Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Czwartek, 26 listopada 2015, godz. 21:05
Liga Europy - 5. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 35' Prijović
1 (1)
Herb FC Midtjylland FC Midtjylland
    0 (0)

    Sędzia: Andre Marriner (Anglia)
    Widzów: 9568
    Pełen raport

    Awans wciąż teoretycznie możliwy

    Po przyzwoitym piłkarsko meczu w lidze ze Śląskiem, na którym atmosfera była niesamowita, a liczbą opraw można by obdzielić kilka spotkań, przyszło nam rywalizować w Lidze Europy z Midtjylland. Frekwencja była ponad połowę niższa niż cztery dni wcześniej. Czy to przez późną porę, zimny wieczór, czy może tylko teoretyczne szanse na wyjście z grupy, niech odpowiedzą sobie nieobecni.

    Gdzie kolejny raz podziali się ci wszyscy, którzy w przypadku hitowych spotkań zabijają się o bilety? Usprawiedliwiony może być jedynie sektor rodzinny, który w czwartkowy wieczór wyglądał skromnie - w tym przypadku pora meczu odgrywa główną rolę, a na tą jak wiadomo klub wpływu nie ma.

    Przed wejściem na stadion prowadzona była przez NS-ów zbiórka na oprawy. W przerwie spotkania pod gniazdem można było wesprzeć także ruch ultras na Legii, kupując koszulki z motywem jednej z opraw zaprezentowanych na meczu ze Śląskiem.

    Jeszcze 30 minut przed rozpoczęciem spotkania trybuny naszego stadionu wyglądały naprawdę mizernie. Dopiero tuż pierwszym gwizdkiem przyszło zdecydowanie więcej fanów, choć nawet na Żylecie połowa miejsc była wolna. Nawet w mniejszej grupie bawiliśmy się doskonale i było kilka lepszych momentów. Raz na jakiś czas potrzebna widać była reprymenda gniazdowego, by wszyscy zrozumieli w jakim celu wybrali się na Łazienkowską. W pierwszej połowie dobrych kilka razy śpiewaliśmy głośne "Ceeee....", aż "komisja" uznała, że osiągnięty został odpowiedni poziom.

    Kilka razy sędzia dał się nam we znaki i wtedy cały stadion pozdrawiał europejską federacją piłkarską znaną pieśnią "Fuck UEFA". W pierwszej połowie mieliśmy powody do radości, bowiem nasi gracze wyszli na prowadzenie i pojawiła się realna szansa na pierwszą w tym roku wygraną w grupie LE.
    Na Żylecie wywieszony został transparent "Jagoda żiwisz", pisany cyrylicą i nawiązujący do śmierci fana Crvenej Zvezdy - Marko Ivkovicia "Jagody", który przed rokiem został zadźgany przed meczem koszykówki z Galatasaray w Stambule.

    Kibice gości przyjechali z duńskiego Herning jednym autokarem. Wywiesili trzy małe flagi klubowe oraz kilka flag Danii. Na początku spotkania coś tam pośpiewali, ale później usiedli na krzesełkach i przyglądali się grze bez większych zaangażowania wokalnego.



    W drugiej połowie przez dłuższy czas śpiewaliśmy "Za kibicowski trud", czy "Za nasze miasto". Było również trochę przerw na gwizdy podczas groźniejszych akcji rywali. Ostatecznie nasi piłkarze dowieźli wygraną do końca, chociaż wszyscy byliśmy przekonani, że by zachować matematyczne szanse na awans do 1/16 finału LE, potrzebna jest wygrana 2-0. Jak się okazało po meczu nadal jesteśmy "w grze". Jednak aby marzenie ziściło się konieczna będzie nie tylko wygrana w Neapolu, ale również remis w meczu Duńczyków z Belgami. A wystarczyło uciułać więcej punktów w poprzednich meczach z Midtjylland i Brugią...

    Po meczu podziękowaliśmy piłkarzom za wygraną i mocno zmarznięci udaliśmy się do domów. W niedzielę czeka nas wyjazd do Bielska, a już w kolejną środę mecz na naszym stadionie z Górnikiem Łęczna. Może i rywal nie z najwyższej półki, ale pamiętajmy - na Łazienkowską przychodzimy wspierać Legię, a nie dla przeciwnika. Wyjazd do Neapolu za niespełna dwa tygodnie.

    Frekwencja: 9568
    Kibiców gości: 90
    Flagi gości: 7

    Autor: Bodziach