|
Warszawa - Sobota, 22 października 2016, godz. 20:30 Ekstraklasa - 13. kolejka |
|
Legia Warszawa
- 64' Nikolić
- 90+3' Hämäläinen
|
2 (0) |
|
Lech Poznań
| 1 (0) |
Sędzia: Szymon Marciniak Widzów: 28842 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Jacek Magiera (trener Legii): Takie mecze budują zespół. Takie zwycięstwa pokazują charakter. Cieszę się, że wygraliśmy ten mecz w takich okolicznościach. To pokazuje, że w naszych głowach wiele się zmienia i walczymy lepiej. To był dobry mecz. Dominowaliśmy, ale nasz rywal był trudny do ogrania. Dziś się cieszymy, trochę też jeszcze jutro, a od poniedziałku myślimy o najważniejszym meczu - z Koroną Kielce.
Bójka po golu bardzo mi pomogła. Miałem czas na spokojną analizę sytuacji. Aleksandar Vuković wbiegł, żeby dać znać, że walczymy, że jest czas. A ja miałem czas, żeby wstawić Hamalainena i dać jakość. Tam była cała drużyna. To pokazuje, że są gotowi za siebie walczyć. Przecież na murawie byli nawet nasi masażyści. Gdyby tam ruszyła jedna osoba, to byłby dla mnie większy problem.
Często jestem pytany o postawę Tomasza Jodłowca. Jego pozycja jest bardzo niewdzięczna. Dużo biega, walczy. A mało kto to widzi i docenia. Doskonale wiem, bo grałem na takiej samej pozycji.
Czy gol dla Legii był ze spalonego? Z ławki tego nie widziałem. Zobaczę powtórki i się wypowiem. W piłkę nożną jest wkalkulowane, że ktoś popełnia błędy. Raz trafia na jednego, innym razem na kogoś innego.
Cieszy mnie ekspresja po golu Nemanji Nikolicia, ale będę z nim rozmawiał, żeby cały czas nie zdejmował koszulki, bo ciągle dostaje za to kartki. Dziś najbardziej cieszyła mnie jednak ekspresja i radość Guilherme. A wszystko po... zablokowanym dośrodkowaniu rywala. Tak mu zależało.
Dajmy jeszcze trochę czasu Kasprowi Hamalainenowi. Na treningu walczy i wykonuje wszystkie polecenia. Jasne, że w Legii nie jest jedyną gwiazdą, ale jednym z wielu. Nie może się jednak obrażać, tylko być zawsze gotowym do gry. Bo szansę dostanie. Nie wiadomo kiedy, ale dostanie. Dziś zagrał minutę i pokazał, że warto było go wpuścić na murawę.
Nenad Bjelica (trener Lecha): To był bardzo interesujący mecz dla widzów. Oba zespoły chciały wygrać. Legia miała trochę więcej szczęścia. W pierwszej połowie nie zagraliśmy dobrze. Potem pokazaliśmy charakter i było 1-1. Tym wynikiem powinien skończyć się mecz. Szkoda, że międzynarodowy sędzia asystent popełnia taki błąd. Ale to zdarza się w piłce.
Pod koniec na boisku było gorąco, ale po naszym golu na murawie było tak wiele osób, że nie widziałem wszystkiego dobrze. Muszę zobaczyć to na powtórkach.
Nasz plan na dziś zakładał grę dwoma ofensywnymi zawodnikami. Brakowało nam jednak ostatniego podania. Staraliśmy się skracać dystans. W pierwszej połowie przynosiło to skutki, bo Legia praktycznie nam nie zagrażała. Nie był to jednak perfekcyjny mecz w naszym wykonaniu.
Jakub Czerwiński: Nie doszukiwałbym się problemu z przygotowaniem fizycznym w naszym zespole. Z tym nie mamy kłopotu. W drugiej połowie przejęliśmy inicjatywę, co zaowocowało zdobyciem gola. Potrzebujemy teraz serii zwycięstw. Wygrana nad Lechem jest bardzo ważna, ale dla nas to nadal tylko trzy punkty dodane w tabeli ekstraklasy.
Łukasz Broź: Każde zwycięstwo, osiągnięte w taki sposób, jest bardzo ważne. Pokazaliśmy charakter i to, że zawsze potrafimy wyciągnąć trzy punkty. Czy był spalony? To już nie jest nasz problem. Trudno powiedzieć, czy to spotkanie można nazwać hitem. Na pewno każda drużyna była agresywna i nie pozwalała przeciwnikowi na zbyt wiele. Mieliśmy kilka okazji, aby zdobyć bramkę, natomiast Lech prawie w ogóle nam nie zagroził. Podczas awantur na boisku najgorsze jest to, że nie można nikogo uderzyć (śmiech). Trzeba trzymać ręce w kieszeni. Wszystko skończyło się przepychanką "klata w klatę". Kiedy dowiedziałem się, że mamy jeszcze doliczone pięć minut, to wierzyłem że może nam się udać. Po meczu w szatni była zabawa i śpiewy. Nie rozpamiętywaliśmy jednak awantury na boisku. Podczas niej pokazaliśmy, że jesteśmy prawdziwą drużyną.
Maciej Gajos: Grałem fałszywego napastnika i miałem schodzić niżej po piłkę, aby uruchomić ataki skrzydłami. Po meczu mogą być zdania, że zagraliśmy zbyt defensywnie. Uważam, że nasza gra nie wyglądała jednak najgorzej. Tracimy znowu gola w 90. minucie i tym razem ze spalonego. Ciężko mi cokolwiek na ten temat powiedzieć. Wyrównaliśmy, a za moment ponownie wszystko straciliśmy. Po ostatnim gwizdku nie widziałem sędziego liniowego i nie chcę komentować jego pracy.
Maciej Makuszewski: Realizowaliśmy swoją taktykę na to spotkanie i do pewnego momentu wyglądało to dobrze. W końcówce dostaliśmy rzut karny, a potem chyba każdy chyba widział co się stało... Arek nie może dusić Dawida Kownackiego w bramce i dostać tylko żółtą kartkę. Dużo legionistów w tym uczestniczyło - Kuba Rzeźniczak miał już żółtą, mimo to był pierwszy do ciągania się. My dostaliśmy chyba z trzy kartki w tym czerwoną, a oni dostali po żółtej i było ok. Nie było mi dziś łatwo z Kubą Rzeźniczakiem, był bardzo zdeterminowany i walczył o każdą piłkę. Mogłem zrobić więcej, żałuję, że mi się nie udało. To, że gola strzelił Kasper nie ma żadnego znaczenia. Nawet na telebimie pokazane jest, iż był na dwumetrowym spalonym, także wcale mnie nie interesuje kto strzelił. Sędzia boczny mówi, że przeprasza i płacze w szatni, ale to już któryś raz – Jagiellonia też tu przyjechała i dostała karnego w 97. minucie. Jesteśmy rozczarowani, bo gonimy całe spotkanie, strzelamy gola, a sędziowie kończą nam ten mecz.
Łukasz Trałka: Nie będę oceniał pracy arbitra, bo to już nic nie zmieni. W pierwszej połowie chcieliśmy zagrać z kontry. Mecz nie był zbyt otwarty, dlatego było mało sytuacji bramkowych. Nikt nie chciał stracić gola. Po przerwie wszystko się zmieniło i zaczęło być ciekawiej.