|
Poznań - Niedziela, 9 kwietnia 2017, godz. 18:00 Ekstraklasa - 28. kolejka |
|
Lech Poznań
|
1 (0) |
|
Legia Warszawa
- 87' Dąbrowski
- 90+4' Hamalainen
| 2 (0) |
Sędzia: Daniel Stefański Widzów: 41026 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Jacek Magiera (trener Legii): Nie skłamię, jeśli powiem, że jestem zadowolony, że wygraliśmy z Lechem w Poznaniu. Zagraliśmy dobry mecz, widowisko trzymało kibiców w napięciu, ale to my zadaliśmy decydujący cios. Gratuluję drużynie, że walczyła do ostatnich sekund. Było wiele sytuacji z obu stron, było również sporo wolnego miejsca i akcja za akcję.
Naszym celem było zwycięstwo. Chcieliśmy atakować i przyjmować zespół Lecha na własnej połowie. Dziś się cieszymy, ale liga trwa dalej i od jutra pracujemy nad realizacją naszych celów.
Zmiany w dzisiejszym meczu oceniam pozytywnie. Guilherme zszedł, bo miał naprzeciw siebie zawodników, którzy nie pozwolili mu rozwinąć skrzydeł. Dominik Nagy miał pomóc przenieść ciężar gry na połowę przeciwnika. Hamalainen jest bohaterem meczu. Ma szczęście, że strzela bramki Lechowi w takich okolicznościach, ale dzisiejsza bramka była zdobyta zgodnie z przepisami.
Atmosfera na trybunach była świetna. Oby więcej takich meczów i kompletów na trybunach.
Nenad Bjelica (trener Lecha): Zaczęliśmy ten mecz bardzo dobrze, potem przez kolejne 10 minut nie kontrolowaliśmy przebiegu gry i rywala. W pierwszej połowie dokonaliśmy 2-3 rotacje na boisku, mieliśmy lepsze sytuacje niż Legia. Druga połowa była już nasza, graliśmy bardzo dobrze, bardzo agresywnie, mieliśmy dobre sytuacje i korzystny wynik. Gratuluję Legii zwycięstwa, ale gratuluję także moim zawodnikom. Jestem z nich zadowolony i z naszej gry także.
Idziemy dalej, ta porażka to dla nas lekcja. Będziemy po niej silniejsi.
W ostatnich minutach nie musieliśmy ryzykować. Nasza obrona popełniła błąd. Nie mówiłem drużynie, że mają wszyscy iść do ataku i walczyć o gola na 2-1, ale zespół także sam podejmuje decyzje na boisku i ja to respektuję. Teraz wiem, że popełniliśmy błąd.
Dziękuję kibicom za doping dla nas. To nasze największe zwycięstwo, że po przegranym meczu byli z nami i dopingowali.
Maciej Dąbrowski: Na pewno miło jest wygrać przy takiej publiczności, bo kibice dziś dopisali. Tym bardziej cieszy, gdy ucisza się cały stadion w ostatniej minucie. Myślę, że kluczowe było trafienie na 1-1, co pokazało, że te zawody możemy odkręcić na naszą korzyść. Cieszę się, że Kasper powtórzył swój wyczyn. Wielki szacunek dla niego. Oczywiście to też było tak, że po straconym golu ruszyliśmy do przodu i chcieliśmy odrabiać straty. Inna sprawa, że nie powinniśmy dopuścić do objęcia prowadzenia przez gospodarzy. To był stały fragment gry... Zresztą, za dwa dni nikt nie będzie o tym pamiętał, tylko wspominał zwycięstwo. Zgodzę się, że powinniśmy unikać takich sytuacji, aczkolwiek taka jest piłka. Jeśli za każdym razem tak mielibyśmy zgarniać trzy punkty, to życzę sobie tego.
Wiem, że zaraz punkty zostaną podzielone, ale myślę, że te zdobyte w Poznaniu znaczą bardzo dużo. Gdyby dziś kończyłaby się runda, to z Lechią i Lechem gralibyśmy u siebie w fazie mistrzowskiej. Uważam, że będą to najważniejsze potyczki.
Michał Kopczyński: Spodziewaliśmy się dużo walki w środkowej strefie boiska, bo Lech ma wielu dobrych zawodników w tej formacji. Zresztą mieliśmy z nimi wielokrotnie problemy. Z mojej perspektywy był to dla mnie ciężki mecz i nie dałem drużynie tyle, ile bym chciał. Choćby pojedynki główkowe, które z reguły przegrywałem, a jest to zwykle jedna z moich mocniejszych stron. Natomiast dziś nie mogłem sobie poradzić w powietrzu.
Najważniejsze, że po końcowym gwizdku liczy się wynik. Tak samo będzie na koniec sezonu. Wiadomo, że chcielibyśmy grać pięknie w piłkę i jednocześnie wygrywać, ale nie zawsze to idzie w parze. Nie zawsze umiemy, nie zawsze się da, choć mamy ku temu potencjał. Mamy klasowych zawodników w zespole, którzy jedną akcją, jednym przebłyskiem potrafią odmienić losy spotkania. Tak się dziś stało.
Miroslav Radović: Czy Lech nawiąże jeszcze walkę? To już pytanie do nich. My patrzymy na siebie. To nam daje wiatr w plecy oraz większą pewność w kolejnych meczach. Przed nami spotkanie z Koroną Kielce i wiemy co mamy zrobić, żeby cieszyć się również i po tej potyczce. Później Cracovia i tak krok po kroku. Na koniec okaże się kto będzie najlepszy. Na razie dywagacje kto z kim, gdzie zostawiam na boku. Porozmawiamy o tym za dwie kolejki.
Po stracie bramki pomyśleliśmy, że teraz do nas należy doprowadzenie do remisu. Wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie dokonać. Tymczasem zdobyliśmy komplet punktów i cieszymy się z tego. To jest poniekąd doświadczenie, które wynieśliśmy z Ligi Mistrzów.
Na pewno można wygrać ładniej, ale mnie osobiście ta wygrana podwójnie smakuje. Piłka jest przepiękna szczególnie po takiej wygranej.
Kasper Hamalainen: To jest wyjątkowe uczucie, które zdarza mi się drugi raz w życiu. Podobnie jak za pierwszym razem było to niebywałe trafienie, które będę wspominał po zakończeniu kariery. Aczkolwiek dzisiaj nie było mowy o jakichkolwiek kontrowersjach przy okazji mojej bramki. Adam Hlousek dograł mi dobrą piłkę, dobrze przymierzyłem i weszło. "Słyszałem" tę ciszę na stadionie przy wyniku 2-1. Była końcówka spotkania, zrobiło się 1-0 dla gospodarzy. Szybko wyrównaliśmy i zmieniliśmy sytuację na 3 punkty dla nas. Pokazaliśmy charakter jako drużyna. Zresztą nie pierwszy raz. Podobnie było choćby przy okazji rywalizacji z Lechem w Warszawie, a także w Gdańsku, skąd wywieźliśmy wygraną. W pierwszej połowie pokazaliśmy się z dobrej strony i mieliśmy kilka okazji. Swoją drogą Lech też prezentował się nieźle. Jednak od stanu 0-1 pokazaliśmy, że mamy charakter.
Co usłyszałem od trenera przed wejściem na murawę? Powodzenia. To wszystko (śmiech). To może tak wyglądać, że na mecze z Lechem się specjalnie mobilizuję, żeby trafić do siatki, ale to oczywiście była też odrobina szczęścia. Znalazłem się w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie, z czego jestem zadowolony.
To jest dla nas bardzo ważny moment. Szczególnie, że Jagiellonia również nie odpuszcza. Kroczymy od zwycięstwa do zwycięstwa. Każde spotkanie będzie dla nas niebywale ważne w kontekście fazy mistrzowskiej.
Czy dziś zdobyta bramka odmieni moją sytuację? Nie mam pojęcia. Ciężko powiedzieć, aczkolwiek będę się starał z całych sił, żeby wywalczyć sobie wyjściowy skład.
Maciej Makuszewski: Mistrzostwo zdobywa się wygrywając mecze nie tylko z czołowymi ekipami, ale również plasującymi się niżej. Także nie przesądzałbym jeszcze tematu mistrza kraju. Dzisiaj zabrakło nam paru minut, może chwili koncentracji, szczęścia i rezultat mógłby być odwrotny. Dzisiaj na stadionie był komplet publiczności i przy 40 tysiącach kibiców chcemy grać co tydzień. Kibice będą mieli jeszcze dużo radości. Postaramy się, aby wyniki były inne niż w niedzielne popołudnie. Jestem przekonany, że tak będzie już przy okazji kolejnej potyczki z Ruchem. Do 1-1 to piłka cały czas latała nam nad głowami. Trochę szczęście Legii, że strzeliła praktycznie z niczego. Tak na dobrą sprawę, to my mieliśmy więcej z gry w drugiej części meczu. Cóż, taka jest piłka i nie ma co gdybać...
Marcin Robak: Po strzelonej bramce byliśmy bliscy zwycięstwa, ale legioniści szybko doprowadzili do remisu i na dodatek podwyższyli na 2-1 w doliczonym czasie gry. Podobnie było w Warszawie i historia zatoczyła koło. Szkoda. Tym bardziej, że straciliśmy obie bramki w końcówce zawodów. Goście mieli sporo szczęścia w obu sytuacjach. Rzut z autu - bramka. Później kontra i gol. Nikt nie spodziewał się takiego wyniku, szczególnie, gdy prowadziliśmy 1-0. Cóż, takie mecze też się zdarzają. Na nasze nieszczęście to Legia zdobyła komplet punktów.
To zwycięstwo może wpłynąć na mentalność na piłkarzy z Warszawy. To im pomoże. Wygrali, odwrócili losy pojedynku w ostatnich minutach, aczkolwiek nie zmienia to znacząco sytuacji w tabeli. Pamiętajmy, że punkty się dzielą i to daje obecnie tylko 2 punkty przewagi legionistów nad nami.