Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Dortmund - Wtorek, 22 listopada 2016, godz. 20:45
Liga Mistrzów - 5. kolejka
Herb Borussia Dortmund Borussia Dortmund
  • 17' Kagawa
  • 18' Kagawa
  • 21' Sahin
  • 29' Dembele
  • 32' Reus
  • 52' Reus
  • 81' Passlack
  • 90+3' Rzeźniczak (sam.)
8 (5)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 10' Prijović
  • 24' Prijović
  • 57' Kucharczyk
  • 83' Nikolić
4 (2)

Sędzia: Martin Stroembergsson (Szwecja)
Pełen raport

Kosmiczny mecz

Dwumecz z Borussią Dortmund w fazie grupowej Ligi Mistrzów zaowocował w sumie osiemnastoma bramkami. We wtorek Legia Warszawa przegrała swoje ostatnie wyjazdowe spotkanie w tych rozgrywkach, ulegając w Dortmundzie gospodarzom 4-8. Pomimo wysokiej porażki "Wojskowi" zasługują na słowa pochwały za odwagę i upartą walkę o kolejne gole nawet wtedy, kiedy przeciwnicy byli momentami po prostu lepsi.

Od początku spotkania Borussia chciała narzucić swój styl gry. Gospodarze mocno przycisnęli polski zespół, lecz tak naprawdę niewiele z tego wynikało. W 6. minucie po raz pierwszy zagrożenie stworzyli podopieczni Jacka Magiery. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego uderzał Jakub Czerwiński, lecz nieznacznie nad bramką Romana Weidenfellera. Za moment niemal cały stadion... zamilkł! Vadis Odjidja-Ofoe podał z prawego skrzydła do Aleksandara Prijovicia, a ten strzałem na dalszy słupek otworzył wynik pojedynku. Niestety, już niebawem ponownie był remis. Dortmundczycy zamknęli legionistów na ich połowie i dopięli swego. Po wrzutce z prawej strony najlepiej odnalazł się w polu karnym mierzący zaledwie 175 centymetrów Shinji Kagawa, który główką z najbliższej odległości zaskoczył Radosława Cierzniaka. Za chwilę Japończyk znów wykorzystał gapiostwo w polu karnym mistrzów Polski i mocnym strzałem wyprowadził Niemców na prowadzenie. Kilkadziesiąt sekund potem Nuri Sahin i kolejny gol... Błąd tym razem popełnił bramkarz Legii, który wypiąstkował piłkę wprost w nadbiegającego przeciwnika. Wygląda na to, że podrażniona Borussia to już zupełnie inna Borussia, która, wydawało się, bardzo szybko wybiła z głowy Polakom jakiekolwiek marzenia o korzystnym rezultacie tego wieczoru. Nieobliczalność zespołu Jacka Magiery poznaliśmy już nieraz. W 24. minucie po jednej z kontr Miroslav Radović dograł do Aleksandara Prijovicia, który po raz drugi tego wieczoru wpisał się na listę strzelców. Pięć minut potem napastnik Legii mógł mieć już na koncie hat-tricka. Jakub Rzeźniczak zgrał do "Prijo" piłkę z lewej strony, ale ten z bliska trafił w poprzeczkę. Wielka szkoda tym bardziej, że za chwilę rajdem popisał się Marco Reus, który dograł do Ousmane'a Dembele, a on szczęśliwie pokonał Radosława Cierzniaka. Bramkarz Legii był bardzo bliski obrony jego próby, ale piłka przełamała jego ręce.

Tego dnia można było nie nadążyć z opisywaniem poszczególnym bramek. W 32. minucie niepilnowany Marco Reus z kilku metrów nie dał szans Cierzniakowi, wykorzystując bardzo dobre podanie z lewej strony. Legia zupełnie jednak nie przejmowała się ilością straconych goli i nadal napierała do przodu. Pięć minut przed przerwą Michał Kucharczyk wygrał pojedynek główkowy z Marciem Bartrą i tym razem bardzo pewnie na linii zachował się Roman Weidenfeller. Na przerwę piłkarze zeszli przy trzybramkowym prowadzeniu Borussii. Nikt ze zgromadzonych kibiców na pewno nie mógł narzekać na brak emocji.

Zaledwie siedem minut wytrzymali gracze Legii bez straconego gola w drugiej połowie. Wówczas Marco Reus dostał podanie od Osumane'a Dembele i z bliska po raz kolejny zmusił Radosława Cierzniaka do kapitulacji. W 56. minucie legioniści odpowiedzieli. Miroslav Radović popędził środkiem pola i fantastycznie podał do szarżującego Michała Kucharczyka. Pomocnik znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i pokonał go bez żadnego problemu. Jeżeli ktoś myślał, że po zmianie stron któraś z drużyn zwolni tempo to był w ogromnym błędzie. Starcie nadal stało na bardzo wysokim poziomie intensywności i wzroku od boiska nie można było odwrócić nawet na sekundę. W 66. minucie Miroslav Radović przedryblował przed polem karnym jednego z rywali i zdecydował się na uderzenie, chociaż miał z lewej strony dobrze ustawionych kolegów.
Niebawem z dobrej strony pokazał się golkiper z Warszawy. Cierzniak ofiarną interwencją uchronił legionistów przed stratą kolejnego gola. W 78. minucie polski zespół miał dużo szczęścia. Pierre-Emerick Aubameyang huknął z prawej nogi i szczęśliwie trafił tylko w słupek. Szczęście opuściło Legię za moment, kiedy Felix Passlack na raty pokonał bramkarza rywali. Jego pierwsze uderzenie zdołał jeszcze obronić w świetnym stylu Cierzniak, jednak wobec dobitki był już niestety bezradny. W 83. minucie, żeby czasem nie było nudno, kolejna bramka, lecz tym razem po drugiej stronie boiska. Nemanja Nikolić znalazł się sam na sam z Romanem Weidenfellerem i płaskim strzałem zmusił go do kapitulacji. W samej końcówce Radosław Cierzniak popisał się wreszcie bardzo dobrą obron, kiedy po uderzeniu z bliska przeniósł piłkę nad poprzeczką. Kiedy wydawało się, że tego dnia już nic się nie zmieni, wynik spotkania ustalił Marco Reus. To by było na tyle.

Autor: Wiśnia