Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Chorzów - Piątek, 24 kwietnia 2015, godz. 20:30
Ekstraklasa - 29. kolejka
Herb Ruch Chorzów Ruch Chorzów
    0 (0)
    Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
      0 (0)

      Sędzia: Jarosław Przybył
      Widzów: 9300
      Pełen raport

      (Samo)podpalacze

      Ostatni raz obiekt przy Cichej odwiedziliśmy niespełna dwa lata temu – w sierpniu 2013 roku. Tak jak ostatnio, tak i teraz mecz był rozgrywany o 20:30. Ze względu na jego późną porę, zamiast jechać do Sosnowca, przybyliśmy bezpośrednio do Chorzowa, parkując swoje pojazdy na placu w pobliżu sektora dla gości, czyli podobnie jak poprzednim razem. Każdy, kto chociaż raz udał się na wyjazd do Chorzowa, doskonale wie, jak ogromny problem na tym stadionie stanowi wejście na sektor dla przyjezdnych.

      Nie dość, że na trawniku panuje niesamowity ścisk, potęgowany przez metalowe ograniczniki zainstalowane tuż przed obrotowymi „drzwiami”, to tempo sprawdzania przez stewardów i ochronę zgodności danych osobowych kibiców z wydrukowanymi listami (niealfabetycznymi!) pozostawia naprawdę wiele do życzenia. Jak się można domyślić, nie inaczej było i tym razem…

      Ostatecznie na łuku śląskiego obiektu zameldowaliśmy się w 813 osób, a wśród nas nie zabrakło ok. 100 osobowej delegacji Zagłębia Sosnowiec i BKS Bielsko-Biała. Na płocie zawisły flagi: Jelonki, Wielki CWKS, Warriors, Tradycja Pokoleń, Legia reprezentacyjna, Jesteśmy waszą stolicą, BKS, UZL oraz fankluby Kołobrzeg, Szczecinek i Squadron.
      Nawet nie zdążyliśmy jeszcze rozpocząć regularnego dopingu, a tubylcy już słali najróżniejsze inwektywy w naszym kierunku. Nie daliśmy się sprowokować, tylko wymownie im odmachiwaliśmy. Co ciekawe, kibice Ruchu wykupili wszystkie dostępne wejściówki na to spotkanie. Najprawdopodobniej było to spowodowane tym, że najtańsze (dla fanów zasiadających w młynie) kosztowały ich zaledwie 8 złotych. Poziom dopingu gospodarzy pozostawiał jednak sporo do życzenia, co dobitnie pokazuje, że ilość nie zawsze idzie w parze z jakością. Warto podkreślić, że w trakcie spotkania Ślązacy wywiesili ironiczny transparent nawiązujący do wyemitowanego we wtorek na antenie TVN reportażu „Superwizjera” o kibicach: „Nie wychodźcie z domów, bo was porwą gangsteRzy ze stadionu”.



      Mecz rozpoczęliśmy od głośnego „Mistrzem Polski jest Legia”, przypominając hanysom, kto obecnie dzierży berło najlepszego klubu w Polsce. Po krótkich okrzykach „Legia! Legia Warszawa!” pozdrowiliśmy przedstawicieli zaprzyjaźnionych i obecnych z nami na stadionie Ruchu drużyn. Nie zapomnieliśmy również podkreślić, że „Żyleta” to królowa polskich trybun. Nasz doping znacząco się ożywił, kiedy zaczęliśmy „pozdrawiać” Ślązaków oraz trzymających z nimi sztamę widzewiaków. W międzyczasie różnorako zachęcaliśmy także naszych piłkarzy, aby ci strzelili k…, tzn. Ruchowi. gola i prosiliśmy ich, żeby mu pokazali, jak się gra w piłkę. W naszym repertuarze nie zabrakło takich utworów jak: „Warszawa”, „Ja kocham Legię, ooo ooo”, „Dziś zgodnym rytmem” czy „Szkoła, praca, dziewczyna, rodzina”.
      Fanom z Cichej wypomnieliśmy także ich wychowanka, Krzysztofa Warzychę, za którym ciągnie się smród od pamiętnego meczu z Panathinaikosem Ateny w 1996 roku. „Krzysztof Warzycha to kawał k…, oprycha” – śpiewaliśmy. W pierwszej połowie najlepiej i najdłużej wykonywaliśmy przyśpiewkę „Jesteśmy zawsze tam…” na nutę z Lokeren. Trzeba przyznać, że brzmi ona bardzo przyjemnie i melodyjnie w tej zmodyfikowanej aranżacji. W trakcie jej odśpiewywania sędzia podyktował rzut karny dla naszego zespołu. Niestety, bramkarz Ruchu zdołał obronić strzał Guilherme, a w naszym sektorze dało się usłyszeć jedynie potworny jęk zawodu. Jak się miało okazać w dalszej części meczu, tych piłkarskich rozczarowań było tego dnia znacznie więcej. Na krótko przed końcem pierwszej połowy odtańczyliśmy „Labada”, zaśpiewaliśmy „złodziejsko-przemytniczy” hymn stolicy i raz jeszcze „pojechaliśmy” po chorzowianach.

      W przerwie fani Ruchu wywiesili zielono-czerwony transparent o treści: „O pracę w policji się staracie, w disco polo gracie. Czy wy wstydu nie macie?!”. Drugą odsłonę meczu ponownie rozpoczęliśmy głośnym „Mistrzem Polskim jest Legia”, a następnie dość długo skupialiśmy się na wydobywaniu ze swoich gardeł słów przyśpiewki „Za kibicowski trud”.
      Potem poziom naszego dopingu zaczął sukcesywnie spadać. Momentami dawało się wyczuć, że w danym miejscu sektora śpiewały pojedyncze osoby. W międzyczasie fani Ruchu (zresztą nie bez problemów) zaczęli prezentować sektorówkę „Fabryka chuliganów”, która składała się z pasów materiału, a którą dopełniał transparent: „Kształtujemy ducha, hartujemy ciało, a chłopców zmieniamy w odważnych panów”. Chwilę później hanysi odpalili świece dymne i race, ale zrobili to tak nieumiejętnie i nieostrożnie, że zajęły się im… ich własne krzesełka (w trakcie spotkania odnotowaliśmy co najmniej dwa takie incydenty). Powstała w ten sposób chmura gęstego dymu spowodowała na boisku chwilowy przestój w grze, a w zajmowanym przez nas sektorze… falę czarnego humoru w postaci przyśpiewki „Co tak śmierdzi, co tak wali..." Pod koniec meczu odśpiewaliśmy jeszcze kilka piosenek, w tym: hymn Legii, „Legiaaaa! Legia Warszawa!” oraz „Niepokonane miasto”, które nam wyszło na naprawdę przyzwoitym poziomie.

      fot. Woytek / Legionisci.com

      W końcu sędzia zakończył mecz, który „wojskowi” mogli i powinni byli wygrać. Niestety, najwyraźniej zły czar stadionu przy Cichej trwa w najlepsze, przez co legioniści wywieźli z niego tylko jeden punkt. Piłkarze podziękowali nam brawami za doping. Zaprosiliśmy ich pod nasz sektor głośnym „Chodźcie do nas” i dobitnie podkreśliliśmy, że dla nas liczy się tylko mistrzostwo. Osobne wyrazy wdzięczności otrzymał od nas Dušan Kuciak, którego nazwisko skandowaliśmy.
      Po około trzydziestu minutach mogliśmy opuścić chorzowski obiekt i udać się na parking, by stamtąd wspólnie udać się w drogę powrotną do Warszawy. Niektórzy z pewnością pojechali do Sosnowca, by tam umacniać zgodę i wesprzeć braci podczas sobotniego meczu przeciwko ROW Rybnik.

      Przed nami ostatnie spotkanie w sezonie zasadniczym. W środę „Wojskowi” podejmą przy Łazienkowskiej naszą byłą zgodę – Pogoń Szczecin. Początek meczu o 20:30. Wszyscy widzimy się na Estadio WP!

      Frekwencja: 9 300
      Kibiców gości: 813
      Flagi gości: 11

      Autor: Hugollek