✔ Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności. ROZUMIEM
Warszawa - Sobota, 5 marca 2016, godz. 20:30 Ekstraklasa - 26. kolejka
Legia Warszawa
45+1' Hlousek
63' Jędrzejczyk
76' Prijović
3 (1)
Górnik Zabrze
38' Steblecki
1 (1)
Sędzia: Jarosław Przybył Widzów: 23358 Pełen raport
Górnik k..., ostatni rok w ekstraklasie
Jeszcze przeszło 20 lat temu mecze Legii z Górnikiem elektryzowały całą piłkarską Polskę. Dziś sporo straciły na wartości, a w kolejnych miesiącach mogą nawet przejść do przeszłości. Przy Łazienkowskiej jakoś nikt nie współczuje zmierzającemu do I ligi Górnikowi, mając w pamięci jak zabrzanie przed rokiem podłożyli się grajkom z Poznania.
Mecz, który miał niemały wpływ na wyłonienie mistrza Polski w sezonie 2014/15, będzie pamiętany przez legionistów po wsze czasy. Nic dziwnego, że zabrzanie przed pierwszym gwizdkiem usłyszeli "Czy już k... zapomniałaś, jak Lechowi d... dałaś?". Fani KSG, którzy do Warszawy przyjechali "specjalem", ze wsparciem zgód (GKS 19, ROW 15, Wisłoka 10), niespełna w połowie (811) wypełnili sektor gości. Początkowo w klatce nie wywieszono żadnej flagi.
Kolejny raz frekwencja na naszym stadionie była bardzo przyzwoita i wyniosła ponad 23 tysiące. Najlepiej wypełniona była oczywiście Żyleta, gdzie zadebiutowała flaga "PamiętaMY" (10,5x2m). Wśród legijnych flag wisiało również biało-czerwone płótno z wilkiem i hasłem "Wyklęci".
Zabrzanie na początku spotkania zaprezentowali oprawę - rozciągnęli malowaną sektorówkę z hasłem "Będziemy z tobą aż do śmierci", herbem i datą założenia klubu, a także krzyżem. Po około siedmiu minutach w sektorze gości, na samej jego górze, odpalonych zostało kilkanaście rac. Dym z piro nie spowodował przerwy w grze. Po tym, jak sektorówka została wciągnięta, fani KSG przez kilka minut dopingowali bez koszulek. W obawie przed zapaleniem płuc, czym prędzej ubrali się ciepło. Trzeba przyznać, że pod względem dopingu przyjezdni tego dnia pokazali się dobrze. Najlepiej wychodziło im oczywiście ubliżanie Legii.
Nasz doping stał na przyzwoitym poziomie, było kilka naprawdę mocnych momentów, m.in. przy "Hej Legia gol". Dość długo śpiewaliśmy również "Hit z Wiednia". Jako pierwsi powody do radości mieli przyjezdni i od razu podkręciło to ich doping. Kilka minut później, w ostatniej akcji pierwszej połowy legioniści wyrównali, co oczywiście spotkało się z olbrzymią radością na trybunach. Po zmianie stron dominacja naszej drużyny nie podlegała dyskusji i mogliśmy świętować zdobycie kolejnych bramek, łącznie z podawaniem nazwiska strzelca i liczby bramek dla Legii (przy pierwszej bramce nie było na to czasu).
W drugiej połowie liczba wzajemnych uprzejmości była jakby większa. Z naszej strony poza pieśniami odnośnie KSG, była także stara pieśń dotycząca ich przyjaciół z Katowic - "Buda, buda, łańcuch, pies...". Legioniści zapowiedzieli zabrzanom szybkie opuszczenie szeregów ekstraklasy, skandując na zmianę "Górnik k...sie, ostatni rok w ekstraklasie" i "Hej k..., śmiecie, jeszcze w tym roku spadniecie". Do samego końca nasz doping nie tracił na mocy, a sobotni mecz zakończyliśmy pieśnią "Od kołyski, aż po grób". Po końcowym gwizdku pod Żyletę podeszli zawodnicy, z którymi zaśpiewano "Warszawę".
Kolejny mecz czeka nas za tydzień, kiedy Legia zmierzy się na wyjeździe z Cracovią. Na Łazienkowskiej spotkamy się za półtora tygodnia, przy okazji półfinału PP z Zawiszą.