✔ Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności. ROZUMIEM
Koniec sezonu coraz bliżej, a na naszych stadionach coraz ciekawiej. Na mecz z Wisłą przyszło niespełna 25 tysięcy kibiców, którzy od samego początku głośnym dopingiem wspierali nasz zespół. To, że gra na murawie nie wygląda tak jak byśmy sobie tego życzyli, nie znaczy, że nie będziemy z Legią do końca.
Uwolnić Maćka!
Przed meczem z Wisłą w ogólnopolskich mediach pojawił się materiał dotyczący "naszego człowieka" - Maćka Dobrowolskiego, który przez chore polskie prawo, siedzi już ponad 3 lata w areszcie, chociaż nie ma na niego nic... nie licząc zeznań strasznej gnidy, czyli świadka koronnego "Haniora".
Legioniści kolejny raz pokazali, że hasło "Cała Legia zawsze razem" nie jest pustym sloganem. Przy wejściu na trybuny prowadzona była zbiórka pieniędzy na pomoc dla Maćka, a już na promenadzie rozdawane były zaadresowane pocztówki na adres aresztu, w którym przetrzymywany jest Maciek. Można było na miejscu zakupić znaczek, wypisać kartki i zostawić je do wysłania. Osobom, które wzięły kartki do domu, przypominamy - one nie służą do tego, by ozdobić Wasz pokój, tylko mają wesprzeć naszego przyjaciela z trybun ciepłym słowem. Wypisujemy, wysyłamy!
Legioniści przeciwko białaczce
Tak jak przed rokiem w ramach pomocy osobom chorym na białaczkę kibice prowadzili zapisy do DKMS. Podczas zeszłorocznej akcji zarejestrowało się 562 kibiców, a jeden z nich - stały bywalec Żylety znalazł genetycznego bliźniaka, któremu będzie mógł uratować życie. Przed meczem z Wisłą prezes Bogusław Leśnodorski w ramach podziękowania dla legionisty wręczył Sebastianowi pamiątkową koszulkę.
Jeszcze przed rozpoczęciem meczu na murawie pojawiła się orkiestra wojskowa, co zwiastowało zapowiadaną wcześniej uroczystość - nadanie żywej legendzie naszego klubu, Panu Lucjanowi Brychczemu stopnia pułkownika. Cały stadion skandował imię i nazwisko "Kiciego", związanego z Legią nieprzerwanie od przeszło 60 lat.
Nietypowy "Sen o Warszawie"
Tego dnia będącego na urlopie spikera Wojtka Hadaja udanie zastąpił Darek Urbanowicz, zaś przed meczem w zupełnie innej formie wykonano "Sen o Warszawie". Tym razem melodię wykonała orkiestra wojskowa, co wprowadziło niemały zamęt. Przez pewien czas, przez różne "ozdobniki", kibice nie do końca łapali odpowiedni rytm. Końcówka wyszła jednak prawidłowo.
Centralny Wojskowy Kochany Sportowy
Na wyjście piłkarzy na boisko, na Żylecie zaprezentowana została oprawa. Z małych flag na kiju - czerwonych, białych, zielonych i czarnych, powstał na obu kondygnacjach trybuny północnej wielki napis "CWKS". Flagi powiewały przez dobrych kilka minut, a fanatycy po odśpiewaniu "Mistrzem Polski jest Legia", śpiewali kilkukrotnie "Centralny Wojskowy Kochany Sportowy...".
Wiślacy z bluzgami po włosku
Na trybunach tego dnia pojawił się Dragomir Okuka, który przed trzynastoma laty świętował z naszym klubem mistrzostwo Polski. Fani skandowali jego nazwisko oraz wywiesili transparent po serbsku "Drago - chwala na swiemu!" (chwała na wieki). Od początku meczu ruszyliśmy z głośnym dopingiem, w którym nie brakowało "uprzejmości" pod adresem przyjezdnych. Wiślacy zaliczyli kolejny słaby wyjazd. Po bardzo słabej liczbie przed tygodniem w Białymstoku, tym razem w Warszawie pojawili się w niewiele ponad 500 osób. Podróżowali pociągiem specjalnym, a w swoim sektorze wywiesili tylko dwie flagi - "Wisła Sharks" i "Wierność". Jeśli prowadzili doping przez cały mecz, był on zupełnie niesłyszalny. Ponoć na tyle zaprzyjaźnili się już z Lazio, że podczas meczu bluzgali na Legię... po włosku. Rzymscy przyjaciele Wisły tymczasem, jeśli faktycznie byli obecni przy Ł3, mogli z daleka podziwiać jedną ze swoich flag, straconych przy okazji ostatniego meczu naszych drużyn w Lidze Europy.
Marciniak znowu błysnął
W trakcie meczu mieliśmy kilka bardziej konkretnych momentów, kiedy faktycznie dopingowaliśmy na najwyższym poziomie. Szkoda, że zbyt wiele było takich, gdy trochę zamulaliśmy. Kolejny raz arbiter z Płocka robił wszystko, byśmy zapamiętali go na długo. I znów doczekał się "pochwalnych" pieśni na dwie trybuny - "Marciniak! Co? Ty k...", kilka razy skandowali fanatycy. Cały czas wierzyliśmy w nasz zespół, chociaż na boisku widowisko trudno nazwać atrakcyjnym. "Legio walcząca, będziemy z Wami do końca" - skandowali kibice z trybun. Po przerwie rozciągnęliśmy jeszcze sektorówkę w kształcie koszulki i z atrakcji ultras to było tyle na ten dzień. W końcu, w 60. minucie, naszym piłkarzom udało się skierować piłkę do siatki, co wywołało olbrzymią radość na trybunach. Do końca meczu pozostało nam pół godziny męczarni o utrzymanie korzystnego wyniku.
"Rzeźnik" na gnieździe
W końcówce coraz częściej przy akcjach Wisły przerywaliśmy doping, by gwizdami przeszkadzać krakusom w atakach na naszą bramkę. Końcówka trzeba przyznać kosztowała nas trochę nerwów, ale najważniejsze, że udało się osiągnąć odpowiedni wynik, który utrzymuje nas w walce o mistrzostwo Polski. Po meczu podziękowaliśmy piłkarzom za walkę, przybiliśmy z nimi piątki, a Jakub Rzeźniczak wszedł na gniazdo. Fani skandowali nazwisko największego walczaka obecnej Legii.
Zakaz na Lechię
W środę legioniści pojadą do Gdańska na spotkanie przedostatniej kolejki z Lechią. Gdańszczanie już rozpoczęli mobilizację, której celem jest ponowne pobicie rekordu frekwencji - tym razem chcą przekroczyć 40 tysięcy widzów. Nam pozostaje śledzenie meczu w telewizorach, bowiem po meczu z Jagiellonią, Komisja Ligi nałożyła na nas zakaz wyjazdowy. Za tydzień w niedzielę widzimy się na Łazienkowskiej by wspierać nasz zespół w spotkaniu z Górnikiem. Bez względu na środowe wyniki, wszyscy dopingujemy Legię do końca! Cały czas mamy przecież nadzieję, że ostatecznie 7 czerwca zakończymy na Starówce, świętując kolejne mistrzostwo Polski.