|
Warszawa - Sobota, 2 maja 2015, godz. 16:00 Puchar Polski - Finał |
|
Lech Poznań
|
1 (1) |
|
Legia Warszawa
- 30' Jodłowiec
- 55' Saganowski
| 2 (1) |
Sędzia: Daniel Stefański Widzów: 45322 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Maciej Skorża (trener Lecha): Czuję ogromny niedosyt. Nie byliśmy dziś gorsi. W pierwszej połowie to my dominowaliśmy i nadawaliśmy ton wydarzeniom na boisku. Zabrakło jedynie drugiej bramki, żebyśmy przechylili szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Zabrakło nam szczęścia i umiejętności. A Legia to drużyna, która jak poczuje szansę, to nie odpuści. Straciliśmy gole po dwóch akcjach ze stałych fragmentów gry. Szkoda, że nie potrafiliśmy zachować koncentracji. Lekko boli, że oba gole padły w dyskusyjnych okolicznościach. Ale i tak bywa.
Muszę przyznać, że po golu na 2-1 Legia zdominowała grę. Szczególnie widoczne było to w środku pola, gdzie Ivica Vrdoljak i Tomasz Jodłowiec nie dali pograć moim zawodnikom. Wprowadzałem na boisko nowych graczy, ale nie pomogło to w wygranej. To dla nas czarny i smutny dzień. Po pierwszej połowie wydawało się, że jesteśmy w stanie grać dobrze w całym meczu i wygrać. W mojej drużynie niektórym piłkarzom brakuje jeszcze doświadczenia. Wiedzy, że nawet jeżeli się przegrywa, to trzeba grać dalej i walczyć do końca. Tego dziś nam zabrakło.
Ciężkie zadanie miał dziś Maciej Gostomski. Gracze Legii wywierali na nim dużą presję przy rzutach wolnych. Przy golu na 1-1 na pewno był kontakt gracza Legii w "piątce". Bramkarz zarzeka się, że był faulowany. Nie chcę za wiele o tym mówić. Na pewno po każdej straconej bramce trzeba grać dalej.
Dzisiejsza porażka raczej będzie miała wpływ na ligową potyczkę z Legią za tydzień. Na pewno będą zmiany w składzie z powodu kontuzji. Będę musiał także popracować nad mentalnością graczy. Mogę powiedzieć, że bardzo przeżyli tę porażkę. Pucharu Polski już nie zdobędziemy, ale przecież cały czas walczymy o mistrzostwo Polski.
Henning Berg (trener Legii): To coś wspaniałego zdobyć Puchar Polski. Naszą ambicją było dziś wygrać. Dzisiejsze popołudnie to świetna reklama polskiej piłki - dwie najlepsze drużyny i dobra atmosfera. Tylko murawa trochę słaba. Jestem bardzo dumny z moich zawodników, że nigdy się nie poddają. Dziś się cieszymy, a od jutra przed nami kolejny cel – mistrzostwo. Zagraliśmy dobrze – szczególnie w drugiej połowie. Żałuję, że nie mógł zagrać Orlando Sa. Na pewno dałby nam wiele jakości. Zagrał jednak Marek Saganowski i także nie można narzekać na to, co pokazał na boisku. Jeszcze raz powtórzę, że jestem dumny z moich graczy. Przegrywaliśmy, ale na koniec to my jesteśmy zwycięzcami.
Czy Puchar Polski ułatwi nam walkę o mistrzostwo Polski? Chciałbym coś powiedzieć, ale tego nie wiem. Na pewno nasza ambicja nie kończy się na dzisiejszym sukcesie. Przecież to jest Legia Warszawa. Każdy doskonale wie, jakie są nasze cele. Myślę, że nie muszę ich przypominać. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, żebyśmy powody do zadowolenia mieli także po 37. kolejce rozgrywek ligowych. Teraz przed nami siedem ważnych meczów i musimy zagrać w nich na wysokim poziomie. Nie wybiegajmy jednak za daleko w przyszłość. Teraz celem jest wygrana w najbliższym meczu ligowym.
Trudno było mi wybrać pierwszy skład na dzisiejsze spotkanie. Nie mieliśmy tygodnia czasu, żeby się przygotować i żeby wszyscy byli zdrowi. W środę mieliśmy ciężkie spotkanie z Pogonią Szczecin. Boisko na Stadionie Narodowym też nie sprzyjało naszej szybkiej grze. Konieczne było więc zachowanie poprawnego balansu pomiędzy czasem, który na murawie spędzają poszczególni gracze. Piłka nożna to gra zespołowa. Do gry i zwyciężania potrzebnych jest więcej niż 11 graczy. Dlatego w składzie są zmiany. Jeżeli ktoś nie pojawia się na murawie, to wcale nie znaczy, że jestem z niego niezadowolony. Jestem zadowolony i z postawy Guilherme, i Orlando Sa, i Marka Saganowskiego. Trzeba jednak brać pod uwagę, że nie zawsze piłkarz musi grać cały mecz co trzy dni.
Karol Linetty (Lech Poznań): W pierwszej połowie zagraliśmy bardzo dobrze, ale czasami zabrakło nam wykończenia. Szkoda, że nie zdobyliśmy drugiego gola. Drugą połowę zagraliśmy słabo. Straciliśmy gola po stałym fragmencie. Graliśmy do końca, szkoda że nam się nie udało. Drugi gol dla Legii był kontrowersyjny. Saganowski nie patrzył na piłkę i faulował naszego bramkarza. Siedzi w nas teraz sportowa złość. Za tydzień na Łazienkowską jedziemy bardzo zmotywowani.
Szymon Pawłowski (Lech Poznań): Pierwsza połowa była dobra w naszym wykonaniu. Szkoda, że nie udało się jej przenieść na drugą część spotkania. W drugich 45 minutach nasza gra nie wyglądała najlepiej. Szkoda niewykorzystanych sytuacji. Straciliśmy dwa gole po stałych fragmentach gry i to Legia cieszy się teraz z pucharu. Ciężko powiedzieć, co się stało w przerwie. W szatni się motywowaliśmy, ale nasi rywale wybili nas z rytmu. Po stracie gola na 1-2 nie mogliśmy wejść na nasz odpowiedni poziom. Ten sezon na pewno nie jest stracony. Wciąż walczymy o mistrzostwo. Jeżeli za tydzień zagramy na Łazienkowskiej jak dzisiaj w pierwszej połowie, to na pewno mamy duże szanse na wygraną.
Maciej Gostomski (Lech Poznań): Zagraliśmy bardzo dobrą pierwszą połowę. Strzeliliśmy jedną bramkę, powinniśmy wówczas zrobić więcej. Przeważaliśmy i gdybyśmy wtedy zdobyli dwa czy trzy gole, to spotkanie na pewno by się inaczej ułożyło. W drugiej połowie Legia dominowała i przegraliśmy. Szkoda, bo bardzo chcieliśmy wygrać ten finał. Jestem zły i jest mi wstyd, ale nie można się załamać, bo niebawem znów będziemy grali na Łazienkowskiej. Moim zdaniem przy pierwszej bramce byłem faulowany. Nie zmienię swojej decyzji. Dzisiaj przegraliśmy, ale Legia jest w naszym zasięgu. Zrobimy wszystko, aby wygrać mistrzostwo. Wierzymy w to, że tak będzie. Pierwsza połowa pokazała, że nie ma się czego bać. Teraz mamy dodatkową motywację do gry w ekstraklasie.
Łukasz Trałka (Lech Poznań): Ten mecz powinniśmy zamknąć już w pierwszej połowie. Mieliśmy swoje sytuacje, które, grając w finale, po prostu trzeba wykorzystać. Dostaliśmy bramkę w najgorszym możliwym momencie. Po jej strzeleniu Legia uwierzyła, że może coś dzisiaj tutaj zrobić. Do tego momentu byliśmy o klasę lepsi. Mieliśmy swoje szanse. Dobrze i niedobrze, że gramy już za tydzień. Zrobimy wszystko, aby wówczas wywieźć z Warszawy trzy punkty. Przegrany finał na pewno nas nie rozbije. Od jutra będziemy już myśleć tylko o tym, aby wywalczyć mistrza. Tylko wygranie ekstraklasy osłodzi nam przegrany finał.