Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Sobota, 16 lipca 2016, godz. 20:30
Ekstraklasa - 1. kolejka
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 45+1' Aleksandrow
1 (1)
Herb Jagiellonia Białystok Jagiellonia Białystok
  • 56' Cernych
1 (0)

Sędzia: Szymon Marciniak
Widzów: 13654
Pełen raport

Trzeci mecz bez wygranej

Za nami trzeci w tym sezonie oficjalny mecz naszego klubu. W ostatnich latach spotkania z Jagiellonią cieszyły się większym zainteresowaniem z wiadomego powodu. Tym razem, przy okazji meczu w połowie lipca, trzeba było jednak liczyć się z niższą frekwencją. Na mecz przyszło tyle osób, ile przed rokiem pofatygowało się na pierwszy mecz ligowy z Podbeskidziem.
Jak widać, w trakcie sezonu urlopowego, o wyższą liczbę kibiców na trybunach naprawdę nie jest łatwo.

Przed meczem Nieznani Sprawcy prowadzili zbiórkę pieniędzy na oprawy w nadchodzącym sezonie - po efektownych prezentacjach ultras pod koniec minionych rozgrywek, stan konta został mocno nadwyrężony.



Na trybunach pojawiło się nawet mniej osób niż na meczu o Superpuchar z Lechem - dokładnie 13 654 osoby. To, że nie liczy się ilość, a jakość, pokazaliśmy przede wszystkim w pierwszej połowie spotkania. Naprawdę cała Żyleta, wielokrotnie wspierana z całych sił przez trybunę im. Deyny, dawała z siebie wszystko. Fanatycy z Łazienkowskiej dowodzeni przez "Szczęściarza" przez 45 minut pokazali się z jak najlepszej strony. Mecz rozpoczął się od minuty ciszy, ze względu na tragedię, która miała miejsce w Nicei. Tę przerwali przyjezdni, skandując "J...ć, j...ć Araba". Legioniści zaraz po minucie ciszy rozpoczęli skandowanie dobrze już znanego hasła "Cała Legia głośno krzyczy, NIE - dla tej islamskiej dziczy".



Kibice Jagiellonii do Warszawy przyjechali pociągiem specjalnym. Mobilizację rozpoczęli już kilka tygodni przed meczem i jej efekt był przyzwoity, jak na możliwości białostoczan. Oprócz czterech flag, w sektorze gości wywiesili również biało-czerwony transparent "Ofiary małego Katynia upominają się o pamięć. Lipiec 1945". Przyjezdni przez cały mecz prowadzili doping, a wyraźnie ożywili się po wyrównującej bramce.

Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była niesamowita. Właściwie nie było momentu, kiedy zeszlibyśmy poniżej swojego wysokiego poziomu. Tuż przed przerwą mieliśmy tymczasem okazję do radości, po tym jak nasi gracze strzelili pierwszego gola. Niestety po przerwie gorzej było i na boisku, i na trybunach. W naszym dopingu brakowało pierd...cia z pierwszych 45 minut i to nawet przed utratą wyrównującej bramki. W trakcie meczu obie strony nie szczędziły sobie wzajemnych uprzejmości. Po golu na 1-1, przez większość dalszej części spotkania wykonywaliśmy dwie pieśni - "Nie poddawaj się, ukochana ma..." oraz "Warszawska Legio, zawsze o zwycięstwo walcz". Kibice na trybunach nie mieli ponadto wątpliwości, że sędzia Marciniak znowu podejmuje decyzje przeciwko nam, stąd kilkukrotny dialog pomiędzy Żyletą a resztą stadionu - "Marciniak! Co? Ty k...".

Tym razem nasz wysiłek wokalny do ostatniego gwizdka nie został nagrodzony. Zamiast zwycięskiej bramki mogliśmy cieszyć się, że to nie przyjezdni wywożą z naszego stadionu komplet punktów. Po zakończeniu meczu większość kibiców od razu skierowała się w stronę bramek wyjściowych. Pozostali na swoich miejscach fanatycy skandowali głównie "Walczyć, trenować - Warszawa musi panować!". Nikt jednak nie opuszczał stadionu w dobrym humorze - w końcu mistrz Polski nie wygrał trzeciego kolejnego spotkania. Przed nami wtorkowy rewanż w II rundzie eliminacyjnej do Ligi Mistrzów ze Zrinjskim Mostar. O ile Bośniacy w pierwszym meczu próbowali zaskoczyć nas wysoką temperaturą, tak teraz musimy pokazać nasz atut - fanatycznej warszawskiej publiczności. Do stolicy wybiera się grupka kibiców Zrinjskiego, dla których spotkanie może pozostać w pamięci na długie lata. To od nas i naszego zaangażowania zależy, jak przyjezdni zapamiętają przyjazd do Warszawy. Nie ma więc wymówek - we wtorek zróbmy wszystko co w naszej mocy, by dane nam było ruszyć na kolejny wyjazd w europejskich pucharach. O tym, czy w kolejnym etapie przyjdzie nam jechać do słowackiej Żyliny, czy do słoweńskiej Lublany, dowiemy się w środowy wieczór.

Frekwencja: 13 654
Kibiców gości: 580
Flagi gości: 4

Autor: Bodziach