✔ Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności. ROZUMIEM
Maraton wyjazdowy trwa. Po środowym wypadzie do Łęcznej, w sobotę czekał nas drugi w historii wyjazd na nowy stadion w Gliwicach. Legioniści głośno wspierali swoich piłkarzy przez większość spotkania, ale nie dało to spodziewanego efektu. Zanim dotarliśmy do Gliwic, w mediach roiło się od bzdurnych informacji o rekordowej, 900-osobowej ustawce z naszym udziałem.
Media wiedzą lepiej
O tym jak bardzo media gonią za sensacją mogliśmy przekonać się w drodze do Gliwic. Kawalkada naszych samochodów co prawda spowodowała wstrzymanie na pewien czas ruchu na "gierkówce" na wysokości Radomska, ale w mediach zaczęły pojawiać się "rzetelne" relacje o jednej z największych "ustawek" w historii. Na trasie miało dojść do starcia 900 kibiców zwaśnionych klubów - autorzy nie potrafili wskazać dokładnie obu, wiadomo było jedynie, że chodzi o chuliganów Legii. Jako, że w niedalekim Pajęcznie swoje spotkanie rozgrywał Widzew, można się było spodziewać rozprzestrzeniania plotki. Później wersja w mediach została zmieniona, ale cały czas wśród najpopularniejszych wiadomości dnia, informowano o zablokowaniu trasy krajowej przez legionistów zmierzających do Gliwic.
Powolne wpuszczanie
Jak było naprawdę - wiedzą tylko ci, którzy do Gliwic pojechali. Faktem jest, że przez postój przed Radomskiem, pod stadion Piasta dojechaliśmy trochę później niż planowano. Na miejscu zorganizowano parking dla naszych samochodów. Wchodzenie na sektor przeciągało się głównie ze względu na otwarte zaledwie trzy kołowrotki. Ze względu na to doping rozpoczęliśmy dopiero około 30 minuty.
Hymn narodowy
Wcześniej, po wyjściu piłkarzy na boisko odegrano hymn narodowy z okazji święta Wojska Polskiego. Cały stadion odśpiewał tylko pierwszą zwrotkę "Mazurka Dąbrowskiego", młyn Piasta dwie, zaś warszawiacy wszystkie cztery zwrotki. Później przez pół godziny jedynie obserwowaliśmy poczynania piłkarzy, zaś gliwiczanie rozpoczęli przeciętny doping. Flagi w młynie gospodarzy zawisły z małym opóźnieniem - po kilkunastu minutach meczu.
Doping od 27. minuty
Nasz sektor na "Tesco Arenie" został konkretnie oflagowany - wywiesiliśmy 11 flag. Wywieszony został również biało-czerwony transparent "Pamięć o zwycięstwie tutaj nie zanika. 95 rocznica pokonania bolszewika!" Doping z naszej strony rozpoczął się chwilę po straconej przez nasz zespół bramce na 1-1 i stał na niezłym poziomie. Bardzo głośno niosło się "Jesteśmy zawsze tam...". Przez pewien czas końcówka pieśni została lekko zmieniona na "Nogal k...", z dedykacją dla jednego z psów, który stara się utrudniać nam życie podczas meczów wyjazdowych. Dobrze wychodziło nam także "Dziś zgodnym rytmem".
Napinacze
W przerwie meczu po raz kolejny uaktywnili się napinacze z najbliższego sektora. Najbardziej aktywny był jeden gamoń w czerwonej koszulce, który usłyszał kilka okazjonalnych przyśpiewek pod swoim adresem. W trakcie meczu pod adresem Piasta pojawiło się kilka okrzyków - głównie "Piast Gliwice ch... wam w cyce", "Dziś Legia Piasta po ryju...". Ze strony miejscowych słyszeliśmy bluzgi tylko raz - na samym początku spotkania, na co odpowiedzieliśmy dość szybko i dosadnie.
Uwolnić Maćka
Tak jak w Łęcznej, tak samo w Gliwicach, śpiewaliśmy nową piosenkę - "Uwolnić Maćka lalalalalalala, Hanior to cwel". Mamy nadzieję, że zakrojona na cały kraj akcja przyniesie efekt i nasz kolega w końcu wyjdzie na wolność.
W drugiej połowie nieźle rozkręciliśmy się z dopingiem i były momenty naprawdę konkretne. Najlepsza zabawa była przy "Jesteśmy zawsze tam" oraz "Za kibicowski trud". Niestety zamiast świętować zwycięską bramkę, drugiego gola zdobyli gospodarze, co wywołało trudną do opisania radość wśród gliwiczan.
W Gliwicach feta
Chwilę po końcowym gwizdku miejscowy spiker zaintonował "Mamy lidera, w Gliwicach mamy lidera" i rozpoczęło się świętowanie miejscowych tak huczne, jakby właśnie wywalczyli awans do Ligi Mistrzów. Spiker natomiast przez cały mecz robił wszystko, by w przyszłości zastąpić gniazdowego "Piastunek". My nie przejmując się porażką, bawiliśmy się dalej. Piłkarze podeszli pod nasz sektor podziękować za wsparcie. Z sektora gości usłyszeli - "Legio walcząca, będziemy z Wami do końca" i "Hej Legio nic się nie stało".
Teraz do Kijowa
Miejscowych pożegnaliśmy starym, dobrym okrzykiem - "Cześć, cześć, cześć - Legia żegna wieś". Po około 20 minutach mogliśmy opuścić stadion. W Warszawie zameldowaliśmy się około 4 nad ranem. Przed nami już w najbliższy czwartek wyjazd do Kijowa na spotkanie z Zorią Ługańsk. To niezwykle istotne spotkanie dla nas - brak awansu do fazy grupowej Ligi Europy, oznaczać będzie posuchę wyjazdową w najbliższych dwóch miesiącach. Trzeba bowiem pamiętać, że z powodu zakazów nie pojedziemy na mecze do Białegostoku i Zabrza...
W naszym sektorze zawisły następujące flagi: "UwolnicMacka", "Jesteśmy waszą Stolicą", "CWKS", "Legia Fans", "Żyleta jest zawsze z Wami", "Warriors", (L), "Twe oddanie, nasz Szacunek" (Brychczy), "Szczecinek", "PamiętaMY" oraz czaszka.