Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Środa, 8 kwietnia 2015, godz. 20:45
Puchar Polski - Półfinał
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 19' Saganowski
  • 46' Saganowski
2 (1)
Herb Podbeskidzie Bielsko-Biała Podbeskidzie Bielsko-Biała
    0 (0)

    Sędzia: Zbigniew Dobrynin
    Widzów: 10870
    Pełen raport

    Sagan gol, Sagan gol. Finał jest nasz!

    Legia Warszawa bez żadnych problemów pokonała 2-0 w rewanżowym spotkaniu półfinału Pucharu Polski Podbeskidzie Bielsko-Biała i awansowała do finału rozgrywek. Obydwie bramki dla mistrzów Polski zdobył Marek Saganowski, który wpisał się na listę strzelców kolejno w 18. i 46. minucie. Finał krajowego pucharu odbędzie się 2 maja na Stadionie Narodowym o godzinie 16:00.

    W 4. minucie gry pierwszą dobrą okazję mieli zawodnicy Podbeskidzia Bielsko-Biała. Piotr Malinowski dostał podanie między dwójkę obrońców, uciekł Igorowi Lewczukowi, ale przegrał pojedynek sam na sam z Dusanem Kuciakiem. Potem do głosu stopniowo zaczęli dochodzić już gospodarze. W 10. minucie Dominik Furman rozprowadził akcję środkiem pola, przed polem karnym odegrał ją do biegnącego Jakuba Koseckiego, którego strzał przeleciał tuż obok lewego słupka. Chwilę potem mocnego uderzenia spróbował Dariusz Kołodziej i znów bez zarzutu spisał się bramkarz "Wojskowych". Potem z dobrej strony kilkakrotnie pokazał się Kosecki. Najpierw pomocnik chybił próbując zaskoczyć Peskovicia z ostrego kąta, a za chwilę Słowak dobrze rzucił mu się pod nogi zażegnując niebezpieczeństwo. W 19. minucie mistrzowie Polski wyszli na prowadzenie. Marek Saganowski najwyżej wyskoczył po rzucie rożnym wykonywanym przez Dominika Furmana i celną główką pokonał golkipera Podbeskidzia. Kilkadziesiąt sekund potem po kornerze dobrze odnalazł się z kolei Ivica Vrdoljak, lecz tym razem legioniście zabrakło nieco precyzji. W 28. minucie Chorwat skiksował przed własną szesnastką, wykorzystać to starał się Kołodziej, jednak trafił wprost w Kuciaka.
    Dwa kwadranse po pierwszym gwizdku arbitra prowadzenie Legii powinien podwyższyć Jakub Kosecki. Pomocnik gospodarzy po dobrym podaniu od Marka Saganowskiego stanął oko w oko z bramkarzem rywali, ale zamiast do siatki trafił w wychodzącego przeciwnika. Kilka minut przed przerwą doskonale odnalazł się wprowadzony niedawno Ondrej Duda. Słowacki pomocnik nieznacznie pomylił się kopiąc futbolówkę z kilku metrów. Za moment działo się jeszcze więcej. Najpierw o krok od samobójczego trafienia był Robert Mazan, a później pojedynek sam na sam z Peskoviciem przegrał Saganowski.

    Drugą połowę znakomicie rozpoczęła Legia. Kilkadziesiąt sekund po zmianie stron piłkę po raz drugi do siatki Podbeskidzia wpakował Marek Saganowski, który wykorzystał złe ustawienie się defensorów bielszczan. Kolejna okazja dla gospodarzy miała miejsce po godzinie gry. Wówczas piłkę w polu karnym dostał Ondrej Duda, lecz zabrakło mu precyzji, aby umieścić ją pod poprzeczką bramki Peskovicia. W 67. minucie pierwszego gola po swoim powrocie do Warszawy mógł zdobyć Dominik Furman. Wypożyczony z francuskiej Touluse pomocnik przymierzył z dystansu po podaniu od Guilherme, ale na posterunku był golkiper przyjezdnych. Druga odsłona to spokojna gra podopiecznych Henninga Berga, którzy w pełni kontrolowali wydarzenia na boisku i tylko czekali na błędy w szeregach oponenta.
    W 73. minucie mocno zza pola karnego piłkę kopnął Tomasz Jodłowiec i Pesković z najwyższym trudem odbił ją do boku. Niebawem indywidualną akcją popisał się Guilherme, który z łatwością minął dwóch przeciwników, ale w kluczowym momencie niedokładnie podał do jednego z partnerów. Do ostatniego gwizdka sędziego nie wydarzyło się jednak już nic godnego uwagi. Obydwie jedenastki już wcześniej pogodziły się z rezultatem i nie forsowały tempa gry.

    Autor: Wiśnia