✔ Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności. ROZUMIEM
Nieciecza to miejsce, które jeszcze jakiś czas temu mało kto potrafiłby wskazać na mapie. Tymczasem w środowy wieczór przyszło nam wspierać tam Legię w ramach meczu ligowego. Do wioski pod Tarnowem wybrało się ok. 500 fanów z Łazienkowskiej. Legioniści szczelnie wypełnili sektor gości, a także zajęli miejsca na trybunie z nim sąsiadującej.
Sektor gości na stadionie Termaliki może pomieścić 393 osoby, a pula wejściówek okazała się niewystarczająca. Legioniści zaczęli więc kupować bilety na sąsiadujący z "klatką" sektor C. Już tydzień przed meczem wyprzedane zostały wszystkie 4,6 tys. biletów na mecz klubu z miejscowości liczącej raptem 700 mieszkańców. W dniu meczu pod kasami ustawiła się spora grupa chętnych po bilety, ale dodatkowej sprzedaży już nie było. Dzień przed meczem Termalika wystąpiła o możliwość wpuszczenia 1000 osób na miejsca stojące za obiema bramkami (obecnie brak trybun), ale wniosek został złożony o kilkanaście godzin za późno.
Dojazd do Niecieczy możliwy jest tylko i wyłącznie transportem kołowym. Najbliższa stacja kolejowa znajduje się w oddalonym o 20 kilometrów Tarnowie. Legioniści zaparkowali samochody na przygotowanym dla nich parkingu, za trybuną prostą. Sektor dla przyjezdnych znajduje się na jej skraju i od pozostałych części trybun oddzielony jest dwumetrowym pleksiglasem. Młyn Termaliki zlokalizowany jest na tej samej trybunie, tyle że po jej drugiej stronie. Spora odległość sprawia, że obie strony nie tylko się nie widzą, ale i nie słyszą. Doping gospodarzy mogliśmy słyszeć jedynie, gdy ten odbijał się od zadaszenia przeciwległej trybuny.
W naszym sektorze oprócz flag "Teddy Boys" i "Warriors", wywieszony został biało-czerwony transparent "Armio Wyklęta - Warszawa o Was pamięta". Zaraz po "Mistrzem Polski", które wykonywaliśmy podczas wygrywania z głośników hymnu miejscowego klubu, nasza grupa odśpiewała hymn narodowy, po czym skandowała "Cześć i chwała Bohaterom!".
Od początku spotkania doping stał na przeciętnym poziomie. "Jesteśmy zawsze tam" nie miało tej mocy, do jakiej zdążyliśmy przyzwyczaić już wszystkich. Wydawało się, że nasi gracze zrehabilitują się za słaby występ z Termaliką przy Łazienkowskiej, ale nasze nadzieje okazały się płonne.
Po zdobyciu drugiego gola, gracze Niecieczy podbiegli pod nasz sektor świętować i zaczęła się szydera z Plizgi. "Każdy to powie, miałeś kiełbasę na głowie" - skandował sektor gości, dodając po chwili kolejne niecenzuralne okrzyki. Z kolei pod adresem naszych graczy poleciało głośne "Legia grać, k... mać!".
Z naszego dopingu na wyróżnienie zasługuje głośne "Ceeee", które nieźle odbijało się od drugiej trybuny. Gniazdowy starał się zmobilizować wszystkich do większego wysiłku. Było kilka lepszych momentów, ale stać nas na więcej. Zdecydowanie więcej radości mieli miejscowi, którzy w młynie wywiesili dwie flagi, w trakcie meczu rzucili konfetti i machali kilkunastoma flagami na kiju.
W doliczonym czasie gry Termalika strzeliła trzecią bramkę. Zdobył ją nasz "ulubieniec" Plizga - prowokacyjnie podbiegł w pobliże naszego sektora i zaczął wskazywać na swoje nazwisko na koszulce. To z pewnością zapamiętamy, podobnie jak grajek z Rudy Śląskiej okrzyki o kiełbasie, które towarzyszyły mu jeszcze kilka minut. Piłkarze Legii po meczu udali się do szatni, ale kilka minut później przybyli pod nasz sektor, by przeprosić za swój występ. Kilkanaście minut po końcowym gwizdku mogliśmy opuścić trybuny i udać się do naszych pojazdów.
Najbliższy mecz już w sobotę o 20:30 przy Łazienkowskiej, na który wybiera się liczna grupa zabrzan.