|
Warszawa - Niedziela, 18 września 2016, godz. 18:00 Ekstraklasa - 9. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 49' Czerwiński
- 57' Langil
|
2 (0) |
|
Zagłębie Lubin
- 17' Jach
- 35' Janus (k)
- 71' Pazdan (sam.)
| 3 (2) |
Sędzia: Tomasz Musiał Widzów: 14216 Pełen raport |
|
|
Zabrakło paliwa
Legia Warszawa przegrała na własnym stadionie z Zagłębiem Lubin w meczu kończącym niedzielne zmagania 9. kolejki ekstraklasy. Pierwsza połowa w wykonaniu gospodarzy była dramatyczna i zakończyła się wynikiem 0-2. Po zmianie stron do remisu doprowadzili Jakub Czerwiński oraz Steeven Langil, dla których był to pierwsze trafienie dla Legii. Końcowy rezultat rozstrzygnął jednak Michał Pazdan, pakując piłkę do własnej siatki.
Już w 2. minucie gry Zagłębie stworzyło sobie pierwszą okazję do wyjścia na prowadzenie. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego główkował Michal Papadopulos, ale piłka minęła lewy słupek bramki Arkadiusza Malarza. Na początku meczu "Wojskowi" oddali całkowicie inicjatywę swojemu przeciwnikowi. Gospodarze mieli nawet niekiedy problemy z wyjściem z własnej połowy... W 11. minucie Arkadiusz Malarz po raz pierwszy zmuszony był do zaprezentowania swoich umiejętności. Po wrzutce z rzutu rożnego najwyżej w polu karnym wyskoczył jeden z lubinian i tym razem na posterunku był golkiper Legii. Nieco ponad kwadrans po pierwszym gwizdku arbitra gości wyszli na prowadzenie. Po raz kolejny wszystko rozpoczęło się od rzutu rożnego, które za kadencji Besnika Hasiego są prawdziwą zmorą warszawskich graczy. Po wcześniejszych wrzutach przy odrobinie szczęścia udało się jeszcze nie stracić gola, ale tym razem już było to nieuchronne. Wynik pojedynku otworzył Jarosław Jach, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki warszawskiego klubu.
W 25. minucie po raz pierwszy do celny strzał oddali gracze Besnika Hasiego. Próba Guilherme była jednak zdecydowanie zbyt słaba i pewnie zachował się na linii Martin Polacek. Chwilę potem odpowiedzieli lubinianie. Krzysztof Janus huknął z prawego skrzydła i z dużym wysiłkiem piłkę poza linię zbił Arkadiusz Malarz. W 35. minucie Zagłębie dostało od sędziego rzut karny, który został podyktowany za zagranie ręką Michała Pazdana. Do wykonania jedenastki podszedł Krzysztof Janusz i pewnym strzałem pokonał golkipera rywali. Do końca pierwszej połowy oglądaliśmy Legię całkowicie bezradną, która nie miała pomysłu jak poradzić sobie z piłkarzami Zagłębia.
Zaraz po przerwie kolejne irracjonalne decyzje w wykonaniu trenera. Na lewą obronę powędrował Guilherme, który na tej pozycji w Borussią zagrał bardzo słabo. Co ciekawe cztery minuty po zmianie stron Legia zdobyła jednak upragnionego gola. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego główkował jeden z legionistów, Martin Polacek odbił piłkę wprost do Jakuba Czerwińskiego, który wpakował ją do siatki. Chwilę potem mogło już paść wyrównanie, ale dobrze ustawiony Nemanja Nikolić został w ostatniej chwili zablokowany. W 57. minucie kolejna znakomita akcja Legii! Naprawdę ciężko powiedzieć, co stało się piłkarzami w przerwie, lecz z szatni wyszli oni kompletnie odmienieni. Do remisu doprowadził Steeven Langil, który mocnym uderzeniem sprzed pola karnego pokonał Martina Polacka. Przez pierwsze dobrych kilkanaście minut Zagłębie kompletnie nie istniało. Wyglądało to trochę tak, jakby obydwie drużyny w przerwie wymieniły się koszulkami. W 67. minucie znów dobra okazja. Tym razem z dystansu huknął Guilherme i futbolówka w niedużej odległości minęła poprzeczkę.
Pomimo przewagi gospodarzy, to lubinianie niespodziewanie wyszli wkrótce ponownie na prowadzenie. Niefortunnie we własnym polu karnym interweniował Michał Pazdan, który po mocnym dośrodkowaniu ze skrzydła wbił piłkę do swojej bramki. Legioniści robili wszystko, aby znów stłamsić swojego oponenta, jednak Zagłębie przetrwało kryzys i znów zaczęło grać swój futbol. W 85. minucie Legii został przyznany rzut karny za faul na Guilherme. Do jego wykonania podszedł Nemanja Nikolić, ale szansę fatalnie zaprzepaścił. Lepszy od reprezentanta Węgier okazał się Martin Polacek. W samej końcówce bliski trafienia był jeszcze Aleksandar Prijović. Napastnik wprowadzony w drugiej połowie z najbliższej odległości nie był w stanie skierować piłki do bramki. Potem bliski był jeszcze Czerwiński i znów lepszy był Polacek.
Autor: Wiśnia