|
Warszawa - Niedziela, 4 czerwca 2017, godz. 18:00 Ekstraklasa - 37. kolejka |
|
Legia Warszawa
|
0 (0) |
|
Lechia Gdańsk
| 0 (0) |
Sędzia: Bartosz Frankowski Widzów: 28953 Pełen raport |
|
|
Wypowiedzi pomeczowe
Jacek Magiera (trener Legii): Sezon zakończył się świetnie i jestem dumny z drużyny, zawodników i całego sztabu. To nie było łatwe. Na pierwszej odprawie powiedziałem, że naszym celem jest mistrzostwo Polski. Graliśmy w Lidze Mistrzów, w Lidze Europy i cały czas goniliśmy. Goniliśmy, goniliśmy i przegoniliśmy. I dziś jestem z tego dumny.
Gdy przyszedłem, to nasza sytuacja w tabeli była słaba. Musieliśmy wygrywać i tyle. Od 1 października 2016 r. mamy świetne statystyki. Bardzo dużo wygrywaliśmy i mało było remisów i porażek. Wiadomo, że zawsze można znaleźć minusy. Nie szukajmy ich jednak dziś. Dziś się cieszmy.
Przecież my graliśmy ze świetnymi drużynami w Lidze Mistrzów. A między tymi meczami musieliśmy gonić w lidze. I dogoniliśmy. To mistrzostwo będzie wybornie smakowało piłkarzom.
Po zakończonym meczu musiałem odmówić 3-4 "zdrowaśki", bo musieliśmy się martwić o wynik w Białymstoku. Opatrzność jest po naszej stronie. W przyszłości nikt nie będzie pamiętał tej nerwówki. Zapamiętane zostanie, że jesteśmy mistrzami Polski.
Czy w Legii jestem geniuszem, który wyciągnął drużynę z dołka? Bardziej Eugeniuszem. Sam nie prowadziłem zespołu. Bo ja byłem liderem, ale wszyscy wiedzieli, że musimy ciężko pracować. Tylko my wiemy, ile litrów potu wylaliśmy na treningach.
Ten sezon nauczył mnie wiele. Byłem gotowy na przejęcie drużyny seniorskiej. Rola asystenta, wiele mi pomogła. Miałem pomysł, co robić z zespołem. W tym sezonie jako trener debiutowałem w pięciu różnych rozgrywkach. To był szalony, ale piękny czas. Pracowałem w samolotach, autokarach. Rodzina mnie niemal w ogóle nie widziała. Teraz to nadrobię. A dziś się cieszę i z pokorą czekam na kolejny sezon.
Arkadiusz Malarz: Wszystko rozstrzygało się do samego końca sezonu, ale najważniejsze że jesteśmy mistrzami. To bardzo cieszy, bo przez pół rozgrywek goniliśmy czołówkę i w końcu udało się ją dogonić. Przez 90 minut miałem tylko jeden strzał do obrony, trzeba było bardzo skoncentrowanym. Cieszę się, że zagraliśmy na zero z tyłu. W 86. minucie usłyszałem od chłopca do podawania piłek, że Lech prowadzi 2-0. Podobno Internet w telefonie im się nie odświeżał (śmiech). Byłem wtedy spokojny, walczyliśmy o wygraną. Później się okazało, że jednak jest remis, ale dobrze że wszystko się skończyło. Uważam, że w stu procentach zapracowaliśmy na mistrzostwo. W rundzie finałowej weszliśmy na pierwsze miejsce, na które mocno pracowaliśmy. Były cięższe momenty w tym sezonie. Pokazaliśmy jednak charakter na boisku i w szatni. Mieliśmy wspaniałego trenera, który wpoił nam, że piłką mamy się cieszyć i wychodzić na spotkanie z uśmiechem. Kiedy zobaczyłem oprawę to ciarki przeszły mi po plecach. Gram 20 lat w piłkę, a czegoś takiego nie widziałem. Na pewno mocno ścisnęło mnie to za serducho. Gdy wyszliśmy na boisko, to po każdym z nas było widać, że zdobędziemy to mistrzostwo.
Było ciężko o końcowy sukces. W pewnym momencie wszyscy nas skreślili, a my pokazaliśmy charakter i siłę drużyny. Mieliśmy także indywidualności - nie oszukujmy się, ale naszej lidze Vadis robi wielką różnicę. Muszę także wyróżnić formację obronną, która grała bardzo dobrze.
Guilherme: Dla nas liczą się tytuły, a nie bramki i bilanse. Nie rozpaczamy więc, że nie wygraliśmy z Lechią. Najważniejszy było osiągniecie celu - mistrzostwa Polski - i udało nam się go osiągnąć. Cieszymy się z tytułu i to jest najbardziej istotne.
Miroslav Radović: To był ciężki sezon, ale pokazaliśmy że jesteśmy dobrym zespołem i dlatego tytuł zostaje w Warszawie. Cieszę się, ponieważ wiem, iż pomogłem drużynie w osiągnięciu tego celu. Wielkie podziękowania należą się trenerowi, który wierzył w nas i motywował. Na odprawie przed spotkaniem zrobił coś wspaniałego. Nigdy takiej odprawy nie widziałem i za to należą mu się wielkie brawa i szacunek. Teraz musimy odpocząć. Ostatnie 10 minut zabrało mi trochę życia. Zasłużyliśmy na mistrzostwo. To był wspaniały sezon - graliśmy z Realem Madryt, Borussią Dortmund, w lidze też musieliśmy gonić czołówkę. W drugiej części sezonu Vadis miał niesamowitą formę, Arek Malarz przez całe rozgrywki był w bardzo dobrej dyspozycji. Na słowa uznania zasługuje obrona, gdyż traciliśmy naprawdę mało bramek. Nie można zapominać o "Beresiu, "Niko" oraz "Prijo" - oni mają też duży udział w tym wszystkim. Jako drużyna zdaliśmy bardzo trudny egzamin. Cały czas mam dużo problemów zdrowotnych, ale powiedziałem sobie, że dam radę. Musiałem grać na środkach przeciwbólowych.