✔ Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności. ROZUMIEM
Mecze Legii z Lechem ostatnimi laty rozgrywane są wyjątkowo często, przez co nieco straciły swój prestiż. Mimo to w naszej lidze, trudno o lepszą rywalizację, szczególnie kibicowską. W sobotni wieczór przy Ł3 było prawie wszystko - dramaturgia na boisku, pełny sektor gości i fantastyczny doping legionistów. W myśl hasła "Legia walcząca do końca", zwycięskiego gola nasi piłkarze strzelili w doliczonym czasie gry.
Najwięcej stracili ci, którzy do końca meczu nie dotrwali i opuścili trybuny jeszcze przed rzutem karnym dla poznaniaków. Taka kara.
Sprzedaż biletów przebiegała całkiem sprawnie, szczególnie po powrocie z Madrytu liczba sprzedanych wejściówek zaczęła szybko rosnąć. Ostatecznie na trybunach pojawiło się ponad 28 tysięcy fanów, w tym liczna grupa lechitów. Odejmując większe tego dnia bufory, do kompletu zabrakło niewiele. Poznaniacy do Warszawy przyjechali pociągiem specjalnym, a następnie transportowani byli autobusami pod sam sektor. Przyjezdni zasiedli na obu kondygnacjach sektora gości, gdzie oprócz 11 flag wywiesili dwa płótna poświęcone zmarłym kibicom, a także transparent "28.06.1956, 23.10.1956 Nemzetek Baratsaga" (Przyjaźń Narodów), nawiązujący do Poznańskiego Czerwca 1956 oraz Powstania węgierskiego.
Transparent odnoszący się do Powstania węgierskiego z 1956 roku zawisł również na Żylecie.
Przed meczem na murawie w poczcie flagowym Legii pojawili się przedstawiciele sekcji łyżwiarstwa szybkiego naszego klubu. Poznaliśmy również wyniki innych drużyn Legii - nie zapominajmy o tym, że CWKS to jedna wielka rodzina. Ponadto gniazdowy podziękował kibicom za postawę w stolicy Hiszpanii.
Nasz doping stał na naprawdę wysokim poziomie. Dialog fanów obu klubów rozpoczął się dobrych 30 minut przed rozpoczęciem spotkania. Oczywiście przebiegał on w sposób łatwy do przewidzenia, czyli odbył się festiwal pieśni wulgarnych. W trakcie meczu nie brakowało również wzajemnych "uprzejmości", ale stanowiły one stosunkowo niewielki procent przyśpiewek. Konkretne wsparcie z naszej strony nie przełożyło na gola w pierwszych 45 minutach, ale schodzących na przerwę piłkarzy żegnały okrzyki "Hej Legio jesteśmy z Wami".
W drugiej połowie nasz doping jeszcze przybrał na sile. Były momenty kiedy naprawdę każdy na Żylecie dawał z siebie wszystko. Aby do dopingu przyłączyły się pozostałe trybuny, skandowaliśmy "Wszyscy wstają i śpiewają". Ostatnich 30 minut spotkania to prawdziwa miazga w naszym wykonaniu. Świetnie wychodziło dawno niesłyszane "Gola, gola, gola, strzelcie k... gola" podczas rzutów wolnych w okolicy pola karnego rywali. Strzelony gol na 1-0 jeszcze bardziej poderwał wszystkich do maksymalnego wysiłku. Lechici tymczasem zaprezentowali oprawę w sektorze gości. Na górze i dole sektora rozciągnęli malowane transparenty tworzące hasło "Lepiej Patrz Uważnie, gdy ruszamy w delegację", a pomiędzy nimi zaprezentowali malowaną sektorówkę. Kilka minut później, gdy ta "zjechała" z trybuny, poznaniacy odpalili 25 rac.
Najbardziej emocjonująca okazała się końcówka meczu. Sędzia Marciniak, który kilka minut wcześniej usłyszał to co zwykle ("Marciniak! Co? Ty k...!"), podyktował rzut karny dla Lecha, który z pozycji trybun wydawał się "z kapelusza". Kiedy przyjezdni radowali się z wyrównującej bramki, na murawie doszło do poważniejszego starcia. Oprócz przepychanek zobaczyliśmy również kilka ciosów, oraz starcie zapaśnicze starcia Malarza z Kownackim. Na boisku szybko stawili się rezerwowi obu drużyn, podobnie jak cały sztab, z masażystami, kierownikiem, czy magazynierem. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! Do końca meczu pozostawało zaledwie kilkadziesiąt sekund, tymczasem Jacek Magiera przeprowadził zmianę, a 30 sekund później, wprowadzony przed chwilą na boisko Hamalainen, posłał piłkę do siatki Lecha. Co to się wtedy działo na trybunach... To właśnie taki moment, dla którego żyją wszyscy kibice. Piękna sprawa. Sektor gości w jednej chwili zamilkł i do czasu opuszczenia stadionu przed wszystkich legionistów, "Kolejorz" siedział w ciszy. My tymczasem świętowaliśmy zwycięstwo. Piłkarze przybili piątki z kibicami ze wszystkich trybun, na dłużej zatrzymując się przed Żyletą. "Hej Legio dzięki za walkę" i "Legia walcząca, Legia walcząca do końca" - niosło się z trybun. Ze specjalną dedykacją dla naszego bramkarza, który nie pierwszy raz udowodnił, że oprócz kunsztu bramkarskiego, ma również jaja i charakter zwycięzcy, skandowaliśmy również "Cała Polska to widziała, jak Kownacka w ryj dostała".
Radość w sobotę była olbrzymia. Przed nami jednak kolejne mecze. W poniedziałek prowadzone będą zapisy na piątkowy wyjazd do Kielc, następnie przy Łazienkowskiej odbędzie się mecz z Realem, którego nie będzie nam dane obejrzeć z pozycji trybun. Nie oznacza to jednak, że piłkarze będą pozbawieni naszego wsparcia. Na trybuny naszego stadionu będziemy mogli wrócić 6 listopada, kiedy do Warszawy przyjedzie Cracovia.
P.S. Na meczu zadebiutowała replika flagi "Duma i Sława", a także wywieszony został transparent "Słowo - Trzymaj się Brat!".