Wykorzystujemy pliki cookie do spersonalizowania treści i reklam, aby oferować funkcje społecznościowe i analizować ruch w naszej witrynie. Informacje o tym, jak korzystasz z naszej witryny, udostępniamy partnerom społecznościowym, reklamowym i analitycznym. Klikając "ROZUMIEM" lub ✔, wyrażasz zgodę na stosowanie cookies i innych technologii. Więcej informacji znajdziesz w naszej Polityce Prywatności.    ROZUMIEM
Legioniści - niezależny serwis informacyjny
HokejKoszykówka
Warszawa - Piątek, 7 lipca 2017, godz. 20:30
Superpuchar Polski - Finał
Herb Legia Warszawa Legia Warszawa
  • 27' Moulin
1 (1)
Herb Arka Gdynia Arka Gdynia
  • 20' Pazdan (sam.)
1 (1)

Sędzia: Szymon Marciniak
Widzów: 26756
Pełen raport

Wypowiedzi pomeczowe

Jacek Magiera (trener Legii): Gratuluję Arce wygranej i Superpucharu Polski. Wygrali w karnych i mogą się cieszyć. Na boisku dobrze pokazaliśmy się w pierwszej połowie. Mieliśmy kilka dobrych okazji, ale dobrze bronił bramkarz gości. Przypadkowy gol na 0-1 i piękna odpowiedź na 1-1. Zabrakło nam drugiej bramki przed przerwą.

Po przerwie gra była rwana. To jeszcze faza przygotowań i dlatego tak wiele zmian. Niektórzy wracali do gry po kontuzjach. Ale my chcieliśmy zdobyć ten puchar. Ten mecz miał nas przygotować do gry w europejskich pucharach.

Trenujemy rzuty karne po treningach. Ale co innego na bocznym boisku, a co innego przy pełnym stadionie. Trzeba radzić sobie z tą presją. Wygląda na to, że Arce karne poszły lepiej.

W ataku numerem jeden jest Jarosław Niezgoda. Za jego plecami jest Vamara Sanogo. Czekamy na nowego napastnika. Wiosną grał w ataku Miroslav Radović. Wiadomo, że dziś nie mógł zagrać. Ale nie gdybajmy - dziś zagrali najlepsi.


Nie wiem czy w sobotę na treningu będzie Vadis Odjidja-Ofoe. Mam nadzieję, że wszystko się z nim niedługo wyjaśni.

Leszek Ojrzyński (trener Arki): Przyjechaliśmy sprawić niespodziankę. Pracowaliśmy na to od 1. minuty. Złapała nas lekka zadyszka, ale nas bramkarz grał dobrze. Po przerwie było lepiej z nami. Legia nam już wówczas nie zagrażała. Może i my nie mieliśmy klarownych sytuacji, ale najważniejszy jest cel. Dziś go osiągnęliśmy. Szczęście było z nami.

Teraz schodzimy na ziemię, bo już niedługo liga i europejskie puchary. Dziękuję moim piłkarzom za grę, a kibicom za wsparcie.

Michał Kopczyński: Podchodziłem do karnego z myślą, że strzelę gdzie indziej. W trakcie rozbiegu zmieniłem decyzję i strzał był bardzo słaby. Arka zagrała tak, jak się tego spodziewaliśmy. Byliśmy lepsi, ale to nie my wznieśliśmy trofeum. Zabrakło nam drugiej bramki, chociaż mieliśmy swoje sytuacje. Pretensje możemy mieć tylko do siebie. Jestem rozgoryczono i bardzo żałuję, że przegraliśmy. Miałem okazję wznieść trofeum, a sam doprowadziłem trochę do tego, że to się nie udało. Piłkarze Arki wykazali się wielką ambicją. Drużyny prowadzone przez trenera Ojrzyńskiego mają swój twardy styl. Ciąży na nas jakieś fatum związane z przegranymi Superpucharami. Teraz jednak musimy już patrzeć tylko przed siebie. Dzisiaj wyglądaliśmy bardziej obiecująco niż przed rokiem z Lechem. Chcemy wygrać w Finlandii i jak najszybciej zapomnieć o porażce z Arką.

Mateusz Szwoch: Jesteśmy źli na siebie, bo to był dla nas ważny mecz. W każdym spotkaniu trzeba walczyć o zwycięstwo. Nie jesteśmy z siebie zadowoleni, ale odcinamy grubą kreską ten pojedynek od naszego najbliższego w Finlandii. Czasami chciałoby dać więcej z siebie, ale to początek sezonu i nie zawsze wszystko wychodzi. Chcę zostać w Legii jak najdłużej. Zamierzam pokazać trenerowi, że zasługuję na miejsce w kadrze. Życie pisze jednak różne historie, więc cały czas jestem otwarty na ewentualny powrót Arki. Nie mówiłem kolegom jak strzelać Pavelsowi. Bramkarz podczas rzutów karnych jest nieprzewidywalny. Często strzelałem mu na treningach i nie zawsze kopałem piłkę tak samo. Akurat dzisiaj udało mu się go pokonać.

Jarosław Niezgoda: Oczywiście, chcieliśmy zwyciężyć przed własną publicznością i wznieść trofeum, jednak nie udało nam się pokonać rywala i jesteśmy z tego powodu bardzo rozczarowani. Po raz drugi wystąpiłem w barwach Legii i niestety dwukrotnie musiałem uznać wyższość zawodników z Gdyni. Nie byłem zaskoczony, że wybiegnę w pierwszej jedenastce na dzisiejsze spotkanie, ponieważ w tygodniu trenerzy poinformowali mnie o tym fakcie i oznajmili, że zagram trzy kwadranse lub maksymalnie sześćdziesiąt minut. Tak też się stało. Nie będę ukrywał, że jestem zadowolony z otrzymanej szansy, bowiem od niedzieli optymalnie pracowałem z drużyną.

Dopiero dołączyłem do zespołu, a więc potrzeba mi czasu na lepsze zgranie z kolegami. W dzisiejszym spotkaniu niekiedy brakowało mi zrozumienia z nimi, ale wszystko jest do nadrobienia. Wiem gdzie się znajduję i jakie są oczekiwania wobec mojej osoby, dlatego zrobię wszystko, żeby być numerem jeden, bo chce grać jak najczęściej.