|
Wrocław - Niedziela, 17 maja 2015, godz. 18:00 Ekstraklasa - 32. kolejka |
|
Śląsk Wrocław
|
1 (1) |
|
Legia Warszawa
| 1 (1) |
Sędzia: Adam Lyczmański Widzów: 15768 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Henning Berg (trener Legii): Normalnie nie chcę oceniać poszczególnych piłkarzy, tylko cały zespół. Były upadki i wzloty. Duda jest dobrym zawodnikiem, zrobił dziś wiele dobrego, ale to był trudny mecz. Nie mieliśmy dobrego startu, nie taki był plan, nie tak chcieliśmy rozpocząć. Szybko straciliśmy bramkę, Kosecki doznał urazu, musieliśmy dokonać wymuszonych zmian i zmienić całą koncepcję gry. Było nieźle, dopóki mieliśmy 11 zawodników na boisku. Czerwona kartka dla Brzyskiego to duże rozczarowanie, zwłaszcza, że otrzymana za dyskusję. Ciężko być sędzią, ale wolę nie mówić dziś o ich pracy. Śląsk to dobry zespół, ale dobry też w symulowaniu, co utrudnia pracę sędziom.
Tadeusz Pawłowski (trener Śląska): Mam mieszane uczucia, bo dobrze zaczęliśmy mecz. Szybko strzelona bramka powinna wprowadzić dużo spokoju. Pierwsze 25 minut dobrej gry z naszej strony, później Legia zaczęła się uwalniać i miała więcej miejsca. To był wyrównany mecz. W drugiej fazie, kiedy graliśmy 11 na 10, zabrakło nam jakości. Trzeba było to rozegrać inaczej, więcej utrzymać się przy piłce i dopieścić sytuację ostateczną. Powinno się zakończyć golem dla nas. Była okazja pokonać Legię. Uważam, że nie mamy nic do stracenia - jedziemy do Poznania, nie możemy rotować, ale będziemy chcieli osiągnąć jak najlepszy wynik. Jeszcze mamy 3 mecze u siebie, jeżeli mecz z Lechem potoczyłby się dla nas dobrze, to jeszcze jest dużo do zrobienia.
Protestowaliśmy przy golu dla Legii. Pchnięcie dwoma rękami w plecy... Sam się hamuję, bo nie chcę wylecieć na trybuny. Wiem, że był faul. Poprosiłem sędziów, by obejrzeli drugi raz tę sytuację. Chcę prowadzić zespół z ławki rezerwowych, a nie z trybun.
Trener Berg mówi, że Śląsk jest dobry w symulowaniu? Proponuję, żeby sobie obejrzał mecz Legii ze Śląskiem w Warszawie i zobaczył, jakie sytuacje gwizdali sędziowie.
Jakub Rzeźniczak: Od momentu, kiedy graliśmy w dziesięciu, ciężko nam było stworzyć sytuacje. Zatem patrząc na wynik w ten sposób, to ten remis jest niezłym osiągnięciem. Niemniej patrząc na całokształt spotkania, to chcieliśmy wygrać ze Śląskiem. Owszem, popełniliśmy błąd na samym starcie, ale dość szybko doprowadziliśmy do wyrównania i było jeszcze sporo czasu na objęcie prowadzenia. Na dodatek sędzia nie do końca nam pozwalał pograć. Paixao to się chyba do teatru nadaje, bo "Brzytwa" chyba w ogóle go nie dotknął przy drugiej sytuacji. Jeszcze nic straconego. Lech jest tylko o jeden punkt przed nami, a do końca pozostało pięć spotkań. Na pewno emocje nie zejdą z nas do środy, ale z Jagiellonią zapowiada się mecz na styku. Osobiście bardzo się cieszę, że nie będziemy czekać na niego tydzień.
Igor Lewczuk: Wiedzieliśmy, że Lech przegrał, więc była okazja powrócić na fotel lidera. Niestety, zdobyliśmy tylko punkt. Zabrakło nam nieco jakości w ofensywie, choć nie twierdzę, że w defensywie było znacznie lepiej. Nie o to chodzi. Przy stanie 1-1 plany nam pokrzyżowała druga żółta kartka Tomka Brzyskiego. Jeśli gra się na wyjeździe i na dodatek z brakiem jednego gracza, to ten punkt trzeba szanować, choć wiadomo, że bylibyśmy bardziej zadowoleni ze zwycięstwa.
Za sprawą reformy rozgrywek, niemal wszystkie drużyny mają szanse na podium. Tym samym mecz z Jagiellonią zapowiada się emocjonująco. Mam nadzieję, że w środę znajdziemy się ponownie na pierwszym miejscu.
Dominik Furman: Gospodarze zaskoczyli nas bramką już początku zawodów, ale zdołaliśmy się otrząsnąć i stworzyć sytuacje w pierwszej połowie. Niemniej, przyznam, że spodziewaliśmy się jak Śląsk zagra taktycznie. Nie chcę oceniać pracy sędziego, bo to nie nasza rola. Dostaliśmy dziś kilka kartek, w tym również ja, co było niepotrzebne. Szczególnie, że niektóre były za rozmowy.
Patrząc przez pryzmat czerwonej kartki i gry w osłabieniu, powinniśmy się cieszyć z wyniku. Niemniej, my jesteśmy Legia Warszawa. Nie powiodła nam się sztuka wskoczenia na fotel lidera, z czego nie możemy się cieszyć. Rysowała się przed nami duża szansa, ale czeka nas jeszcze pięć kolejek i nie opuszczamy głów. Nie możemy tego robić, szczególnie, że zaraz przyjeżdża do nas Jagiellonia, która wygrała w Poznaniu. To zwiastuje trudny mecz. Na pewno gracze z Białegostoku poczuli, że są coraz bliżej mistrzostwa Polski. Aczkolwiek zagramy u siebie i powalczymy o trzy punkty – nie ma innej możliwości. Zresztą nie powinniśmy patrzeć na to z kim gramy, a o co gramy.