|
Gdańsk - Środa, 3 czerwca 2015, godz. 20:30 Ekstraklasa - 36. kolejka |
|
Lechia Gdańsk
|
0 (0) |
|
Legia Warszawa
| 0 (0) |
Sędzia: Tomasz Musiał Widzów: 24678 Pełen raport |
|
|
Koniec złudzeń
Legia Warszawa zaledwie bezbramkowo zremisowała w Gdańsku z Lechią, czym zaprzepaściła szanse na obronę mistrzowskiego tytułu. W niedzielę co prawda legioniści będą mieli jeszcze okazje na wyprzedzenie Lecha Poznań, ale ten musiałby ulec u siebie Wiśle Kraków. Patrząc na to, co w środę pokazał Górnik Zabrze, ciężko jednak oczekiwać tego dnia na Bułgarskiej cudów. Sezon 2014/2015 można uznać za zakończony.
Spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze. W 3. minucie gry Bruno Nazario chciał uderzeniem z powietrza zaskoczyć Dusana Kuciaka, ale nieczysto trafił w piłkę. Chwilę potem gdańszczanie zmusili golkipera Legii do dużego wysiłku. Najpierw zza pola karnego mocno futbolówkę kopnął jeden z lechistów, do odbitej przez niego piłki doszedł jeszcze Nikola Leković, który z bliska trafił bramkarza mistrzów Polski w głowę. W 13. minucie najwyżej w szesnastce przeciwnika wyskoczył Stojan Vranjes, który wygrał główkę po dośrodkowaniu z prawego skrzydła, ale Kuciak znów był bezbłędny. Pierwszą dobrą okazję Legia stworzyła sobie siedem minut potem. Wówczas z lewego skrzydła dośrodkował Michał Kucharczyk, a główka Inakiego Astiz wylądowała zaledwie na górnej siatce. W 23. minucie gospodarze znów dali jednak o sobie znać. Wtedy Sebastian Mila mocno kopnął z dystansu, lecz golkiper z Warszawy zdołał zażegnać niebezpieczeństwo. Z biegiem czasu przewaga gospodarzy stale rosła. Dziesięć minut przed przerwą dotychczas najlepszej szansy na strzelenie gola nie wykorzystał Antonio Colak. Napastnik Lechii, będąc w polu karnym, dostał podanie ze skrzydła, doszedł do sytuacji strzeleckiej, ale wyraźnie chybił. Niebawem sędzia odgwizdał koniec pierwszej połowy, w której zdecydowanie lepiej wyglądali gracze Lechii.
Na drugą odsłonę legioniści wyszli w niemrawych humorach. Dowiedzieli się zapewne, jaki wynik jest w meczu Lecha Poznań z Górnikiem Zabrze. Pomimo tego w 50. minucie gry gracze Henninga Berga mogli wyjść na prowadzenie. Michał Kucharczyk doszedł do piłki zagranej ze skrzydła, ładnie przymierzył w górny róg bramki Łukasza Budziłka, ale był nieco niedokładny. Zaraz potem dwójkową akcje rozegrali Tomasz Jodłowiec i Orlando Sa, który źle przyjął sobie futbolówkę, jednak wszystko zdołał naprawić jeszcze Guilherme uprzedzony w ostatniej chwili przez Łukasza Budziłka. Za dosłownie kilkadziesiąt sekund z rzutu rożnego dośrodkował Dominik Furman i strzał głową Tomasza Jodłowca przeleciał nad poprzeczką. Potem na placu gry nie oglądaliśmy zbyt wielu ciekawych akcji. Dopiero kwadrans przed końcem z dystansu szczęścia spróbował Tomasz Jodłowiec i chyba po raz pierwszy w tym pojedynku Łukasz Budziłek pewnie interweniował. Dziewięć minut przed końcem najpierw Adam Buksa, a potem Antonio Colak starali się pokonać Dusana Kuciaka, ten jednak nadal zachowywał czyste konto. Dwie minut przed końcem starcia gola powinien zdobyć Michał Żyro, który z kilku metrów w katastrofalny sposób niepokryty główkował w kierunku bramki Łukasza Budziłka. W doliczonym czasie jeszcze swój zespół uratował Łukasz Budziłek, dobrze piąstkując wrzutkę z rzutu wolnego Tomasza Brzyskiego.
Autor: Wiśnia