Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Niedziela, 28 lutego 2016, godz. 18:00
Ekstraklasa - 24. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 31' Oleksy (sam.)
  • 49' Hlousek
2 (1)
Herb Ruch Chorzów Ruch Chorzów
    0 (0)

    Sędzia: Paweł Gil
    Widzów: 24021
    Pełen raport

    W Warszawie mamy lidera!

    Legia Warszawa wykorzystała potknięcia ligowych rywali i zajęła należne jej miejsce na szczycie ekstraklasowej tabeli. W niedzielę podopieczni Stanisława Czerczesowa ograli 2-0 na własnym stadionie Ruch Chorzów, dzięki czemu przeskoczyli Piasta Gliwice. Wygraną "Wojskowym" zapewnili Paweł Oleksy (autor samobójczego trafienia) i Adam Hlousek, który strzelił dla Legii po raz pierwszy.

    Przyjezdni z Chorzowa nie przestraszyli się wizyty na Łazienkowskiej i od pierwszych minut narzucili wysokie tempo gry. Starali się przeprowadzać akcje skrzydłami, gdzie grali środkowi pomocnicy - Michał Masłowski oraz Ondrej Duda. W 10. minucie gry ten drugi popisał się fantastycznym rajdem, kiedy minął dwóch obrońców rywala, lecz finalnie oddał słaby strzał na bramkę Matusa Putnockiego. Chwilę potem Słowak krótko rozegrał rzut rożny z jednym z partnerów, dośrodkował w szesnastkę Ruchu, gdzie o centymetry spóźniony był Nemanja Nikolić. Najlepszy strzelec Legii po raz kolejny zagroził kwadrans po pierwszym gwizdku. Wówczas doskonale wyszedł do podania z głębi pola od Tomasza Jodłowca, ale jego techniczne uderzenie tylko otarło się o górną siatkę. Niebawem pierwszą składną akcję przeprowadzili goście. Na prawej stronie dostał piłkę Mariusz Stępiński, ale huknął z prawej nogi obok celu. Przez kolejne minuty gra nie była zbyt atrakcyjna. Na placu gry miało miejsce sporo walki, lecz sytuacji strzeleckich jak na lekarstwo.
    W 31. minucie wreszcie zobaczyliśmy pierwszego gola, strzelonego przez gracza gości, ale do... własnej siatki. Nemanja Nikolić pobiegł skrzydłem, płasko dośrodkował w pole karne Ruchu, gdzie niefortunnie interweniował Paweł Oleksy. Chwilę później legioniści powinni podwyższyć prowadzenie. Ondrej Duda w swoim stylu przeprowadził akcję środkiem pola, po krótkim dryblingu znalazł się sam na sam z Matusem Putnockim, lecz jego rodak wygrał to starcie. Strzelona bramka dobrze podziałała na graczy Stanisława Czerczesowa. Niebawem po dobrze bitym rzucie rożnym piłkę do siatki z najbliższej odległości mógł wpakować Tomasz Jodłowiec, ale źle był ustawiony. W 37. minucie dobrze dysponowany tego wieczoru Duda przymierzył zza pola karnego, jednak futbolówka trafiła tylko w poprzeczkę.

    Chwilę po zmianie stron zaatakowali legioniści. Nemanja Nikolić pobiegł środkiem pola, minął wychodzącego z bramki Matusa Putnockiego i zabrakło mu szczęścia, aby wpakować piłkę do siatki. W 49. minucie ta sztuka udała się Adamowi Hlouskowi. Po wrzutce z rzutu rożnego Czech świetnie uciekł obrońcom rywala i z najbliższej odległości zaskoczył bramkarza z Chorzowa. Druga połowa była już zdecydowanie bardziej atrakcyjna, ponieważ "Wojskowi" wreszcie wzięli się do ostrej pracy. Niebawem swoje drugie trafienie mógł zanotować Hlousek, lecz nie doszedł do dośrodkowania z rzutu wolnego. Po godzinie gry Ondrej Duda huknął z dystansu, bramkarz Ruchu odbił piłkę wprost do Nemanji Nikolicia, który wyraźnie spudłował.
    "Wojskowi" nie poprzestawali w atakach i chociaż akcje rozgrywali wyraźnie spokojniej, to nadal zamierzali podwyższyć rezultat pojedynku. Dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry swoją dobrą dyspozycję mógł potwierdzić Ondrej Duda, ale chybił główkując po wrzutce Aleksandara Prijovicia. W 83. minucie blisko kontaktowego trafienia byli chorzowianie. Kamil Mazek huknął z dystansu, a świetnie ustawiony Arkadiusz Malarz sparował piłkę przed siebie. Dobitka Marka Zieńczuka poszybowała już w trybuny.

    Autor: Wiśnia