|
Warszawa - Środa, 2 grudnia 2015, godz. 18:00 Ekstraklasa - 18. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
2 (2) |
|
Górnik Łęczna
| 1 (0) |
Sędzia: Mariusz Złotek Widzów: 8125 Pełen raport |
|
|
Legia walcząca do końca
W środę na Łazienkowskiej znów frekwencja pozostawiała wiele do życzenia. Ostatecznie na trybunach zjawiło się mniej osób niż na pucharowym spotkaniu z Chojniczanką Chojnice... Mimo małej liczby, fani bawili się naprawdę fantastycznie i udowodnili, że nawet w mniejszej grupie, można stworzyć kapitalną atmosferę.
Fani z Żylety bez większych problemów pomieścili się na dolnym poziomie trybuny. Do rozpoczęcia meczu sektor dla przyjezdnych pozostawał pusty, mimo że kibice z Łęcznej do Warszawy przyjechali. Legioniści skandowali wówczas "Hej k..., wpuśćcie kibiców", a dosłownie kilkanaście sekund później nasz zespół wyszedł na prowadzenie. Doping w pierwszej połowie stał na naprawdę wysokim poziomie. Wielokrotnie zachęcaliśmy pozostałe trybuny do wspólnych śpiewów. Jako, że dość szybko legioniści wyszli na wydawałoby się bezpieczne prowadzenie, mogliśmy skupić się na swojej robocie, choć i tak nie brakowało specjalistów od taktyki, którzy z górnego poziomu Żylety, bawili się w Czerczesowa.
Około 20 minuty spotkania na trybuny weszli w końcu przyjezdni, którzy przyjechali autokarami. Jak na środek tygodnia liczba Górnika była przyzwoita - 116 osób, w tym Motor (6) i Chełmianka (4). Wywiesili dwie flagi i prowadzili doping, który parę razy dało się słyszeć na Żylecie. W trakcie meczu obie grupy powstrzymały się od wzajemnych uprzejmości.
W drugiej połowie świetnie wychodził nam hit z dawnych lat, czyli przeciągłe "Gooooooool, hej Legia gol, hej Legia gol, hej Legia goooooool", śpiewany przez dobrych kilka minut. Poziom decybeli przez cały mecz był mniej więcej równy - ci, którzy na stadion przyszli, wiedzieli w jakim celu. Co do tych, którzy nie stawili się - można powtórzyć to kolejny raz - każdy z nas może dowiedzieć się, dlaczego kolega wolał w czasie meczu swojej, podobno, ukochanej drużyny, robić cokolwiek innego. Pewnie, wypadki się zdarzają, ale można podejrzewać, że jednak 10 tysięcy osób w tym samym momencie nie było na innym niecierpiącym zwłoki wydarzeniu.
Mimo, że mecz toczył się właściwie do jednej bramki, w końcówce zrobiło się naprawdę nerwowo. Po straconej bramce na 2-1 oraz kolejnych odważnych atakach graczy z Lubelszczyzny, cały stadion skandował "Legia walcząca do końca". Na szczęście tym razem mieliśmy farta i udało się zdobyć komplet punktów, niespodziewanie odrabiając nieco straty do prowadzącego w tabeli Piasta.
Po meczu stadion szybko opustoszał, a przed nami dwa wyjazdy z rzędu. W niedzielę czeka nas wyjazd specjalem do Krakowa, a już za tydzień ciekawa kibicowsko wyprawa do Neapolu.
Frekwencja: 8125
Kibiców gości: 116
Flagi gości: 2
Autor: Bodziach