. ROZUMIEM
Warszawa - Sobota, 4 kwietnia 2015, godz. 20:30 Ekstraklasa - 26. kolejka
Legia Warszawa
26' Kucharczyk
65' Orlando Sá
2 (1)
Piast Gliwice
0 (0)
Sędzia: Daniel Stefański Widzów: 11382 Pełen raport
Świąteczne wychlastanie Piasta
Mecze w Wielką Sobotę od lat wpisane są w kibicowski kalendarz. W tym roku przyszło nam grać przy Łazienkowskiej z Piastem. Niestety przedświąteczny wieczór tylko ponad 11 tysięcy osób zdecydowało się spędzić wspierając nasz zespół. Na trybunach było mimo wszystko głośno - jak widać, ci co przyszli, wiedzieli w jakim celu stawili się na stadionie.
Pewnie, można narzekać, że rywal nie taki, że termin nieodpowiedni, za późno, czy za zimno, ale jak wiadomo, my marudami nie jesteśmy i gdy Legia gra, wszystko inne schodzi na dalszy plan. Niższa frekwencja na sobotnim meczu była widoczna już podczas dojazdu na stadion - żadnych korków.
Odznaczenie dla "Rzeźnika"
Mecze z Piastem mają dość krótką historię, ale na stadion przychodzimy przecież dla meczu Legii, a nie dla rywala. Jeszcze 30 minut przed rozpoczęciem meczu słabo wyglądała nawet frekwencja na Żylecie. Na szczęście na 20:30 przynajmniej trybuna fanatyków zapełniła się w znacznym stopniu i na tle pozostałych zdecydowanie się wyróżniała. Przed meczem doszło do uroczystości, podczas której odznaczony za 300. mecz w Legii, a 200. w lidze, uhonorowany został Jakub Rzeźniczak. Kibice skandując nazwisko legionisty pokazali, że mają szacunek do gościa, który dobrych kilka lat był wierny naszym barwom i wiemy o tym dobrze, że Legia nie jest mu obojętna. Oby jak najwięcej takich osób w naszym klubie!
Oflagowanie
Tego dnia na płocie rozwieszonych zostało kilkadziesiąt flag - na dole wywieszone zostały flagi dzielnicowe, zaś na piętrze oprócz głównych legijnych flag, zawisły flagi naszych zgód. Płótno Powiśla na meczu przepasane zostało kirem z powodu śmierci ojca jednej z osób tej ekipy.
Klimat zawsze był przeciwko nam...
W ostatnich dniach pogoda nas nie rozpieszczała. Tuż przed meczem z nieba zaczął siąpić śnieg z deszczem, a temperatura była niewiele wyższa od zera. Dobrze, że w zapomnienie poszedł już apel klubu odnośnie siedzenia na trybunie Deyny. Praktycznie wszyscy na wschodniej stali. I o to chodzi! Jak można śpiewać na siedząco? :) Już na początku spotkania kibice skandowali hasło, które miało zwiastować trzy punkty dla naszego klubu - i jak się później okazało było prorocze - "Dziś Legia Piasta, po ryju ch... wychlasta". Po dwudziestu minutach fani na trybunach zaczęli domagać się bramek od naszych graczy, skandując "Hej Legio, my chcemy gola". Na szczęście na trafienie nie musieliśmy czekać zbyt długo i kilka minut później Kucharczyk wyprowadził nas na prowadzenie. Co było chwilę później wiadomo - nazwisko strzelca, "Ile goli ma Legia?" oraz "Ch..." - po tradycyjnym "Dziękuję".
Przyjezdni nie zachwycili
Kibice gości mobilizowali się przed wyjazdem do Warszawy między innymi tym, że Stowarzyszenie Kibiców miało dofinansować przejazd pierwszym dwustu osobom. W związku z frekwencją gliwiczan, na zniżkę mogli liczyć wszyscy chętni. Piast stawił się bowiem w słabej liczbie, a w sektorze gości wywiesił dwie flagi - biało-czerwoną "Polska Gliwice" oraz "Żulbanda". Wywiesili także jeden szal Legii. Prowadzili doping, ale słyszalni, mimo słabej frekwencji na stadionie, byli tylko w momentach tak zwanej "zmiany płyty".
Głośniej po przerwie
W drugiej połowie doping wychodził nam trochę lepiej. Konkretnie wychodziło nam "Za kibicowski trud", śpiewana na dwie strony "Warszawa", czy w końcu "Hej Legia gol". Mogliśmy też cieszyć się z drugiej bramki dla naszej drużyny, dzięki czemu końcówka nie była zbytnio nerwowa. Nie brakowało pozdrowień dla przyjezdnych z Górnego Śląska - a to nakarmiliśmy psa, czy też przypominaliśmy o "chlastaniu po ryju", aż w końcu poszła nowa przyśpiewka o "Piastunkach" - "Stare k... nie dziewice, to jest właśnie Piast Gliwice". Liczba "uprzejmości" musi się zgadzać.
Kibice w rytmie meczowym
Co bardziej zmarznięci od razu po końcowym gwizdku opuścili trybuny. Ponad połowa "Żylety" została jednak chwilę dłużej, by podziękować piłkarzom za przedświąteczne zwycięstwo.
Teraz czas na święta, a już w środę znowu widzimy się przy Łazienkowskiej na rewanżowym meczu półfinału Pucharu Polski z Podbeskidziem. Nie ma, że późno, że awans klepnięty, czy rywal "spodpiździa". Przychodzimy, dopingujemy, mecz Legii dniem świętym - gramy o finał! A już w sobotę czeka nas wyjazd do Gdańska.