|
Żylina - Środa, 27 lipca 2016, godz. 20:30 Liga Mistrzów - 3. runda eliminacyjna |
|
AS Trencin
|
0 (0) |
|
Legia Warszawa
| 1 (0) |
Sędzia: Aleksiej Kulbakow (Białoruś) Widzów: 5866 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Besnik Hasi (trener Legii): Najważniejszy z tego meczu jest wynik. Nie grało nam się łatwo, ale blokowaliśmy bardzo dobrze przeciwnika. Malarz dobrze bronił w kilku kluczowych momentach, mieliśmy miejsce na kontrataki, a po jednym z nich padł gol. Byliśmy skoncentrowali, chcieliśmy utrzymać wynik do końca. Przed meczem mieliśmy nadzieję na pozytywny rezultat. Nie oznacza to jednak, że już awansowaliśmy.
Przeciwnik pokazał, że jest groźny w ofensywie, strzelają dużo bramek. Musimy uważać, bo przecież w dwumeczu z Olimpiją Lublana zdobyli 6 goli. Dzisiaj też mieli okazje. Mają bardzo szybkich zawodników, a dodatkowo pomagała im sztuczna murawa. 2-3 razy straciliśmy koncentrację i nie nadążaliśmy za nimi. Kopczyński przejął dziś wiele piłek, ale po żółtej kartce już nie ryzykował, bo mogło się to skończyć czerwoną. Może stąd wynikały sytuacje przeciwnika.
Dlaczego z boiska zszedł Jodłowiec? Został kopnięty w mięsień i poprosił o zmianę.
Szukaliśmy szybkiego zawodnika na skrzydło, a Steeven Langil taki właśnie jest. Nie mamy zbyt wiele alternatyw na bokach. W lipcu i sierpniu gramy 16 spotkań, wiadomo, że żaden zawodnik nie da rady rozegrać wszystkich. Potrzebujemy więc jakości, a on może grać i na prawej, i na lewej stronie.
Martin Sevela (trener AS Trencin): To był bardzo dobry mecz, rozegrany w szybkim tempie. Zostawiliśmy serce na boisku. Oddaliśmy dużo strzałów na bramkę, ale nie zdobyliśmy gola, nasza skuteczność była słaba. Mimo że przegraliśmy, że może i Legia okazała się lepsza, ale jestem zadowolony z postawy swojej drużyny. To Liga Mistrzów i decyduje każdy detal. Taki jest futbol. Naszym celem było nie stracić bramki. Straciliśmy tylko jedną, a nie trzy, więc nic nie jest jeszcze stracone.
Dokonałem zmiany w bramce. Taka była taktyka na ten mecz. Czy Legia nas zaskoczyła? Nie. Analizowaliśmy jej grę i się do niej dostosowaliśmy, ale byli bardziej skuteczni. Dzisiaj zabrakło kilku zawodników w składzie. Mogę tylko zazdrościć Legii takiego gracza, jak Nikolić. Widać, że nieprzypadkowo jest reprezentantem swojego kraju.
Arkadiusz Malarz: Określanie mnie bohaterem meczu uznam za nadużycie. Graliśmy jako drużyna i konsekwentnie realizowaliśmy zadania. Na pewno pojawiła się radość po zwycięstwie, choć tak naprawdę jeszcze niczego nie osiągnęliśmy. Za nami dopiero pierwsze spotkanie, a Trenczyn nie jest łatwym rywalem. Owszem, mamy skromną zaliczkę, ale sugerowałbym tonować nastroje, bo czeka nas druga połowa tej rywalizacji.
Nie zastanawiam się nad tym, ile wybroniłem strzałów. Bramkarz jest od tego, żeby coś tam wybronić. Cieszę się, że się udało, ale od tego jesteśmy. Dobrze, że zagraliśmy na zero z tyłu, a i gra obronna dobrze funkcjonowała. Myślę, że powoli, krok po kroczku się rozwijamy i idziemy w dobrym kierunku.
Trener nas uczulał, że najważniejsze są pierwsze minuty, bo Trenczyn pokazał w poprzednich meczach, że potrafi sobie ułożyć grę strzelając szybko bramki. Dlatego musieliśmy uważać i z biegiem czasu brakowało im tego przyspieszenia. Myślę, że po zmianie stron, to my zaczęliśmy dochodzić do głosu i to gospodarze nastawili się na kontrataki, które kilka razy im wyszły.
W Warszawie rywale nie będą mieli nic do stracenia, bo to my mamy zaliczkę i przypuszczam, że będą chcieli zaatakować od początku. Aczkolwiek też będziemy na to przygotowani.
Czym nas zaskoczyli Słowacy? Boiskiem. Oczywiście mówię to żartobliwie, choć oczywiście nawierzchnia była inna. Można było odnieść wrażenie, że biega się po dywanie. Mieliśmy dobrze rozpracowanego rywala. Spodziewaliśmy się w jaki sposób mogą prezentować się na murawie i uważam, że patrząc na całe spotkanie, to my kontrolowaliśmy grę.
Michał Kopczyński: Na pewno długo czekałem na swoją szansę w pierwszym zespole Legii i tym bardziej cieszę się tą chwilą, która trwa. Mam nadzieję, że stanę się ważnym ogniwem w zespole Besnika Hasiego. Nie wiem czym przekonałem do siebie akurat tego trenera, a wcześniej się nie udawało. To już trzeba zapytać szkoleniowca. Osobiście zawsze dawałem z siebie 100 procent. Wcześniej albo nie doceniano mojej osoby, albo może się trochę bano na mnie postawić. Teraz jest inaczej i mam nadzieję, że odpłacam się dobrą grą.
W przerwie mieliśmy różne przemyślenia i na pewno nie szły one w kierunku, że to gospodarze nas całkowicie zdominowali. Przede wszystkim była mobilizacja, przypomnienie założeń i podkreślanie naszych atutów. Mogę zapewnić, że w Płocku zrobimy wszystko co w naszej mocy, żeby wywieźć komplet punktów.
Michał Pazdan: Kto oglądał wcześniej mecze Trenczyna, ten widział jak się spisuje ta drużyna na sztucznym boisku, na którym przyszło nam grać. Przez pierwsze 20-30 minut strzelają bramki i dla nas istotne było zachowanie czystego konta. Mieliśmy swoje okazje, mieliśmy doskonałe kontry, gdzie wystarczyło tylko dokładnie zagrać i już w pierwszej połowie moglibyśmy prowadzić. Z przebiegu całego spotkania przyszło nam się mierzyć z naprawdę trudnym rywalem i myślę, że równie ciężko będzie w rewanżu. Słowacy pokazali, że są zespołem, który potrafi grać w piłkę.
Kluczem do sukcesu była gra w obronie całego zespołu. Nie tylko mnie, ale wszystkich w drużynie. Trenczyn posiada ofensywnych zawodników na solidnym poziomie. Wobec tego ważna była organizacja naszej gry. Notujemy trzeci mecz z rzędu bez straty gola i to cieszy.
Osobiście jeszcze nie wskoczyłem na odpowiedni rytm po mistrzostwach Europy. Miałem 10 dni przerwy i wróciłem do gry bez żadnego okresu przygotowawczego. Na pewno jestem wraz z Tomkiem Jodłowcem, który rozegrał pięć spotkań, na innym etapie niż reszta zawodników. Tym samym staram się maksymalnie odpoczywać, wykorzystywać każdą chwilę na regenerację. Szczególnie teraz, gdy gramy co 3 dni.