Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Gliwice - Niedziela, 11 grudnia 2016, godz. 18:00
Ekstraklasa - 19. kolejka
Herb Piast Gliwice Piast Gliwice
  • 90+2' Sapała
1 (0)
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 32' Radović
  • 45+2' Nikolić
  • 73' Radović
  • 79' Nikolić
  • 81' Odjidja-Ofoe
5 (2)

Sędzia: Mariusz Złotek
Widzów: 8219
Pełen raport

Godne pożegnanie wyjazdowego roku

Niedzielne spotkanie z Piastem było ostatnim wyjazdowym w tym roku. Na eskapadę do Gliwic zdecydowało się ponad 850 kibiców ze stolicy. W Sosnowcu dołączyli do nas się fani zaprzyjaźnionego Zagłębia i stamtąd wspólnie odjechaliśmy w kierunku gliwickiego dworca. Podróż jednak przedłużała się w nieskończoność ze względu na liczne postoje oraz fakt, że lokalni funkcjonariusze policji bardzo chcieli… podróżować razem z nami.

Na miejscu okazało się, że podstawiono jedynie trzy autobusy, w związku z czym postanowiliśmy pójść na stadion na piechotę. Chwilę nam to zajęło i dlatego przed sektorem gości zameldowaliśmy się dopiero około 40 minut przed początkiem meczu. Wpuszczanie na trybuny nie odbywało się jakoś specjalnie długo, ale jako że działały jedynie trzy kołowrotki, było więcej niż pewne, że wszyscy nie zdołają wejść na sektor o czasie. Tak też się niestety stało.



By dać wszystkim szansę na równomierne zdzieranie gardeł, postanowiliśmy wstrzymać się z regularnym dopingiem do momentu, w którym wszyscy znajdą się na stadionie. Odśpiewaliśmy jedynie hymn Legii na wejście naszych piłkarzy. W tzw. międzyczasie rozśmieszał nas lokalny spiker, który wszem i wobec „jarał się” ubiegłosezonowym wicemistrzostwem Piasta i przenikliwie głośno zadawał pytanie o zwycięzcę meczu. Odpowiedź z naszej strony mogła być tylko jedna. Na szczęście nie musieliśmy długo czekać na pozostałą część naszej grupy i już po około dziesięciu minutach rozpoczęliśmy „koncert” na „Tesco Arenie”. Na pierwszy rzut poszła „Moja jedyna miłość”, oprócz której w naszym repertuarze pojawił się również szereg innych pieśni, m.in. „W tramwaju jest tłok”, „Dziś zgodnym rytmem”, „Warszawa”, „Warszawska Legio, zawsze o zwycięstwo walcz!” czy nieśmiertelny hit z Wiednia. Nie zapomnieliśmy także pozdrowić naszych zgód, spośród których najgłośniej akcentowaliśmy tę z Zagłębia Dąbrowskiego. „Legia i Zagłębie, Zagłębie i Legia!” – głośno śpiewaliśmy. Niestety, tego dnia naszemu dopingowi daleko było do ideału. Większości z nas chyba udzieliła się pogoda, która faktycznie nie rozpieszczała nikogo – przez cały dzień padał bowiem rzęsisty deszcz, przeplatany podmuchami silnego wiatru. Obudziliśmy się nieco podczas zmodyfikowanej wersji przyśpiewki „Nasza Legia najlepsza w Polsce jest…”, w której pierd… ona GKS, a także wówczas, gdy śpiewaliśmy, że „wojskowi” wychlastają swoich rywali po twarzy. W tej części meczu zdecydowanie najlepiej i długo wykonywaliśmy nasz wyjazdowy hit, podczas którego zresztą padła pierwsza bramka dla Legii autorstwa Miroslava Radovicia. Kilka minut później bardzo dobrą interwencją popisał się Arek Malarz, który uchronił nasz zespół przed stratą gola. Niestety, podczas tej sytuacji dość mocno ucierpiał i minęło kilka minut, nim podniósł się z murawy. By dodać mu otuchy i zapewnić go o naszym wsparciu, kilka razy skandowaliśmy jego nazwisko. Tuż przed przerwą raz jeszcze uskutecznialiśmy przyśpiewkę „Jesteśmy zawsze tam!”, która miała tego dnia chyba nieco magiczną moc. Ledwo zaczęliśmy ją śpiewać, a „Niko” podwyższył prowadzenie Legii na 2-0. W dobrych nastrojach oczekiwaliśmy na drugą część spotkania.

Gospodarze w swoim sektorze wywiesili kilka flag (najpewniej te, które pozostały im po „czyszczeniu” magazynu, jakiego dokonał zabrzański Górnik przed paroma miesiącami) i przez zdecydowaną większość czasu koncentrowali się na dopingu dla swojej drużyny. Poziom decybeli wydobywający się z ich gardeł stał na przyzwoitym poziomie. Kibice Piasta jedynie sporadycznie próbowali nas prowokować. Nie pozostawaliśmy biernymi na te zaczepki, zwłaszcza na napinki z sektora sąsiadującego z naszym. Fani z Okrzei, którzy nie wytrzymywali ciśnienia, byli „chłodzeni” przyśpiewką „Od najmłodszych lat…”. Warto dodać, że podczas meczu gliwiczanie zbierali pieniądze na prezenty świąteczne dla dzieci.

Drugą połowę spotkania rozpoczęliśmy od przypomnienia gliwiczanom, kto… piastuje tytuł mistrza Polski. Całkiem przyzwoicie wykonywaliśmy utwór „Za kibicowski trud”. Zachęcaliśmy także naszych piłkarzy do jeszcze bardziej wytężonej pracy na boisku przyśpiewkami „Hej Legia gol” oraz „Nie poddawaj się”. Futboliści wysłuchali naszych próśb, nagradzając nasz wysiłek trzecim celnym trafieniem. Pozytywnie nakręceni korzystnym wynikiem, chcieliśmy jeszcze więcej. „Gola, gola, gola, strzelcie k… gola!” – krzyczeliśmy jak w amoku. Przypomnieliśmy także stosowną do sytuacji piosenkę: „Pierwszy gol, drugi gol, trzeci leci”, której końcówkę szybko przerobiliśmy na „antypiastowską”. Nie zdążyliśmy się porządnie rozkręcić, a futbolówka zatrzepotała w gliwickiej bramce po raz czwarty. „Czwórka do zera, trafiła Legia frajera!” – śpiewaliśmy szyderczo. Chwilę później „Dzidzia” strzelił ostatniego gola dla „wojskowych”, a my w wybornych nastrojach mogliśmy oczekiwać końcowego gwizdka sędziego. „Hej sialala, Legia dziś trzy punkty ma!” – żywiołowo śpiewaliśmy. Po raz ostatni przypomnieliśmy także wszystkim, kto dzierży miano najlepszego zespołu w Polsce. Naszej radości nie zburzyła nawet honorowa bramka dla miejscowych, notabene bardzo ładna.

Gdy piłkarze zaczęli podchodzić przed nasz sektor, śpiewaliśmy „Ole ole, ole ola”. Odśpiewaliśmy z nimi „Warszawę” i gorąco podziękowaliśmy za tak okazałe zwycięstwo. Legioniści zrewanżowali się, rzucając w naszym kierunku swoje koszulki meczowe. Gdy czekaliśmy na opuszczenie sektora, na pomeczowe rozbieganie wybiegło kilku zawodników naszego klubu. Próbując zabić nudę, bawiliśmy się z nimi, odliczając od 10. Gdy doszliśmy do 1, piłkarze zrobili efektowne ślizgi brzuszne po murawie. ;)

Po około 40 minutach opuszczamy wyjątkowo łaskawy stadion Piasta i pięcioma autobusami oddalamy się w kierunku gliwickiego dworca, skąd wyruszamy w drogę powrotną. W stolicy zameldowaliśmy się około trzeciej nad ranem.

Przed nami ostatnie w tym roku kalendarzowym spotkanie – w niedzielę o 18:00 Legia zmierzy się przy Łazienkowskiej z Górnikiem Łęczna. Zachęcamy was jednak do tego, abyście już dzień wcześniej zrobili sobie rozgrzewkę przed meczem piłkarzy. Legijni siatkarze zmierzą się w hali przy ulicy Naddnieprzańskiej 2/4 na Gocławku z zespołem Lesana Halinów. Będzie to ostatnia możliwość do wsparcia sekcji naszego klubu w tym roku.

Frekwencja: 8219
Goście: 864
Flagi gości: 7

Autor: Hugollek